Mecenas odpowie za jazdę po pijanemu. Z piwem w dłoni czekał na policjantów
Mecenas August G. z powiatu ryckiego odpowie za jazdę po pijanemu. Doprowadził do kolizji i uciekł z miejsca zdarzenia. Mundurowych przywitał z butelką w dłoni.
- 11.02.2014 20:30

Do kolizji doszło w czwartek na tzw. nadwiślance, w pobliżu miejscowości Gołąb.
Mecenas siedział za kierownicą swojego opla. Otarł się o mijany samochód. Ale zamiast się zatrzymać, odjechał w stronę swojej rodzinnej miejscowości. Świadek kolizji zapamiętał jednak numery rejestracyjne opla. Dzięki temu policjanci szybko namierzyli Augusta G.
- Kiedy przyszli do jego domu w Gołębiu, pił piwo - relacjonuje Marcin Koper, oficer prasowy puławskiej policji. - Mężczyzna został kilkakrotnie przebadany alkomatem. Następnie pobrano od niego krew. Miał 2,1 promila alkoholu w organizmie.
Policjanci obejrzeli również samochód mecenasa. Miał widoczne uszkodzenia.
Adwokat musi się teraz liczyć z odpowiedzialnością za spowodowanie kolizji pod wpływem alkoholu. Grozi mu również kara dyscyplinarna.
Praktyka wskazuje jednak, że na sankcje wobec prawnika trzeba będzie poczekać. Potwierdza to przypadek Pawła S. 42-letni adwokat z Lublina we wrześniu 2012 r. po pijanemu wjechał w Teatr im. Osterwy. Do tej pory za to nie odpowiedział.
Mecenas został zatrzymany na miejscu zdarzenia, miał blisko 2 promile alkoholu w organizmie. Mimo to, nie przyznał się do winy. Tłumaczył, że siadając za kierownicą czuł się trzeźwy. A winą za kolizję obarczał kota, który nagle wyskoczył przed maskę samochodu. Potem mecenas nie stawiał się na przesłuchania, tłumacząc się złym stanem zdrowia. Dopiero przy czwartej próbie śledczym udało się postawić mu zarzuty.
Proces mecenasa ruszył w 2012 roku, ale toczy się w żółwim tempie. Prawnik przekonywał, że na wynik badania krwi wpłynęły leki na zgagę. Miały one spowolnić wchłanianie alkoholu (adwokat przyznał, że dzień przed zdarzeniem wypił pół litra alkoholu, a rano dwa piwa).
Ta teza została obalona przez biegłego. Paweł S. zażądał więc powołania kolejnego specjalisty od farmacji. Przypomniał sobie też, że dzień przed kraksą brał leki na bolący palec u nogi. Biegły stwierdził, że specyfiki te nie miały wpływu na zwiększenie stężenia alkoholu we krwi.
Na kolejnej, piątkowej rozprawie, Paweł S. nie stawił się. Tłumaczył się złym stanem zdrowia.
Reklama












Komentarze