• Dawno nie czytałam tak dobrej książki polskiej pisarki o kobietach i dla kobiet, jak pani \"Magnolia”, czy najnowsze \"Gdybyś mnie kochała”. Jest literacki sukces?
– Pytanie, czym jest literacki sukces? Jeśli przełożyć to na ilość sprzedanych egzemplarzy, to być może jest. Ale dla mnie o wiele ważniejsze są opinie czytelników. Z książki na książkę coraz lepsze. I to jest sukces.
• Tworzy pani niezwykłe kobiece postacie; trudne, niepokorne, szalone, po przejściach. Ale też inteligentne, silne, z charakterem. Skąd je pani bierze?
– Pewnie z życia. Z obserwacji, z doświadczenia. Żadna z nich nie jest prawdziwa, ale każda z nich już była; gdzieś, kiedyś. Tworząc je, nie sięgam do realnych postaci, ale po trochu pewnie z realnych kobiet je w końcu konstruuję. Trochę z tej, trochę z innej, trochę z siebie. Moje bohaterki to kobiety z krwi i kości, nigdy nie są idealne. Może dlatego, choć zmyślone, są takie autentyczne. Oczywiście, podstawową sprawą jest wyobraźnia. Bez niej nic bym nie zrobiła. Piszę dla kobiet odważnych, bo one moje bohaterki zrozumieją i pokochają. I dla mniej odważnych. Żeby się odważyły.
• Prowincja, koniec świata, \"zadupie”. To klimaty, które odnajdziemy w pani książkach. I to są świetne klimaty. Tęsknota, czy doświadczenie?
– Lubię takie klimaty. Dobrze się w takim świecie czuję, znam go i o takim świecie piszę. Urodziłam się i mieszkam na bardzo małej wsi. Nigdy stąd na dłużej nie wyjeżdżałam. Tylko jedna z moich książek dzieje się w mieście, ale w niej bardziej chodziło o klimat pewnego miejsca, a miejsce – prawdziwe, czy też wymyślone – jest dla mnie bardzo ważne, od niego wszystko się zaczyna. Potem pojawiają się bohaterki, które w takim czy innym miejscu muszą zaistnieć, ożyć i jakoś sobie z tym życiem radzić.
• Pisze pani o kobietach i dla kobiet. A jednak pani książki niewiele mają wspólnego z tzw. literaturą kobiecą. To jest po prostu dobra literatura. Za co, w pani ocenie, Polki ją pokochały?
– Miło mi słyszeć taką opinię, to zawsze cieszy i chce się pisać. Dla wszystkich kobiet, które już polubiły moje książki. Myślę, mam nadzieję, że za autentyczność, choć jak pani wie, a czytelniczki się zgodzą, moje powieści – w całości lub we fragmentach – są z pozoru tak oderwane od rzeczywistości. Ale chyba nie od życia. Dbam też o to, żeby każde zdanie było na najwyższym poziomie. Na jaki oczywiście mnie stać. Wiem, że zawsze mogłoby być lepiej, ale czasem brakuje czasu. Zresztą, bez przesady: nigdy nie miałam ambicji napisać dzieła, bo nie wiem, czy sama zechciałabym go czytać.
• W swojej ostatniej książce wprowadziła pani wątek sensacyjny, wręcz kryminalny. Ciągnie panią do kryminałów?
– Bardzo. I chyba na tym nie skończę. Sama jestem zaskoczona. Jednak, o ile się znam, nigdy nie będą to \"czyste kryminały”, tylko obyczajowe historie z wątkiem kryminalnym w tle.
• Pisze pani również scenariusze. Literatura i film to dwa różne światy?
– Bardzo różne, choć z tego samego się biorą: z wyobraźni. W scenariuszu nigdy nie odda się całego uroku płynnej narracji, w każdym razie jest to bardzo trudne. Za to pewnych zabiegów nie udaje się właściwie oddać w literaturze. Na przykład dwoje ludzi mija się ze sobą przez pół życia o sekundę, o inne wejście do tego samego miejsca itp. W filmie to pięknie widać. W powieści podobny zabieg nigdy nie uzyska odpowiedniego efektu. Ale to jest piękne, że można i tak i tak wykorzystać swoją wyobraźnię. Jest jeszcze jedna sprawa. Łatwiej napisać dobrą książkę (choć wymaga to o wiele więcej wysiłku), niż dobry scenariusz.
• Jak pani zaczęła pisać? I co mogłaby pani podpowiedzieć wszystkim, którzy piszą i chcą, by ich książki wydawano?
– Usiadłam pewnego dnia i napisałam powieść, bo chyba przyszła na to pora. Myślę, że właściwa, bo wygrałam tą powieścią ogólnopolski konkurs. Od tego wszystko się zaczęło, skończyły się wymówki, że jeszcze nie teraz, że może kiedyś, że to i tamto. Od tamtej pory bezustannie piszę i żałuję tylko, że na wszystkie pomysły nie starczy czasu. Dostaję gęsiej skórki na myśl, że mogłabym nigdy nie zacząć. Jeśli ma się coś w jakiejś dziedzinie do powiedzenia, to powinno się to w końcu powiedzieć. I to jest moja rada dla tych, którzy piszą, ale boją się konfrontacji ze światem wydawniczym. Ryzyka nie ma żadnego. Najwyżej ktoś nas pozbawi złudzeń. Co i tak by się stało, wcześniej czy później.
• Czy pisanie to dziś pani zawód?
– Od dwóch lat nic innego nie robię. Poza masą różnych innych spraw, które zwykle robią kobiety. Tak, to dziś mój zawód. I bardzo się z tego powodu cieszę. Długo nie mogłam się przekonać, że można rzucić pracę zawodową i robić wyłącznie to, co się lubi. To bardzo komfortowa sytuacja, ale wiem, że trzeba dojść do jakiegoś momentu, żeby móc sobie na nią pozwolić.
• W pani książkach jest mnóstwo humoru i czuć ogromny dystans do świata. Pisaniem odreagowuje pani życie? Czy po prostu dobrze się pani bawi pisząc książki?
– Bawię się. I mam nadzieję, że coraz więcej kobiet będzie się bawić ze mną. Dla siebie i dla nich piszę. Dystans to cenny dar. Mam nadzieję, że z wiekiem nie będę go pozbawiona. Ale poza zabawą jest też ciężka praca i, z szacunku dla czytelników, dbałość o to, żeby kolejna książka nie była gorsza od poprzedniej.
Reklama
Grażyna Jeromin-Gałuszka: Moje bohaterki nie są idealne
Rozmowa z pisarką Grażyną Jeromin-Gałuszką.
- 08.11.2013 15:58

Reklama













Komentarze