Lewart – Janowianka 2:1, Roztocze – Lutnia 0:0
Piłkarze Lewartu nie zwalniają tempa. Wczorajsze zwycięstwo nad Janowianką było ich już czwartym z rzędu triumfem. Choć kibice z Lubartowa przez długi czas nie mogli być zadowoleni z wyniku, a ich nerwy zostały wystawione na ciężką próbę. Gospodarze do 81 min przegrywali 0:1. Dopiero w końcówce udało im się przełamać opór rywali.
- 27.10.2013 23:16

– Można powiedzieć, że wróciliśmy z dalekiej podróży – komentuje Grzegorz Białek, trener Lewartu. – Ten mecz kosztował nas mnóstwo nerwów. Zwłaszcza w pierwszej połowie zaprezentowaliśmy się słabo, graliśmy wolno i sennie. Zupełnie jak nie my. Ale Janowianka też nic nie robiła żeby wygrać. Po strzeleniu gola stanęła z tyłu, a my biliśmy głową w mur. Na szczęście końcówka była w naszym wykonaniu piorunująca.
Najpierw do wyrównania doprowadził Przemysław Kosmala, tuż przed końcem prowadzenie dla Lewartu uzyskał Artur Sadowski. Goście nie byli już w stanie podnieść się po tym nokautującym ciosie i po raz pierwszy od 1 września zeszli z boiska pokonani w meczu ligowym.
– Sytuację skomplikowała nam czerwona kartka Konrada Maziarza na kwadrans przed końcem – tłumaczy Mateusz Skubik, kierownik drużyny z Janowa Lubelskiego. – Od tego momentu gospodarze grali z przewagą jednego zawodnika i ruszyli mocno do przodu.
Janowiance do pełni szczęścia zabrakło kilku minut. – Przerwaliśmy dobrą passę, bo w ostatnich siedmiu spotkaniach ligowych odnieśliśmy pięć zwycięstw i dwa remisy, ale nie załamujemy rąk. Mamy jeszcze w tej rundzie dwa mecze i będziemy w nich walczyć o komplet punktów – zapowiada Skubik.
Tymczasem już w środę lubartowianie znów zaprezentują się swoim kibicom i znów na boisku przy ul. Parkowej może być sporo emocji. W zaległym meczu 9. kolejki Lewart zagra bowiem z Orlętami Łuków (godz. 14).
Lewart Lubartów – Janowianka Janów Lubelski 2:1 (0:1)
Bramki: Kosmala (81), A. Sadowski (89) – Piecyk (36).
Lewart: Parzyszek – Kłysiak (46 Michna), Bijan, Mitura, Marzęta, Kosmala, Wiącek (65 Pikul), Kuzioła, D. Niewęgłowski, Nogal (59 Kompanicki), A. Sadowski (89 Kamiński).
Janowianka: Jacek Duda – Góra, Sobótka, Jarosław Duda, P. Sadowski, T. Sadowski (40 Jaworski), Maziarz, Gąbka (80 Golec), Szczecki, Kaproń (90 Pisarski), Piecyk.
Żółte kartki: Kosmala, A. Sadowski (L) – Maziarz, Sobótka (J). Czerwona kartka: Maziarz (Janowianka, 75 min, za drugą żółtą). Sędziował: Łukasz Woliński (Lublin). Widzów: 200.
W meczu dwóch drużyn z dołu tabeli, który rozegrano w sobotę w Szczebrzeszynie kibice nie zobaczyli bramek. Choć Tomasz Albingier skierował piłkę do siatki po rzucie wolnym to sędzia odgwizdał spalonego i gola nie uznał.
– Sędziowanie to był śmiech na sali – komentuje Zenon Wajstuch, prezes Roztocza. – Nie wiem dlaczego arbitrzy znowu nas się uczepili. W Żółkiewce nie uznali nam bramki, z Lutnią tak samo. Jak gol pada z wolnego to jak może być spalony? – pyta zdenerwowany Wajstuch.
Swego czasu działacze Roztocza interweniowali już w LZPN w sprawie sędziów, ale nic nie wskórali. – Choćby nasze racje były przedstawione czarno na białym to i tak nic ich nie przekona – komentuje prezes klubu ze Szczebrzeszyna.
Spotkanie skończyło się niefortunnie dla Jakuba Wachowicza, który kopnięty przez rywala schodził z boiska z rozciętym łukiem brwiowym. Obie drużyny kończyły mecz w dziesiątkę po czerwonych kartkach. Ich sytuacja w tabeli po tym remisie nie uległa zmianie. Roztocze pozostało na czternastym miejscu, a Lutnia na piętnastym.
Roztocze Szczebrzeszyn – Lutnia Piszczac 0:0
Roztocze: Zdunek – Paweł Lipiec, Brodalski, Chałas (46 Antończak; 56 Wachowicz), Fidler, Chruściński, Bielec, Sawic (72 Pawluczuk), Piotr Lipiec (72 Mazur), Albingier.
Lutnia: Kijora – Przybylski (70 L. Strojek), Korneluk, Ułanowski, Korzeniewski (30 J. Mielnik), Jaszczyński, Kurowski, Cydejko, Karpiszuk, Artymiuk, Gromysz.
Żółta kartka: Karpiszuk (L). Czerwone kartki: Chruściński (Roztocze, 42 min, za faul) – J. Mielnik (Lutnia, 90+1 min, za niebezpieczne zagranie). Sędziował: Grzegorz Koguciuk (Lublin). Widzów: 100.
Reklama













Komentarze