Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Mistrz manipulacji znowu za kratami

Król oszustów, Piotr O. z Biłgoraja wrócił za kratki. Okazało się, że nigdy nie zrezygnował ze swojej działalności. Według prokuratury, jeszcze zanim wyszedł na wolność szykował kolejne oszustwa. Wpadł, bo powtórzył stare błędy.
Mistrz manipulacji znowu za kratami
Piotr O. w 2006 roku, kiedy został skazany na 14 lat więzienia i 1,5 miliona złotych grzywny (Kuba Krzysiak/ Archiwum)
Piotr O. to samozwańczy finansista, lekarz i arystokrata. Tak mówił o sobie w najlepszych latach swojej \"kariery”. W 2003 roku zasłynął oszustwami na potężną skalę. Śledczy oskarżyli go o wyłudzenie ponad 40 mln zł. Wśród ofiar był m.in. przedsiębiorca z Australii i brazylijska gwiazda piłki nożnej – Romario. Ten ostatni, na interesach z Piotrem O., stracił 4,8 mln dolarów.

Trudne początki

Piotr O. pochodzi z Biłgoraja. Tam się urodził i wychował. Został technikiem elektroradiologiem, ale nigdy nie parał się tą profesją. W latach 90. wyjechał na Wyspy Brytyjskie. Handlował tam m.in. preparatami odchudzającymi. Wrócił, kiedy w kraju rodził się kapitalizm. Zajął się handlem papierami wartościowymi. Szukał jednak drogi na skróty. W 1997 roku wyłudził z Pierwszego Banku Komercyjnego w Lublinie ponad 22 tys. zł. Posługiwał się przy tym fałszywymi czekami. Dostał 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

Po wyroku Piotr O. wyjechał do Niemiec. Próbował tam wykorzystać tę samą technikę, co w przypadku PBK. Tym razem chodziło o fałszywy czek na kilka milionów marek. Skończyło się na kilku miesiącach odsiadki. Pod koniec dekady Piotr O. postanowił raz jeszcze spróbować szczęścia w Wielkiej Brytanii. Podawał się już wtedy za finansistę, lekarza, dyplomatę lub arystokratę.

Jak oscylator

Nawiązał znajomość z Ianem Burnsem, byłym piłkarzem Evertonu. Sportowiec miał firmę w Luksemburgu. Mechanizm jej działania przypominał oscylator, znany z polskiej afery Art. B. Przedsiębiorcy docierali do ludzi, gotowych zainwestować spore sumy. Obiecywali im krociowe zyski. Tymczasem pieniądze krążyły między rachunkami firmy. Piłkarz i jego współpracownicy zarabiali, korzystając z wielokrotnego oprocentowania lokat.

Międzynarodowa \"kariera” Piotra O. rozwijała się w najlepsze. W 2002 roku mężczyzna wrócił do kraju ze sporym kapitałem. Zainwestował w trzy domy w podlubelskim Stasinie. Nadal działał jako finansista. Dzięki swoim kontaktom, dotarł do ówczesnej gwiazdy futbolu – Romario. Brazylijczyk powierzył mu ponad 4,8 mln dolarów. Piotr O. miał zainwestować pieniądze tak, by z kilku zrobiło się kilkadziesiąt milionów. Zyski miały posłużyć m.in. do budowy ośrodka piłkarskiego dla ubogich dzieci z Brazylii. Początkowo na konto sportowca wpływały zaliczki. Kiedy przestały, wokół Piotra O., robiło się już \"gorąco”.

Wpadka z Romario

Na koncie oficjalnie bezrobotnego mieszkańca Biłgoraja pojawiały się bajońskie sumy, liczone w milionach dolarów. Piotr O. wpadł, bo transakcjami zainteresował się Generalny Inspektor Informacji Finansowej. W lutym 2003 roku \"finansista” został aresztowany i trafił do aresztu. W jego domach policjanci znaleźli m.in. wysadzany diamentami szwajcarski zegarek. Na całym świecie jest tylko 25 takich czasomierzy. Egzemplarz należący do Piotra O. był pierwszym z serii. Jego wartość wyceniono na ponad 220 tys. zł. Śledczy znaleźli jeszcze dwa inne czasomierze, warte odpowiednio ponad 90 tys. zł i blisko 70 tys. zł. Do tego należy doliczyć kilka luksusowych samochodów.

Prokurator zarzucił Piotrowi O. wielokrotne oszustwa, których miał się dopuszczać w całej Europie. Chodziło też o pranie brudnych pieniędzy na masową skalę oraz unikanie płacenia podatku dochodowego, w sumie ok. 18 mln zł. Kilka miesięcy po aresztowaniu Piotra O., w lubelskiej prokuraturze stawił się Romario de Souza Faria. Piłkarz potwierdził, że przekazał Potrowi O. blisko 5 mln dolarów, które ten miał pomnożyć. Brazylijczyk zyskał status pokrzywdzonego.

W śledztwie okazało się, że poszkodowanych jest więcej. Wśród nich był m.in. udziałowiec spółki Sherwood Group z Australii, specjalizujący się w inwestycjach kapitałowych. Technik z Biłgoraja oszukał go na 5 mln dolarów. Wśród poszkodowanych był również ówczesny pastor kościoła anglikańskiego w Lublinie.

Śledczy ustalili, że Piotr O. miał nie tylko eleganckie domy, luksusowe zegarki, samochody i pełne konto. Policjanci znaleźli u niego również dokumenty świadczące, iż zdeponował w banku w Bośni i Hercegowinie spore ilości złota.

W 2004 roku prokurator podsumował śledztwo aktem oskarżenia. Padły w nim zarzuty wyłudzenia ponad 40 mln zł, prania brudnych pieniędzy i niezapłacenia 18 mln zł podatku dochodowego.

Proszę mnie wypuścić

Na Sali sądowej Piotr O. nie wydawał się przejmować zarzutami. Zaczął od narzekania na kłopoty ze zdrowiem. Sugerował, że może cierpieć na raka jelita, więc najlepiej byłoby, gdyby sąd zwolnił go z aresztu. Odnosząc się do zarzutów zaprzeczył, jakoby prał brudne pieniądze. Stwierdził, że jest to tak proste, iż schemat takiego działania może sporządzić na poczekaniu. Oświadczył jednocześnie, że \"nigdy by się do czegoś podobnego nie zniżył, bo jest zbyt znanym i szanowanym finansistą”.

Piotr O. przyznał, że ma \"pewne zobowiązania” wobec pokrzywdzonych. Dlaczego przestał wypłacać im pieniądze?

Jak tłumaczył, wszystko przez inwigilację jego kont przez różne instytucje. Czekał, aż służby przestaną się nim interesować. Kiedy zamierzał realizować przelewy, trafił za kratki.

W tej sytuacji nie mógł spłacać długów. Oświadczył, że pieniądze są zdeponowane na zagranicznych rachunkach. By je wypłacić, musi osobiście stawić się w bankach, a więc wyjść zza krat.

Sąd na to nie przystał i w 2006 roku skazał Piotra O. na 14 lat więzienia i 1,5 mln zł grzywny. Nakazał też zwrot poszkodowanym 40 mln zł. Był to wówczas najcięższy w historii Polski wyrok za przestępstwo gospodarcze.

W rezultacie Piotr O. odwołał się i sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Lublinie. Zdecydował on o zmniejszeniu wyroku do 8 lat więzienia i ponad 500 tys. zł grzywny. W 2009 roku, po 6 latach od zatrzymania \"finansista” z Biłgoraja warunkowo wyszedł na wolność.

Stare zwyczaje

Dzisiaj wiadomo, że jeszcze będąc za kratami, Piotr O. nie próżnował. Wysyłał listy do przedsiębiorców. Obiecywał pomoc w załatwieniu wyjątkowo tanich kredytów. Chociaż siedział za oszustwa, niektórzy odwiedzali go w więzieniu, by załatwiać interesy. – Część z tych osób zeznawała, jako świadkowie w poprzednim procesie – dodaje Andrzej Jeżyński, z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. – Wówczas przekazywali Piotrowi O. pieniądze, ale nie czuli się pokrzywdzeni. Wręcz go bronili. Dzisiaj ich relacje nie budzą wątpliwości.

Według śledczych, Piotr O. brał od przedsiębiorców pieniądze na tzw. \"koszty”. Kiedy uśpił ich czujność, prosił o prywatną pożyczkę. W ten sposób miał wyłudzić 2,7 mln zł.

– Piotr O. wykorzystywał swoje predyspozycje do manipulowania ludźmi – dodaje Jeżyński. – Dzięki temu wyłudził pieniądze od ośmiu przedsiębiorców. Miał im pomóc w uzyskaniu wyjątkowo korzystnie oprocentowanych kredytów na działalność gospodarczą.

To nie jedyny zarzut pod adresem 46-letniego dziś Piotra O. Śledczy zarzucają mu również, że po wyjściu na wolność wyłudził 2,5 mln zł kredytu bankowego. Piotr O. miał przy tym współpracować z trzema osobami.

– To one złożyły wniosek kredytowy wiedząc, że nie spłacą pożyczki – dodaje Jeżyński. – Większość pieniędzy trafiła do Piotra O.

Mężczyzna został zatrzymany w poprzednią środę. Policjanci z Centralnego Biura Śledczego zabrali go z domu w Stasinie. Na miejscu znaleźli m.in. dwa zegarki. Tym razem wartość czasomierzy oszacowano na 10 tys. zł. Do obecnych kłopotów Piotra O. ponownie przyczynił się Generalny Inspektor Informacji Finansowej. Na konto mężczyzny, który oficjalnie nie prowadził w kraju żadnej działalności gospodarczej wpływały bardzo duże sumy.

Możliwe, że tym razem śledztwo w sprawie Piotra O. zatoczy szersze kręgi. Śledczy mogą dokładniej przyjrzeć się m. in. przedsiębiorcom, którzy liczyli na \"załatwienie” tanich kredytów.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama