• Skąd pomysł na krążek z bajkami Tuwima i takie czułe, piękne ich śpiewanie?
– Z założenia piosenki były adresowane do dzieci, ale także dla dorosłych, bo muzyka Lutosławskiego jest ponadczasowa i dla różnych pokoleń. Co do pomysłu: szczerze mówiąc, nie był mój. Na zamówienie Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu wykonywaliśmy koncerty, podczas których ze skupieniem słuchali nas i rodzice, i dzieci.
Padła propozycja, żeby nagrać płytę, ponieważ szkoda tej pięknej muzyki i wspaniałych wierszy ograniczać tylko do koncertów. Chętnie się zgodziliśmy, tym bardziej że jest Rok Tuwima i Rok Lutosławskiego. I tak wspólnie z zespołem Kwadrofonik nagraliśmy \"Lutosławski Tuwim. Piosenki nie tylko dla dzieci”. Ten projekt potraktowaliśmy bardzo poważnie, bo najmłodsi są niezwykle uważnymi odbiorcami i łatwo ich znudzić czy zrazić.
• Tuwim jest niezaprzeczalnym mistrzem słowa, ale chyba piosenka \"Pan Tralaliński” to trochę ćwiczenie zadane przez logopedę?
– Mam znajomą logopedkę, która od razu zwróciła uwagę na tę piosenkę, na szczęście, jej opinia o moim wykonaniu była pozytywna. Mnie podobają się te wszystkie piosenki. Zanim doszło do opracowania ich przez Bartka Wąsika i Miłosza Pękalę, pilnie przestudiowałam wersje oryginalne. Harmonia i melodia tych kompozycji była zachwycająca, a połączenie z tekstami Tuwima dało utwory wyjątkowe. Praca nad płytą była frajdą. My, jako dorośli sentymentalnie wracamy to takich bajek, do takich utworów, które sprawiają, że budzi się w nas dziecko, zwyczajna, beztroska radość. Na płycie są również piosenki balladowe, smutniejsze na przykład \"Rok i bieda”. Te chyba najbardziej lubię.
• Niedawno brała pani udział w nagraniu płyty niezwykłej: \"Wasowski odnaleziony”. Nawet, jeśli jeszcze ktoś nuci jego piękne piosenki, to nie zawsze pamięta o kompozytorze. Niektórym wydaje się, że już \"niemodny”, a tymczasem w pani wykonaniu znów zachwyca
– Wasowski to dla mnie mistrz kompozycji i interpretacji. Potrafił być niezwykle logiczny w muzyce. Jego utwory nadają się do interpretacji jazzowych. Nagrałam piosenkę \"Lubię być szczęśliwa” napisaną do słów Antoniego Marianowicza. Jak dla mnie, ta muzyka się nie starzeje.
• Jakie utwory z tej płyty pani najbardziej lubi?
– Najbardziej zżyłam się z piosenką, którą śpiewam, siłą rzeczy musi mi się ona najbardziej podobać. \"Lubię być szczęśliwa” i jestem szczęśliwa, że ją śpiewam. Najbardziej wzruszająca jest \"Śmierć ptaka” ze słowami Jerzego Przybory. Lubię też duety: z Anią Jopek, Ireną Santor i Moniką Borzym.
• Śpiewa pani w duecie z Jerzym Wasowskim. Pamiętam, kiedy przed laty zaśpiewała Natalie Cole z ojcem uznano to za wydarzenie epokowe. Jak to jest naprawdę? Czy to takie trudne wyzwanie?
– Ja tylko musiałam po prostu wejść do studia i zaśpiewać. To Krzysztof Herdzin wykonał tę olbrzymią robotę z synchronizacją. Trzeba było dopasować intonację, rytm, a także, w miarę możliwości, pozbawić szumów te stare nagrania. Zaaranżowanie orkiestry na pewno było nie lada wyzwaniem. Jeżeli chodzi o mnie, to jestem wyćwiczona w dopasowywaniu się do innych wykonawców – śpiewanie m.in. w chórkach nauczyło mnie tej sztuki. A nagranie z Jerzym Wasowskim dodatkowo nauczyło mnie dbałości o interpretację tekstu i było wspaniałym przeżyciem.
• Chórki nie są więc gatunkiem podrzędnym?
– Przeciwnie: trzeba być profesjonalistą, żeby w nich śpiewać. Trzeba umieć się odnaleźć w harmonii, śpiewając konkretne głosy, często niełatwe, bardzo lubiłam to.
• Ostatnio bywała pani w Lublinie.
– Chętnie przyjeżdżam do Lublina i Lublin przyjmuje mnie chętnie, a ostatni projekt – zapis koncertu z Teatru Starego – związał mnie z tym miastem. Z przyjemnością mieszkam na Starym Mieście, skąd mam dwa kroki do teatru. Niebawem znów przyjadę: będę jurorem Ogólnopolskiego Konkursu Piosenki Rozrywkowo-Jazzowej. Zdarzyło mi się już parę razy jurorować w konkursach piosenki dziecięcej i młodzieżowej, i muszę powiedzieć, że byłam pod wrażeniem tego, jak dzieci śpiewają. Pamiętam nawet dziewczynkę wykonującą moją piosenkę, pamiętam też swoje skrępowanie podczas obrad. W tym wieku śpiewa się chętnie i ładnie. To później, już jako ludzie dorośli, wstydzimy się czasem śpiewać. Sama przez moment miałam taki problem, mimo że chodziłam do szkoły muzycznej.
• Wracając do nagrania w Lublinie płyty \"Wieczorem” do tekstów Józefa Czechowicza. Wzięło w nim udział wielu wykonawców m.in. Kuba Badach i artyści lubelskiej sceny muzycznej. Czy mogła pani sobie wybrać wiersz, który zaśpiewa?
– Nie, nie miałam na to żadnego wpływu. Ja byłam tylko jednym ogniwem tego projektu. Ktoś, kto odpowiadał za całość – czyli Włodek Pawlik – przydzielił każdemu z wykonawców konkretny tekst. To jego płyta i nie czuję, że mogłabym grymasić czy choćby wybierać to, co mi się podoba. My, wykonawcy jesteśmy tylko narzędziami. To tak, jak w orkiestrze – wszyscy, nawet solista, muszą słuchać dyrygenta. I tak jest dobrze.
• Wachlarz gatunków muzycznych, jakie panią interesują i w jakich pani nagrywa, jest bardzo duży. Śpiewała pani z Cesarią Evorą i teraz piosenki dla dzieci. Czy zatrzyma się pani w tych poszukiwaniach, w tej muzycznej drodze?
– Rzeczywiście, wciąż eksperymentowałam, próbowałam różnych smaków: od muzyki afrykańskiej, bałkańskiej, przez Caminho, inspiracje brazylijskie po muzykę poważną, współpracę z Nahornym, który między innymi gra Szopena (swoją drogą, zdjęcia na płytę \"Chopin. Genius Loci” robiliśmy właśnie w Lublinie). Jak widać, inspiruje mnie wiele. Ostatnio Wasowski i Lutosławski narobili trochę zamieszania. Ja biorę się do pracy spontanicznie. Co dalej? Nie wiem. Jaka powinna być moja następna płyta? Na pewno będzie trochę inna niż poprzednie.
• Proszę się przyznać: słucha pani czasem disco-polo?
– Akurat disco-polo nie. Dla każdego co innego jest dobrą muzyką – nie tylko jazz, Wasowski czy muzyka poważna. Ja umiem docenić, jeśli coś jest dobrze wyprodukowane, wykonane i słucha się tego też dobrze. Tak więc lubię posłuchać George\'a Michaela czy Michaela Jacksona. Z polskich wykonawców ostatnio moją uwagę zwrócił młody piosenkarz Dawid Podsiadło: ma fantastyczny głos, duży potencjał. Też z uwagą śledzę scenę alternatywną z takimi wykonawcami jak Fismoll. Kibicuję wszystkim, którzy chcą coś tworzyć.
• Mówi się, że jest pani nostalgiczna.
– Staram się równoważyć poziom radości i smutków, choć muszę przyznać, że bardziej wzruszają mnie smętne melodie. Sama sobie dozuję takie emocje. W smutku jest też coś ładnego, ale staram się nie wciągać w to innych.
Dorota Miśkiewicz: Następna płyta będzie trochę inna
Rozmowa z Dorotą Miśkiewicz, wokalistką.
- 22.11.2013 15:05

Reklama













Komentarze