Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wnuk Jacka Kuronia: Polityka to ostatnia rzecz, którą chciałbym się zajmować

Mój dziadek, Jacek Kuroń, mówił, że jest socjalistą, jego ideą było pomaganie ludziom. Kiedy założył czapkę kucharską i zaczął rozdawać zupę, to czuł, że trzeba ponosić ciężar przemian ustrojowych. A te oznaczały, że jednym powodzi się lepiej, a drugim gorzej. I ci, którym się udało, muszą oddać swój czas, energię innym. Ja chcę to samo robić w \"Kuroniówce”.
Wnuk Jacka Kuronia: Polityka to ostatnia rzecz, którą chciałbym się zajmować
Jakub Kuroń
Rozmowa z Jakubem Kuroniem, szefem gastronomii fundacji \"Kuroniówka”, autorem książki \"Kuroniowie przy stole”

• Gotowanie ma pan w genach?
– Pradziadek Henryk był specjalistą od zup. Szykował zazwyczaj potężny gar, żeby starczyło na kilka dni, również dla niespodziewanych gości, których nigdy w domu nie brakowało. Jego maksyma \"gościa lepiej zabić, niż nie nakarmić” funkcjonuje w naszej rodzinie do dzisiaj. Dziadek Jacek był człowiekiem idei i gotowanie było dla niego zbyt przyziemnym zajęciem. Ale to właśnie jego kuroniówka, czyli darmowa zupa, przeszła do historii. Nawiasem mówiąc, na pomysł, żeby to była zupa wprost z kuchni polowej, wpadł mój ojciec, Maciej. I właściwie to on był pierwszą osobą w naszej rodzinie, która w pełni oddała się gotowaniu. Gotowanie było jego pasją i pracą. Wkładał w nie naprawdę całe swoje serce.
• A jak to było z panem?
– Ja jakiś czas szukałem swojej drogi w życiu. Studiowałem najpierw socjologię, potem turystykę i rekreację. Ale coś jednak jest w genach, bo skończyło się na gotowaniu… Zresztą, było ono wpisane w całe nasze barwne rodzinne życie w domu w Izabelinie; czworo dzieci, cztery psy, rodzice… Tata od małego włączał nas w gotowanie. Zaczęło się od najprostszych czynności; pomocy przy sałatkach, sosach, a potem byliśmy wtajemniczani w coraz poważniejsze potrawy. U nas gotowali wszyscy, a ja to naprawdę lubiłem.
• Życie rodzinne Kuroniów toczyło się wokół stołu?
– Wszystkie rzeczy – te ważne i te błahe – odbywały się w kuchni, przy kuchennym stole. Stąd zresztą tytuł książki \"Kuroniowie przy stole”. Tam się siedziało, jadło, piło, rozmawiało. Każda dobra impreza kończy się w kuchni, mawiał mój ojciec. I tak faktycznie było. W kuchni, przy okazji gotowania, przeprowadziłem z tatą najważniejsze rozmowy. Przy wędzarni spędziliśmy wiele godzin, gdyż tato uwielbiał kiełbasy i wędliny własnego wyrobu. To była ciężka praca, ale przy tej wielkiej misce mięsa zawsze się rozmawiało. Te rozmowy pamiętam do dziś.
• Dom Kuroniów był pełen ludzi?
– U nas zawsze było dużo ludzi i dużo jedzenia! Tato był bardzo otwartym człowiekiem. Moim kolegom kazał zwracać się do siebie po imieniu: \"Nie jestem żaden pan, ale Maciek” mówił. Proszę sobie wyobrazić – facet prawie dwa metry wzrostu, sto czterdzieści kilo wagi i każe mówić do siebie \"Maciek”! To było dla chłopaków trudne, bo po prostu czuli do niego szacunek. Ale mówię o tym, żeby pokazać, jak mój ojciec traktował ludzi; zawsze jak równych sobie. Takie podejście miał do mnie i mojego rodzeństwa, tak traktował wszystkich innych.
• Nie bawił się w konwenanse, podobnie jak jego ojciec Jacek Kuroń?
– Konwenanse były dla niego zdecydowanie drugorzędną sprawą. Podobnie jak dla dziadka; Jacek Kuroń miał swoją dżinsową koszulę, ale też swoje żelazne zasady. Mamy dziś wielu świetnie ubranych polityków, którzy jedynym, czym mogą się pochwalić, to nienagannym
PR-em.
• W pana książce wyraźnie widać podobieństwa między dziadkiem, ojcem, panem…
– Mnie ukształtował mój ojciec, mojego ojca jego ojciec. Każdy z bohaterów mojej książki wzajemnie na siebie wpływał, kształtował się pod wpływem swoich bliskich. To nie tylko podobieństwo zewnętrzne, tak wyraźnie widoczne na zdjęciach, ale przede wszystkim wspólnota wartości, zasad, tradycji. I to chciałem pokazać. Pisząc tę książkę, myślałem o tych członkach mojej rodziny, którzy już odeszli, ale też o sobie, o swojej córce, która kiedyś ją przeczyta i zrozumie wiele rzeczy. Tak jak ja po latach zrozumiałem, dlaczego ojciec godzinami kazał mi kręcić majonez. Dlaczego lepiej zrobić kiełbasę, niż kupić ją w supermarkecie. I nie chodzi tylko o smak, ale o coś dużo ważniejszego.
• W pana książce historia rodziny przeplata się w przepisami kulinarnymi. I muszę przyznać, że samej historii i rodzinnych anegdot starczyłoby
na potężne dzieło…
– Najtrudniejsze było pierwsze zdanie, a potem już poszło! Uświadomiłem sobie, że materiału mam na dwie, trzy albo cztery książki. Ale też muszę powiedzieć, że zadanie miałem chwilami niełatwe. O ojcu mogłem pisać tak, jak go widziałem i pamiętam jako syn. Ale już o dziadku Jacku i babci Gai bałem się pisać tak zwyczajnie, osobiście. To postacie-symbole, tyle o nich napisano i powiedziano… Obawiałem się, że odezwą się \"specjaliści” od Jacka Kuronia i zarzucą mi, że nie pokazałem go tak, jak trzeba. A ja chciałem uniknąć patosu, opowiedzieć o ludziach z krwi i kości, pokazać nas zwyczajnie, od kuchni.
• Pana ojcu by się ta książka spodobała?
– Ojciec nigdy, przez całe swoje życie, o nikim nie powiedział nic złego. Taki miał po prostu charakter. Sądzę więc, że byłby zadowolony. W książce umieściłem 72 przepisy, również rodziców ojca Gai i Jacka Kuroniów, ale też rodziców mamy Benedykta i Krystyny Liszkiewiczów. Jest także wiele przepisów mojego taty. Wybrałem je sam, pamiętając, co lubił gotować i co świetnie mu wychodziło: wątróbka po żydowsku, polędwiczki grillowe… To potrawy Kuroniów, które rzeczywiście gotujemy.
• Pana rodzeństwo też ma takie serce do gotowania?

– Mój starszy brat Jasiek też gotuje – w końcu razem spędziliśmy w rodzinnej kuchni wiele godzin. Moja młodsza siostra specjalizuje się w słodkościach. Wydaje mi się jednak, że od małego przejawiałem największą kulinarną ciekawość. Dzisiaj jeżdżę po Polsce, szukam ginących przepisów na dobrą kuchnię. To moja pasja, rodzaj misji, w końcu zawód.

• To chyba teraz pora na program kulinarny? Maciej Kuroń zasłynął przecież swoim \"Gotuj z Kuroniem”...

– Rzeczywiście, pomyślałem o tym, gdy skończyłem książkę. Siadłem i zapytałem: Co teraz? Pora na program kulinarny. To byłaby polska kuchnia w nowej odsłonie, łącząca smaki w nowoczesny sposób.

• Nazwisko Kuroń to w naszym kraju symbol wolnej Polski. Niejedna partia chętnie widziałaby pana w swoich szeregach. Nie kusi pana kariera polityka?

– Robię to, co kocham i umiem robić. Gotowanie łączy ludzi, a ja spotykam na swojej drodze fantastycznych, mądrych, interesujących ludzi. Nie mam wrogów i chcę, żeby tak zostało. Polityka jest ostatnią rzeczą, którą chciałbym się w życiu zajmować. Ale jest coś, co mnie łączy z Jackiem Kuroniem. Dziadek mówił, że jest socjalistą, jego ideą było pomaganie ludziom. I ja też chcę pomagać ludziom. Ale tę ideę będę realizował nie w polityce, ale w fundacji \"Kuroniówka”.

• Nazwa pochodzi od słynnej, darmowej zupy Jacka Kuronia…

– Kiedy dziadek założył czapkę kucharską i zaczął rozdawać zupę, to czuł, że trzeba ponosić ciężar przemian ustrojowych. A te oznaczały, że jednym powodzi się lepiej, a drugim gorzej. I ci, którym się udało, muszą oddać swój czas, energię innym. Ja chcę to samo robić w \"Kuroniówce”. Planujemy otworzyć w Warszawie nowoczesny bar mleczny \"Kuroniówka” serwujący proste, tanie i smaczne dania. To będzie lokal dla wszystkich; dla studentów, osób starszych, tych, którym się gorzej wiedzie. Jeśli dwie osoby zapłacą za swoje danie, trzecia – ta najbardziej potrzebująca – dostanie je za darmo. Wprowadzimy tym samym w życie ideę społecznej ekonomii i w jakiś sposób podtrzymamy tradycję Jacka Kuronia i jego kuroniówki. Jeśli uda się w Warszawie, to chcemy ten schemat przenosić dalej, tak by kolejne \"Kuroniówki” powstawały w Lublinie, Gdańsku, Poznaniu…

• Swoją córkę uczy pan już gotować?

– Ma dopiero rok i cztery miesiące, ale uwielbia kuchnię i ciekawi ją wszystko, co się dzieje przy stole. Na pewno będziemy razem gotować. Choćby dlatego, że nic nie zacieśnia bardziej rodzinnych więzi.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama