Strefa płatnego parkowania działa w Lublinie od roku. Została wprowadzona 1 października 2012 r. Wcześniej w centrum Lublina było 650 płatnych miejsc, teraz jest ich 1700.
Czy to dużo?
Ratusz oficjalnie podsumował pierwszy rok działalności – strefa przyniosła 4,8 miliona złotych, z czego 45 proc. poszło na wynagrodzenie zarządcy strefy płatnego parkowania, czyli konsorcjum firm City Parking Group z Grudziądza oraz MPK Lublin.
Pozostała część trafiła do kasy miasta. To ponad 2,6 miliona złotych. Dla porównania: przed wprowadzeniem strefy, w 2011 r. miasto zarabiało na parkingach prawie 840 tys. złotych.
Czy 2,6 miliona to dużo? Policzmy, ile pieniędzy zarabia dla miasta jedno miejsce parkingowe teraz, a ile zarabiało wcześniej. Wystarczy podzielić przychód miasta (2,6 mln) przez liczbę miejsc parkingowych (1700) i przez liczbę dni roboczych w roku (przyjmujemy 250). Wychodzi na to, że teraz na każdym z miejsc miasto zarabia 6,21 zł dziennie. W 2011 r. było to 5,17 zł dziennie. Wtedy przychód wyniósł 840 tys. zł, a miejsc było ok. 650.
Bilety dla naiwnych
Przed wprowadzeniem strefy wśród kierowców częsta była opinia, że za parkowanie płacą tylko naiwni, bo ryzyko przyłapania na parkowaniu na gapę było znikome.
Sprawdzaniem biletów zajmowali się wówczas pracownicy Wydziału Dróg i Mostów. Ich pracy przyjrzeli się inspektorzy wewnętrznej kontroli z Ratusza. Okazało się, że w ciągu 85 badanych dni bilety były sprawdzane tylko w 51 dni, a czas takiej kontroli wahał się od 1 do 2,5 godziny dziennie. Bywały nawet miejsca, do których kontrolerzy wcale nie docierali. Było tak m.in. w rejonie ul. Pocztowej, 1 Maja czy też pl. Dworcowego.
– Miejsca parkingowe płatne przy dworcu PKP ze względu na małe zatrudnienie i znaczną odległość od siedziby urzędu w ostatnim czasie nie były kontrolowane – przyznał wówczas inspektorom Lech Kowalczuk, kierownik ówczesnego referatu parkowania. Poza tym kontrole, o ile były, nie odbywały się po godz. 15.30, kiedy to pracę kończy Urząd Miasta.
2700 wezwań
Inspektorzy Wydziału Audytu i Kontroli postanowili sami sprawdzić, jak wielu kierowców uchyla się od płacenia za postój. 18 maja 2011 r. zajętych było 60 proc. płatnych miejsc, przy czym za postój nie zapłaciło wówczas 52 proc. kierowców. Jeszcze gorzej było 27 maja 2011 r. – 69 proc. zajętych miejsc i aż 73 proc. gapowiczów.
Jak jest teraz?
Przez rok działalności strefy kontrolerzy wystawili 2700 wezwań do uiszczenia opłaty dodatkowej. Przy założeniu, że rok ma 250 dni roboczych daje to zaledwie… dokładnie 10,8 wezwania dziennie. Nie oznacza to jeszcze, że kontrolerzy każdego dnia przyłapują na parkowaniu na gapę \"aż” tylu kierowców. Okazuje się, że co drugi z tych, którzy dostali wezwanie, nie zapłacił kary, bo okazał ważny bilet parkingowy i jego reklamacja została rozpatrzona pozytywnie. I tak dochodzimy do ostatecznej liczby: na 1700 miejscach parkingowych kontrolerzy stwierdzają zaledwie… pięciu gapowiczów dziennie.
Sprawdzanie biletów
Czy to możliwe, żeby amatorów parkowania bez opłat było tak mało? W maju 2011 r., gdy ściągalność opłat za parkowanie była druzgocąco niska, magistrat postanowił skorzystać z pomocy strażników miejskich.
Mundurowi pojawili się na parkingach i sprawdzali, czy właściciele aut mieli za szybą ważny bilet. Formalnie było to sprawdzanie czy kierowcy \"zastosowali się do znaku” mówiącego o płatnym parkowaniu.
– 7 kierowców ukaraliśmy mandatami za niestosowanie się do znaku, wystawiliśmy 188 wezwań na komendę, a 47 osób upomnieliśmy – informował Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej. Podliczmy: jednego dnia przyłapanych zostało ponad 240 kierowców bez biletu. Przypominamy, że wtedy płatnych miejsc było tylko 650.
Wynajęty przez miasto zarządca strefy płatnego parkowania ma w swoich obowiązkach wyraźnie zaznaczone prowadzenie kontroli biletów. Tymczasem często można zaobserwować pracowników strefy, którzy nawet nie zerkają za szyby stojących samochodów. Zarządca musi też czuwać nad tym, by po ulicach strefy krążyło przynajmniej siedmiu kontrolerów.
A kontrolerzy gdzie?
W środę po południu szukaliśmy kontrolerów w strefie. Poszukiwania zaczęliśmy dokładnie o godzinie 16.
Byliśmy na Krakowskim Przedmieściu, Chopina, Solnej, Orlej, Konopnickiej, Narutowicza, pl. Wolności, Peowiaków, Świętoduskiej, Lubartowskiej, Kowalskiej, pl. Zamkowym, Staszica, Radziwiłłowskiej i I Armii Wojska Polskiego.
Nie znaleźliśmy ani jednego kontrolera, choć teoretycznie powinno być ich co najmniej siedmiu. Za szybami wielu pojazdów nie było biletu parkingowego albo jego ważność wygasła. Rekordzista wyłożył za szybę bilet jeszcze z… września.
Jak wiele było samochodów bez ważnego biletu?
Liczyć przestaliśmy po trzydziestym, a spacer trwał zaledwie 45 minut.
Strefa płatnego parkowania obejmuje 63 ulice. Ograniczona jest al. Tysiąclecia, al. Solidarności, ul. Lubomelską, Wieniawską, Lipową, Narutowicza, pl. Wolności, Bernardyńska, Żmigrodem, Podwalem i pl. Zamkowym.
Ile miasto zarabia na płatnych parkingach
Tylko o około 20 proc. wzrosły przychody miasta z jednego płatnego miejsca parkingowego. Taki jest finansowy efekt wprowadzenia strefy płatnego parkowania. Tymczasem, płatnych miejsc jest prawie trzy razy więcej, niż było przedtem.
- 11.10.2013 12:47

Reklama













Komentarze