Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kolory miłości. Rozmowa z Alicją Węgorzewską

Rozmowa z Alicją Węgorzewską, śpiewaczką operową.
Kolory miłości. Rozmowa z Alicją Węgorzewską
Alicja Węgorzewska (Rafal Masłow/Sony Music)
• Dlaczego młoda dziewczyna, która wiele lat grała na fortepianie i zapewne byłaby znakomitą pianistką, wybiera wokalistykę?
– Rzeczywiście, naukę gry rozpoczęłam mając pięć lat. To była ogromna pasja i jak twierdzili pedagodzy, miałam talent więcej niż przeciętny. W średniej szkole muzycznej był obowiązkowy chór i wtedy został zauważony mój głos. Zaczęłam dostawać solówki i raptem bardzo mi się to spodobało. Grając na fortepianie publiczność miałam z boku, występując solo musiałam stanąć z widownią twarzą w twarz. To było paraliżujące. Później śpiewałam w chórze Opery Szczecińskiej, żeby przekonać się, czy mój wybór był słuszny, czy to była tylko chwilowa miłość. Spodobało mi się to jeszcze bardziej, a nawet myślałam o tym, żeby zostać aktorką. Jednak 12 lat pracy przy fortepianie i głos, przeważyło. Poszłam na studia wokalne.

• Czy kiedyś żałowała pani tego wyboru?
– Nie, ale momentów zwątpienia czy uda mi się dojść do czegoś w życiu, było sporo. Patrzę dziś na młodych ludzi, którzy mają inną receptę na sukces: zaśpiewać trzy piosenki i wywołać skandal. A w moim zawodzie potrzebny jest talent, ciężka praca i… szczęście. W każdym razie muzyka jest dla mnie narkotykiem, a zwłaszcza śpiew. Budzę się rano szczęśliwa, że uprawiam ten zawód. Momenty zwątpienia przychodzą wtedy, kiedy uważam, że stoję w miejscu.

• Czemu wybrała pani drogę kariery przez Wiedeń i Berlin, a nie przez mekkę śpiewaków – Włochy?
– Nie byliśmy wtedy w Unii i praktycznie Włochy nie przyjmowały debiutujących śpiewaków. Nawet kiedy chciałam podjąć studia w konserwatorium w Wiedniu nie dostałam stypendium. Nie stać mnie było na wysokie czesne. To były bariery, o których dziś nie opamiętamy.

• Czy szkoła niemiecka różni się od włoskiej?
– Obydwie są równie wymagające. Chciałam się wciąż doskonalić i to u najlepszych pedagogów. Po jednym z koncertów w Wiedniu dwie ikony tamtego mezzosopranu powiedziały: masz piękny głos, ale musisz śpiewać porywająco. Szukałam więc swojego guru. Zadzwoniłam do wybitnej austriackiej śpiewaczki i pedagog, profesor Hildy Zadek, że chcę się u niej uczyć. Odpowiedziała: u mnie każdy chce się uczyć. Ale przyjęła mnie i wystawiła później wspaniałą rekomendację.

• Dla nas świat gwiazd operowych jest wciąż niedosięgłym Parnasem, a tymczasem pani bierze udział w telewizyjnym show. Dlaczego?
– Zmieniły się czasy i nie jesteśmy niedostępni. Robimy zakupy, śniadania dzieciom, żyjemy jak każdy. Kiedyś sławny Placido Domingo śpiewał w barze piosenki, a Pavarotti dał wywiad dla \"Playboy\'a”, co nie miało wpływu na ich muzyczny geniusz i sceniczne życie. Dziś na Zachodzie są gwiazdy operowe, które – podobnie jak znakomity tenor Vittorio Gigolo – śpiewają w telewizyjnym show.

• Jednak później, na jednym z portali internetowych czytamy o pani, że \"dała się poznać szerszej publiczności za sprawą udziału w show Bitwa na głosy, gdzie zasiadała w jury”. No, to chyba coś nie tak…
– Robiłam dokumentację swojej pracy i mam na koncie ponad 300 bardzo dobrych koncertów i przedstawień operowych. Cóż, dla jakiegoś kręgu tych odbiorców, którzy nie słuchają muzyki operowej mogę być nieznana. Ale przede wszystkim jestem śpiewaczką operową, a nie gwiazdą show.

• Ma pani niewiele płyt na swoim koncie. Teraz, 25 lutego, ukazała się najnowsza – \"I colori dell\'amore”.
– Na pierwszej płycie z wielką satysfakcją nagrałam wszystkie pieśni Chopina. Kolejna była owocem współpracy z Grzegorzem Ciechowskim i była to ścieżka dźwiękowa do filmu \"Wiedźmin”. Mieliśmy w planie następny krążek, niestety nie zdążyliśmy… i przez kilka lat nie myślałam o nagrywaniu. Okazjonalnie ukazały się kolędy w moim wykonaniu.

• Czy istotnie pomysł najnowszej płyty zrodził się jeszcze w czasie współpracy z Ciechowskim?
– Tak, ale dopiero teraz została zrealizowana.

• O czym jest to najnowsze nagranie?
– Jak tytuł mówi: o kolorach miłości. Na płycie jest 5 utworów polskich, 5 zagranicznych i dwa covery, które mi się bardzo podobały. To utwory bardzo emocjonalne, dedykowane różnym osobom, które obdarzam miłością – córce, przyjaciółkom, mamie. To muzyka o miłości, także damsko-męskiej, o jej różnych odcieniach i barwach. Napisałam włoskie teksty do kompozycji, bo to niezwykle śpiewny język. Jeśli można tak powiedzieć – całość jest w stylu pop muzyki klasycznej. Chodziło mi też o to, żeby dotrzeć do wielu osób. Na pewno te piosenki piękne, szlachetne, doskonale zaaranżowane dostarczą wielu emocji i przeżyć. Album zrealizował Rafał Smoleń w studiu Sound&More. W nagraniu wzięło udział wielu znakomitych muzyków sesyjnych. \"I colori dell\'amore” z pewnością sprawi satysfakcję tym, którzy będą słuchać tych piosenek.

• Jak przyjaciele odebrali pani płytę?
– Każdemu podobał się inny utwór. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że nie jest to krążek, na którym jest jeden czy dwa przeboje, a reszta to tzw. zapchaj dziury. Już mam pewność, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.

• Sławna sopranistka Montserrat Caballe śpiewała z Freddie Merkurym, liderem zespołu Queen. Kogo pani zaprosiłaby do duetu?
– Andrzej Lampert ma bardzo dobre warunki głosowe, Krzysztof Cugowski ma silny głos… jest jeszcze kilku, z którymi chciałabym zaśpiewać…

• Jakich popularnych wykonawców lubi pani słuchać?
– Lubię gatunek, o którym można powiedzieć smooth jazz. Słucham Natalie Cool, Diany Krall, Lary Fabian, ale też Dmitrija Chorostowskiego, lubię kompozycje Krzysztofa Herdzina,

• Jakie plany na przyszłość?
– Mam już nowe pomysły, ale nie chciałabym zapeszyć.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama