Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Dlaczego doszło do tragedii w rodzinie zastępczej?

Dramat w rodzinie zastępczej z Rudki Kozłowieckiej w gminie Niemce. Zmarło jedno z przebywających tam dzieci. Nie żyje również jego przybrany tata. Powiesił się.
Dlaczego doszło do tragedii w rodzinie zastępczej?
Dwuletni Dawid był przeziębiony. W ubiegły czwartek wieczorem miał 38 stopni gorączki. Dostał leki i temperatura nieco spadła. Z relacji jego opiekunki wynika, że nie miał innych niepokojących objawów. Kiedy rano zajrzała do chłopca - już nie żył. - Wstępne wyniki sekcji zwłok dziecka wykazały śródmiąższowe zapalenie płuc - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Prowadzimy w tej sprawie postępowanie pod kątem narażenia na niebezpieczeństwo zdrowia i życia dziecka. Sprawdzimy, czy miało zapewnione odpowiednie warunki i właściwie się nim opiekowano. 10 lutego Dawid przeszedł tzw. bilans dwulatka. Badanie wykazało, że ma niedowagę. Jak tłumaczą przedstawiciele służb socjalnych, to jeden z powodów, dla którego został odebrany swoim biologicznym rodzicom. Sąd ograniczył im prawa rodzicielskie uznając, że są niewydolni wychowawczo. W maju ubiegłego roku chłopiec został przeniesiony do rodziny zastępczej. Małżeństwo z Rudki Kozłowieckiej, oprócz własnej córki, miało pod opieką czwórkę dzieci w wieku od 1 do 3 lat. W piątek, po śmierci Dawida, jego przybrany ojciec targnął się na swoje życie. Powiesił się na terenie swojej posesji. Wcześniej wraz z żoną byli przesłuchiwani. Z nieoficjalnych informacji wynika, że tuż przed śmiercią był w domu tylko z córką. To ona miała odnaleźć ciało. - W tej sprawie również prowadzimy postępowanie. Ma ono wyjaśnić, czy ktoś nie namawiał mężczyzny do popełnienia samobójstwa - dodaje Syk-Jankowska.Mieszkańcy Rudki Kozłowieckiej są wstrząśnięci tragedią. - Człowiek się załamał. Dlaczego nie było przy nim psychologa? Przecież wiadomo, że w takiej sytuacji przychodzą ludziom do głowy różne rzeczy - mówi nam jeden z mieszkańców. - To była taka porządna rodzina. Spokojni, zawsze pomocni. Bardzo dobrze opiekowali się dziećmi. Para z Rudki Kozłowieckiej była nie tylko zawodową rodziną zastępczą. Pełniła również funkcję pogotowia opiekuńczego. - Mieli jedenaście lat doświadczenia - mówi Aneta Łońska, dyrektor lubelskiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, które nadzorowało opiekunów z Rudki. - W tym czasie przebywało u nich 50 dzieci, od niemowlaków po kilkulatki. Mogli być wzorem dla innych. Zawsze cieszyli się doskonałą opinią, zarówno u nas, jak i w innych instytucjach, u sędziów i kuratorów. Na bieżąco byliśmy w kontakcie z rodziną. Nie było do nich najmniejszych zastrzeżeń. Pracownicy służb socjalnych, w tym psycholog, byli w piątek w Rudce Kozłowieckiej. Niestety, nie udało się im zapobiec samobójstwu. Trójka maluchów, która przebywała pod opieką zmarłego, trafiła do innej rodziny zastępczej.

Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama