Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Węgierski langos podbija Lublin. Na razie tylko do wakacji

Przynajmniej do wakacji przy al. Tysiąclecia między dworcem PKS a sklepem stać będzie food truck, w którym sprzedawane są langosze i powstające na ich bazie burgery. W całej Polsce jest tylko osiem takich miejsc
Węgierski langos podbija Lublin. Na razie tylko do wakacji

Autor: Piotr Michalski

Katarzyna Bogusławska swoją przygodę z kuchnią rozpoczynała w jednej z pierwszych lubelskich kebabowni. Krzysztof Mazur kroki stawiał w pierwszej pizzerii otworzonej w Łęcznej. Potem oboje chcieli stworzyć „coś swojego”. Mowa była wtedy o kebabie.

– Na szczęście z tych planów nic nie wyszło, bo lokalny rynek jest tą ofertą już nasycony – śmieje się pani Katarzyna i opowiada, że na ogłoszenie o licencji na przyczepę z langoszami trafili przypadkowo w internecie. Wtedy nie znali jeszcze kuchni węgierskiej. Spróbowali i uznali, że to jest to. – Zakochaliśmy się w tym smaku. Podobnie zresztą jak większość osób, które jej próbowały.

– Langos to pochodzący z Węgier płaski placek drożdżowy przygotowywany w głębokim tłuszczu ale absolutnie nie tłusty. Smakuje trochę jak połączenie pizzy z pączkiem. Trudno mi opisać ten niepowtarzalny i wyjątkowy smak ale to jest coś – przyznaje Krzysztof Mazur.

Na gorący placek układa się dodatki, które pod wpływem temperatury rozpuszczają się. W ofercie zarówno placki na słodko (np. z nutellą, homogenizowanym serkiem waniliowym i konserwowymi mandarynkami) i na słono.

– Najbardziej popularny langos na Węgrzech podawany jest ze śmietaną i żółtym serem. Testowaliśmy go na naszych znajomych i ci uznali, że dużo lepsza jest druga z najbardziej popularnych wersji placka podawana z sosem czosnkowym i z serem. I taką właśnie sprzedajemy – opowiada pani Katarzyna. – Mamy też m.in. placki z szynka szwarcwaldzką i suszonymi pomidorami. Największa popularnością w Lublinie cieszą się chyba jednak langosze z gyrosem.

Ceny, w zależności od dodatków, od 10 do 22 zł. Za prawdziwego wołowego burgera w langoszu (jest też wersja wegetariańska z serem) zapłacić trzeba 25 zł.

Czy prowadzenie gastronomii w przyczepie jest trudne?

– Miejsca jest mało ale to plus – uważają nasi rozmówcy. – Mamy tylko bardzo małą lodówkę dlatego nie możemy mieć nic mrożonego. Wszystkie produkty są kupowane codziennie i codziennie świeżo przygotowywane. To czuje się w smaku.

Langosze kupować można (także w dostawie) od poniedziałku do piątku w godz. 10-18, w soboty od 10 do 14.00, a w niedziele od 12.00 do 18.00. Tak będzie do wakacji. Być może później food truck wyruszy w Polskę przyłączając się do zlotów samochodów z gastronomią.

– Na razie pracujemy siedem dni w tygodni i absolutnie nie mamy tego dosyć. Cieszymy się z każdego pozytywnego komentarza w internecie i z każdego powracającego klienta. Bo mimo że pracujemy dopiero od dwóch tygodni to mamy już stałych klientów, którzy wracają każdego dnia.

– To jest radość pracy. Nie mam problemu z tym, że nie ma dnia wolnego. Budzę się o 4-5 rano i już czekam na to, kiedy wyjdę do pracy. Co tydzień mamy też wyjątkowego langosa tygodnia. Za każdym razem z innymi składnikami. To też ogromna radość wymyślania nowych pomysłów i nowych smaków.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama