Górnik II – Opolanin 2:2, Ruch – Victoria 7:0, Powiślak – Stal 1:0
Lider podzielił się punktami z zespołem z Opola Lubelskiego. Gole dla gospodarzy strzelili znani z I-ligowych boisk: Kamil Oziemczuk i Michał Paluch.
- 27.10.2013 23:06

Dla łęcznian to pierwsza w tym sezonie strata punktów na własnym stadionie. Do tej pory wygrali bowiem wszystkie pięć spotkań. Zastopował ich będący ostatnio w dobrej formie Opolanin, choć po pierwszej połowie wydawało się, że gospodarze zgarną komplet punktów, bo prowadzili 1:0 po golu Kamila Oziemczuka.
– W pierwszej połowie prowadziliśmy grę, byliśmy w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało – mówi Sławomir Skorupski, trener Górnika II. – Zawodnicy podeszli do tego meczy jak do treningu, zbyt luźno. Myśleli, że wynik sam się ułoży. A po golu w naszych szeregach zrobiło się jeszcze większe rozluźnienie.
Efekt? Po zmianie stron inicjatywę przejęli goście. Do wyrównania już na początku drugiej połowy doprowadził Marcin Sak, a potem prowadzenie Opolaninowi dał Tomasz Sikora. Goście nie cieszyli się jednak z niego długo, bo już minutę później Michał Paluch strzelił bramkę na 2:2.
– Popełniliśmy głupi błąd w obronie i stało się – mówi Michał Kuś, trener Opolanina. – Po przerwie zagraliśmy odważniej i możemy nawet mówić o jakimś niedosycie z wyniku, bo prowadziliśmy w tym meczu, ale z drugiej strony nie ma co przesadzać. Re-mis nas zadowala, bo przecież nikt jeszcze nie wywiózł z Łęcznej punktów w tym sezonie, a nam się to udało. Widać było, że gospodarze nie są z tego zadowoleni, bo byli po spotkaniu mocno zdenerwowani.
Remis nie zepchnął co prawda Górnika II z fotela lidera, ale jego przewaga nad drugim obecnie Hetmanem Żółkiewka zmalała do trzech punktów. – Opolanin nie postawił nam jakichś strasznie ciężkich warunków. Stwarzał sytuacje po kontrach i udało mu się je dwa razy wykorzystać. Moi zawodnicy są już chyba trochę zmęczeni trwającą rundą i czekają już na jej zakończenie – podkreśla Skorupski.
Górnik II Łęczna – Opolanin Opole Lubelskie 2:2 (1:0)
Bramki: Oziemczuk (29), Paluch (69) – Sak (50), Sikora (68).
Górnik II: Kowalik – Dubicki (70 Jaszuk), Tymosiak, Osiecki, Świech, Bujak, Walaszek, Stopa, Kotowicz, Oziemczuk, Paluch.
Opolanin: Adamczyk – Turski, Fliszkiewicz, Skrzypczyńśki (46 Sawicki), Wójtowicz, Sak (87 R. Górski), Dajos, Saja, Rożek, Kawałek (65 Fiuk), C. Górski (60 Sikora).
Żółte kartki: Tymosiak, Oziemczuk (G) – Sikora, Kawałek (O). Sędziował: Paweł Smyk (Biała Podlaska). Widzów: 50.
Piłkarze Ruchu Ryki urządzili sobie ostre strzelanie w meczu z Victorią Żmudź. Do przerwy nic nie zapowiadało takiego wyniku. Gospodarze prowadzili dwoma bramkami. Co się stało później? – Trudno mi to nawet wytłumaczyć – odpowiada Piotr Moliński, trener Victorii. – To był dramat. Zagraliśmy źle. Do momentu straty pierwszego gola to nawet my przeważaliśmy w tym meczu. Na drugą połowę wyszliśmy z zamiarem odrobienia start, a zamiast tego traciliśmy kolejne gole. Mieliśmy kilka minut słabości, które wykorzystali rywale.
Na postawę Victorii miał też wpływ brak pełnego składu. – Z różnych przyczyn do Ryk pojechaliśmy w trzynastu, zrobiłem dwie zmiany, a kiedy w końcówce kontuzji doznał Jarosław Kotowski to nie miałem go już kim zastąpić i musieliśmy grać w osłabieniu – tłumaczy Moliński.
Ruch wygrał siódmy mecz w sezonie i znajduje się w czołówce tabeli. – Wykorzystaliśmy atut własnego boiska, bo Victoria jest drużyną, która w tej rundzie zdobyła tylko trzy punkty w meczach wyjazdowych – mówi Paweł Warda, trener Ruchu. – Nie umniejsza to jednak naszego sukcesu, bo zagraliśmy dobre zawody, a po bramkach, które padały w drugiej połowie ręce same składały się do oklasków.
Ruch Ryki – Victoria Żmudź 7:0 (2:0)
Bramki: W. Piątkowski (41), Gransztof (45, 86), W. Kępka (66, 78), Kamola (82, 90).
Ruch: Stachurski – Walasek, Stolarek, Prządka, Sudowski, Łukasik, Leonarcik (72 Mądry), Gransztof (80 Jeżewski), W. Piątkowski (68 Chachuła), W. Kępka, Kamola.
Victoria: Wasyniuk – Sz. Sawa, Ciechoński, Klajda, Kotowski, Kasprzycki, Pogorzelec, Kiejda, Olęder (46 Albiniak), Wagner, Panasiuk (62 Wysokiński).
Żółte kartki: Stolarek, Gransztof (R) – Wasyniuk, Kiejda (V). Sędziował: Karol Walczuk (Lublin). Widzów: 200.
Piłkarze Powiślaka zgodnie z oczekiwaniami swoich kibiców pokonali wczoraj Stal Poniatowa, choć zwycięstwo tylko jedną bramką z drużyną tracącą do tej pory na wyjazdach worek goli może być niespodzianką.
– Stal grała bezkompromisowo, jej zawodnicy dużo walczyli i biegali a my mamy lekką zadyszkę po meczu w Łukowie i nasza gra nie wyglądała tak dobrze, jak jeszcze dwa tygodnie wcześniej – tłumaczy Robert Makarewicz, trener Powiślaka. – Dlatego z tego meczu najbardziej cieszą mnie trzy punkty, które zresztą zdobyliśmy zasłużenie.
Szkoleniowiec gości żałował, że mecz nie skończył się remisem. – Mogliśmy się pokusić o punkt, bo spotkanie było wyrównane – mówi Sławomir Kozłowski. – Rywale mieli jedną setkę i ją wykorzystali. Pech chciał, że nasz bramkarz grał z kontuzją i nie mógł dobiec do piłki rzuconej między niego a obrońców, a Giza wykorzystał to na swój sposób.
Powiślak Końskowola – Stal Poniatowa 1:0 (1:0)
Bramka: Giza (26).
Powiślak: Kuśmierz – Kusyk, Mróz, Guz, Leszczyński (57 Sułek), Banaszek, Radzikowski (63 K. Kopeć), Cieniuszek, Jacyna (76 Pię-ta), D. Kopeć (67 Szczypa), Giza.
Stal: Wyrostek – Orzeł, Prześniak, Łyżwiński,Wojnicki, Siekierka (47 Charmast), Pyśniak, Tomczyk (51 Wójcik), Pikuła, Pękalski, Puszka.
Żółte kartki: Pięta (P) – Łyżwiński, Prześniak (S). Czerwona kartka: Prześniak (Stal, 73 min, za drugą żółtą). Sędziował: Hubert Ripper (Lublin). Widzów: 250.
Reklama













Komentarze