Reklama
„Baśń” Jonas T. Bengtsson
Nich nikt nie sugeruje się tytułem i nie liczy na opowieść do poduszki. Kolejna powieść autora „Submarino” jest równie mocna i zimna jak wcześniejsza. A spokojna narracja i jej rytm to tylko środek by wzmocnić efekt.
- 08.12.2013 13:58

„Słownik terminów literackich” charakteryzuje jeden z podstawowych gatunków epickich jakim jest baśń jako ten, który pozwala bohaterom – mówiąc najprościej - swobodnie przekraczać granice między światem realnym a nadnaturalnym.
Już po kilkudziesięciu stronach czytelnik ma nadzieję, że bohaterowie poruszają się głównie po tym wykreowanym, magicznym świecie. Liczy na to, że historia chłopca, potem nastolatka i dorosłego mężczyzny oraz jego ojca nie jest realna. Że opresja, taka niedopowiedziana katastrofa, gdzieś nad nimi zawieszona, nie jest z naszego świata.
Poznajemy bohaterów jak poruszają się z miasta do miasta, żyją dzięki dorywczym zajęciom ojca. Cały dobytek maja w walizkach, świat chłopca to kolejne wynajęte pokoje. Nie chodzi do szkoły, ciągle przed czymś uciekają. Czytelnik daje się uwieść temu napięciu, tej narracji, która sprawia, że inne zajęcia i terminy przestają być ważne. Zamiast „rzucenia okiem” na nowa książkę, wpadamy w tekst na kilka godzin. Trochę jak dziecko, które dostaje przygodową powieść. Albo zbiór baśni.
Po zamknięciu ostatniej strony i spojrzeniu na tytuł nachodzi refleksja, że drugo- i trzecioplanowi bohaterowie, których spotyka narrator mają w sobie coś z bytów nadnaturalnych. Kobieta bez twarzy, właściciel zakładu stolarskiego, siostra przyrodnia, wszystkie dziewczyny z którymi narrator się wiąże czy w końcu dziwny Niemiec, który zamienia masarnię w galerie sztuki i wystawia obrazy głównego bohatera. Nawet ciotka, babka i dziadek. Trochę jak mieszkańcy planet odwiedzanych przez Małego Księcia.
Ale nawet ta „baśniowa” refleksja nie łagodzi przejmującego klimatu tej opowieści. Nie łagodzi życiowych opresji jakie spotykają syna i ojca. Nawet gdy się wyjaśnia dlaczego uciekają, co złego tkwiło w przeszłości.
Autor już w „Submarino” udowodnił, że budowanie klimatu z pozoru nieistotnych scen to jego atut. Tu też manipuluje czytelniczą wyobraźnią. Trzeba być bardzo osadzonym w miejscu w którym czytamy „Baśń” by nie poddać się lodowatemu słonemu wiatrowi z wioski dziadków czy poczuć na plecach efekty basenowych termicznych treningów.
Dlaczego dobrze się to czyta? Wszak lubimy gdy to jakiś rycerz zabija smoka, a nie my.
agdy
„Baśń” Jonas T. Bengtsson
Przekład z języka duńskiego Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Czarne Wołowiec
Reklama












Komentarze