Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Śledczy patrzą na ręce lekarza weterynarii

Afera. Podejrzanie bliska współpraca z producentami wędlin, nakłanianie podwładnych do \"patrzenia przez palce”, nieprawidłowości w procedurach przetargowych. Działaniom wojewódzkiego lekarza weterynarii przyjrzeli się śledczy
Śledczy patrzą na ręce lekarza weterynarii
(sxc.hu)
Kilka dni temu Urząd Wojewódzki ujawnił wyniki kontroli przetargów budowlanych w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii. Były one tak zorganizowane, by zlecenie dostała jedna z podlubelskich firm.

O tym, że w WIW nie dzieje się najlepiej, wojewodę zaalarmowała lubelska Prokuratura Okręgowa. A ustawione przetargi to dopiero czubek góry lodowej.

Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Lublinie wzięli też pod lupę działania wojewódzkiego lekarza weterynarii oraz byłego kierownika działu bezpieczeństwa żywności. Badali czy kierownik przyjmował korzyści majątkowe, a najważniejszy weterynarz w regionie – Jerzy Zarzeczny – przekraczał uprawnienia, bezprawnie wywierał wpływ na podwładnych i dopuścił się do nieprawidłowości w organizacji przetargów.

Życie w symbiozie

O tym, że WIW traktuje ulgowo firmę R., duży podlubelski zakładu przetwórstwa mięsnego, śledczych poinformował Paweł Piotrowski, powiatowy lekarz weterynarii w Lublinie.
Prokuratorzy sprawdzili bilingi i nagrania rozmów między urzędnikami, a przedsiębiorcami. Okazało się, że kierownik działu bezpieczeństwa żywności kontaktował się z producentami wędlin nie tylko służbowo. Ze zgromadzonych w śledztwie dokumentów wynika, że w październiku 2010 poprosił przedsiębiorcę z Kobiałek Starych o \"sponsoring imprezy wewnętrznej”. Dostał ponad 7 kg flaków. Rok później ten sam urzędnik zwrócił się do firmy w Błażku z prośbą o zestaw wyrobów wędliniarskich na zjazd absolwentów weterynarii.
Właściciele drugiej firmy zeznali, że za wędliny im zapłacono. Przedsiębiorca z Kobiałek wyznał natomiast, że przystał na prośbę kierownika, bo \"żyje w symbiozie z inspektorami weterynaryjnymi”. Poza tym kierownik miał kiedyś kupować u niego flaki, ale nie wydano mu reszty. Dlatego tym razem płacić nie musiał.

Na dywanik za nadgorliwość

Wędliny na telefon to drobnostka w porównaniu z innymi ustaleniami śledczych. W październiku 2010 roku Powiatowy Inspektorat Weterynarii kontrolował firmę R. Za nieprawidłowości związane z higieną oraz identyfikacją produktów zakład miał dostać 3 tys. zł kary. Nie dostał, bo się odwołał, a powiatowy lekarz weterynarii wylądował \"na dywaniku”. – Inaczej wyobrażałem sobie naszą współpracę – miał usłyszeć od swojego przełożonego.

Ponowna kontrola w firmie R. zakończyła się zmniejszeniem kary do tysiąca złotych.
Kilka miesięcy później firma kary już nie uniknęła (tym razem za brak dokumentów na pochodzenie zwierząt). Powiatowy lekarz weterynarii znów otrzymał reprymendę od swojego szefa, ale jednocześnie Główny Inspektorat Weterynarii przyznał mu rację.

W papierach wszystko gra

Śledczy sprawdzili również przetargi organizowane przez WIW. Wykryli cały szereg nieprawidłowości. Tak było m.in. w relacjach z podlubelską firmą budowlaną B.
Przygotowując jedną z inwestycji w Zakładzie Higieny Weterynaryjnej, Jerzy Zarzeczny miał poprosić swoich podwładnych, by zapytali firmę, czy chce realizować prace. Firma B się zgodziła. Z ustaleń śledztwa wynika, że Zarzeczny kazał przygotować dokumenty tak, by \"w papierach wszystko grało”.

Wszystko odbyło się na zasadach zapytania ofertowego. Zwycięską propozycję złożyła oczywiście firma B. Urzędnicy WIW przygotowali wcześniej dwa formularze ofert \"w formie blankietów”. Wypełnili je właściciele firm budowlanych zaprzyjaźnionych z B. Ich \"oferty” dołączono do przetargowych akt i z formalnego punktu widzenia wszystko było w porządku. W zamian, budowlańcy mogli dorobić przy inwestycji jako podwykonawcy. Właściciel firmy B. potwierdził to w swoich zeznaniach.

Suchej nitki na przetargach nie zostawił również biegły, powołany przez prokuraturę. – Świadomy podział zamówień, brak zabezpieczenia finansowego, szereg nieprawidłowości w organizacji i przeprowadzaniu przetargów – to wnioski z jego opinii.

Sprawa nie dla sądu

Mimo tych wszystkich ustaleń, w październiku ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Lublinie umorzyła śledztwo. Śledczy nie dowiedli bowiem, by weterynarze umyślnie działali na szkodę interesu publicznego lub czerpali prywatne korzyści wykorzystując do tego swoje stanowiska.
Według prokuratury, relacje i naciski na podwładnych można rozpatrywać w kategoriach etycznych. Groźby dotyczące zwolnienia Pawła Piotrowskiego nie padły wprost. Uznano je więc za polemikę.

Jerzy Zarzeczny pytany o podejrzenia, że naciskał na podwładnych i pomagał firmie R., stwierdza: – Jak ktoś mówi bzdury, to ja nie będę się z tego tłumaczył. Prokuratura przecież nic nie znalazła.

Jest jednak wniosek o podjęcie kroków służbowych. – To sprawa pani wojewody jak postąpi – ucina Zarzeczny.

Co na to wojewoda?

Prokuratura śledztwo umorzyła, ale chwilę potem zawiadomiła wojewodę (nadzoruje działania WIW) o wątpliwych przetargach. Kontrolerzy stwierdzili, że trzy postępowania zorganizowane w 2010 roku zostały celowo podzielone żeby ominąć przetargowe przepisy.

Chodzi o modernizację garażu, remont dachu, docieplenie ścian i wykonanie elewacji lecznicy dla zwierząt, a także malowania ścian zewnętrznych budynku Zakładu Higieny Weterynaryjnej. Od czerwca do grudnia 2010 r. wszystkie roboty na terenie kompleksu przy Drodze Męczenników Majdanka w Lublinie wykonywała firma B. W sumie WIW zawarł z B. umowy na 213 tys. zł brutto.
Zarzeczny tłumaczył, że przetargi zostały podzielone, bo prace odbywały się na różnych obiektach. Kontrolerów to nie przekonało. W wystąpieniu pokontrolnym podkreślili: WIW powinien ogłosić jeden przetarg nieograniczony. Ewentualnie przeprowadzić prace etapami w miarę przekazywania pieniędzy z rezerwy celowej.

– Nie zgadzam się z oceną kontrolerów, podobnie jak moi prawnicy. Zapisy w ustawie są dyskusyjne. Może były uchybienia, ale nie skutkowały niczym poważnym. Żeby każdy miał tylko takie nieprawidłowości – mówi Zarzeczny.

Dodaje, że pracownik odpowiedzialny za przetargi dostał upomnienie i został wysłany na szkolenia.

Co ciekawe, choć wystąpienie pokontrolne ma datę 6 września, to w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Wojewódzkiego pojawiła się dopiero w ostatnią środę. Po tym jak poprosiliśmy o jej udostępnienie.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama