• Wygrała pani pierwszą polską edycję MasterChefa. A komu kibicowała pani w tej edycji?
– Oglądając program telewizyjny, kierujemy się w naszych ocenach subiektywnymi odczuciami. Nie powinniśmy jednak zapominać, że akurat w programie kulinarnym o przejściu do następnego etapu, lub nawet o wygranej, powinien decydować smak przygotowanego dania, a nie sympatia, jaką darzymy danego uczestnika. Zdecydowanie wolę zostawić rozstrzygnięcie tego problemu jurorom, chociaż muszę przyznać, że kiedy Charles \"oddawał fartucha”, zakręciła mi się łza w oku. To był bardzo wzruszający moment. Tym bardziej, że właściwie byłam pewna, że będzie w finale, a nawet uważałam, że ma duże szanse na tytuł. Jestem jednak pewna, że jeszcze niejedno o nim usłyszymy! To niesamowicie charyzmatyczny człowiek.
• Czy to, co widać na ekranie, rzeczywiście oddaje emocje, które towarzyszą uczestnikom programu?
– Telewizja nie jest w stanie przekazać emocji, które szaleją w uczestnikach, a czasami nawet w jurorach. Program trwa godzinę (łącznie z reklamą) i przez tak krótki czas można pokazać tylko bardzo skróconą wersję. To tylko okruchy tego, co dzieje się naprawdę. Momenty, kiedy kamery gasną są również pełne uczuć; śmiechu, rozmów, poznawania nowych ludzi, nawiązywania przyjaźni, długich dyskusji, a nawet kłótni. Tych momentów właśnie najbardziej mi brakuje. Niemożliwością jest oczywiście pokazanie wszystkiego, ale często takie chwile są bardziej wzruszające niż te, które wychwyciła kamera.
• Przyglądała się pani potrawom uczestników tej edycji i myślała: Ja bym to zrobiła inaczej... A może: to warto wypróbować...
– Podejrzewam, że każdy, kto nie brał udziału w MasterChefie myśli sobie, siedząc wygodnie na kanapie, że zrobiłby to inaczej. Ponieważ jednak doświadczyłam na własnej skórze, w jakim stresie trzeba przygotować potrawy, doceniam każde danie, które zostało podane jurorom. Warunki kuchni domowej, której najmniejszy zakamarek jest nam doskonale znany, gdzie pieczołowicie przygotowujemy potrawy ze składników, które w spokoju i z rozmysłem w tym celu zakupiliśmy, są nieporównywalne z warunkami, w jakich trzeba przygotowywać dania pod presją czasu, jurorów i – nie zapominajmy o nich! – kamer...
• Poszła pani do MesterChefa, ponieważ....
– Namówił mnie do tego mój mąż. Zaproszenie do wzięcia udziału w castingu dostałam na mojego bloga. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa zmierzyć się z kulinarną przygodą tego formatu. Na szczęście, Uli, mój mąż, wiedział lepiej.
• Czy po programie pani życie się zmieniło? Jakie marzenia zrealizowała pani dzięki temu programowi?
– Moje życie zmieniło się diametralnie. Nareszcie mogę poświęcić się temu, co kocham najbardziej: gotuję, piszę o tym, dzielę się z innymi moimi przepisami, uczę. Największym szczęściem dla mnie jest, kiedy uda mi się kogoś zainspirować. A udało mi się to już podobno parę razy... Poza tym walczę o zrealizowanie mojego największego marzenia. Urzędowe drogi okazały się trochę kręte, ale mam nadzieję, że najpóźniej na wiosnę otworzę moją restaurację \"Ritz” w Gdańsku.
• W książce \"Dom pełen smaku”, która właśnie się ukazała, zabiera pani czytelników kulinarną podróż do swojego rodzinnego domu, dzieciństwa, wspomnień. Jaka jest ta pani kuchnia pełna smaków?
– \"Dom pełen smaku“ to nie tylko książka o moim dzieciństwie. To książka o mnie, o moim życiu. Zdradzam w niej nie tylko sekrety mojej kuchni, ale również otwieram drzwi do mojego domu. Mam nadzieję, że w końcu ludzie poznają mnie, Basię Ritz, a nie Basię z MasterChefa widzianą okiem reżysera. Pyta pani, jaka jest moja kuchnia. Odpowiem cytatem z mojej książki. \"Nie tworzę swoich potraw dla poklasku, lecz najczęściej dla męża i rodziny, dla wspólnych chwil, dla zwykłego poczucia dobrostanu i tego ciepła, które jak gorąca zupa w mroźny dzień potrafi dobrze ogrzać oraz dodać otuchy.” Gotowanie z taką intencją sprawia, że wszystko, co serwuję smakuje lepiej, jest \"pełne smaku” w każdym znaczeniu.
• Jest książka, będzie program kulinarny?
– W ciągu ostatniego roku było naprawdę wiele projektów, lecz żaden nie został zrealizowany. Szczerze mówiąc, nie martwi mnie to, ponieważ gotowanie do kamery jest co prawda niesamowicie zabawne, ale z \"prawdziwym” gotowaniem nie ma to wiele wspólnego. Poza tym, nie brałam udziału w MasterChefie, żeby zostać gwiazdą telewizji. Wzięłam udział w programie, ponieważ moją pasją jest gotowanie, a marzeniem otworzenie restauracji i gotowanie dla gości, którzy do mnie będą przychodzili. Mimo wszystko, jeżeli czas na to pozwoli, a projekt będzie godny uwagi, nie wykluczam i takiej możliwości! Tak jak już pisałam, telewizja może być naprawdę dobrą zabawą...
• Tytuł Masterchefa nobilituje i zobowiązuje. Myślę o spotkaniach, warsztatach, czy choćby o tej książce. Czy poza \"zawodowym gotowaniem” ma pani dziś jeszcze czas, żeby po prostu gotować dla rodziny?
– Na szczęście, tak. Zresztą, potrawy do książki powstawały w dużej mierze w domu moich rodziców, więc moja rodzina była zachwycona. To nie było przygotowanie jednej potrawy, która ma tylko dobrze wyglądać na zdjęciu, to była wielka uczta! Niesamowity stres, ale również niesamowita zabawa. Wspólne celebrowanie jedzenia przy stole pełnym potraw, opowieści rodzinne, dużo śmiechu, wspomnień i wzruszeń. Niezapomniany okres.
• Jakie dania przygotuje pani na wigilię? Tradycyjne, czy autorskie i nowatorskie?
– Wigilia jest u mnie w domu zawsze tradycyjna. Jak co roku na stole zagości 12 dań. Oczywiście, nie możemy obejść się bez barszczu, uszek, ryby smażonej, ryby w galarecie, pierogów z kapustą i z grzybami, makiełek... Zresztą, co ja tu opowiadam! Podejrzewam, że w każdym polskim domu jest podobnie. Nie byłabym jednak sobą, gdybym, jak co roku zresztą, nie przemyciła czegoś \"swojego”... W tym roku zrobię sałatkę śledziową, ale zamiast tradycyjnej śmietany zakropię ją tylko oliwą i podam z lodami z wasabi (zielony japoński chrzan). Moi rodzice nie mieli jeszcze okazji skosztować tej autorskiej potrawy, a jestem pewna, że im zasmakuje.
Gotuję, piszę, uczę: Rozmowa z Basią Ritz
Rozmowa z Basią Ritz, zwyciężczynią pierwszej edycji MasterChefa i autorką książki \"Kuchnia pełna smaku”.
- 06.12.2013 14:33

Reklama













Komentarze