Czy Polacy są gotowi na czterodniowy tydzień pracy?
W teorii polski etos pracy jest wciąż wysmarowany w prostych frazach: od poniedziałku do piątku, od rana do popołudnia, najlepiej w biurze. W praktyce już dawno tak nie jest. Realia są o wiele bardziej poplątane, a polska gospodarka pracuje na dwóch równoległych silnikach.
Jak zauważa Paweł Stefański, Prezes Zarządu Horyzont Capital, jednej z czołowych firm realizujących pożyczki dla firm w Polsce:
„W naszym społeczeństwie coraz rzadziej mamy do czynienia ze standardową pracą od poniedziałku do piątku i od rana do popołudnia. Tak działa tylko mniej więcej połowa rynku pracy. Druga połowa to praca również w weekendy albo głównie w weekendy, w nocy w niestandardowych godzinach, praca zadaniowa, z mocno wydłużonym dniem pracy i dłuższą przerwą przed kolejnym długim dniem. Przykładowo u nas nie obowiązujemy standardowy podział pracy od 8-16, dostosowujemy czas elastycznie do potrzeb naszych klientów”
I tu właśnie pęka pierwsza iluzja. Czterodniowy tydzień pracy nie jest jedynie kwestią skrócenia godzin w korporacji. Dotyka wiele branż; gastro, ochrony, handlu, transportu, służby zdrowia, produkcji, branż finansowych i IT. Polska podobnie jak wiele krajów Zachodu znalazła się w miejscu, gdzie pytanie przestało brzmieć czy to w ogóle możliwe i zamieniło się w bardziej praktyczne jak to zrobić, żeby nie wysadzić gospodarki w powietrze. W 2025 roku ruszył pilotaż skróconego tygodnia pracy. Ograniczony, obudowany warunkami i zastrzeżeniami, ale świadczący o tym, że w administracji zapadła decyzja. Sprawdzimy to na żywym organizmie.

W Polsce trwa pilotażowy program, za który odpowiada Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, ma on dać odpowiedź na pytanie, czy skrócenie czasu pracy sprawdzi się? Od 1 stycznia 2026 roku planuje się szeroko zakrojony pilotaż w ok. 5000 pracowników w różnych firmach. W obecnym stanie prawnym taki system jest możliwy za zgodą pracownika i pracodawcy, zazwyczaj wiąże się z wydłużeniem godzin pracy w dni robocze, np. do 10 godzin dziennie, przy zachowaniu 11-godzinnego odpoczynku dobowego. Jak działa 4-dniowy tydzień pracy w Polsce.
- Pilotaż: Od 1 lipca 2025 roku do końca 2025 roku trwa pilotażowy program skróconego tygodnia pracy, którego celem jest przetestowanie różnych modeli organizacji czasu pracy w firmach prywatnych.
- Szeroki pilotaż: Od 1 stycznia 2026 roku planowany jest kolejny, szerszy pilotaż obejmujący ok. 5 000 pracowników.
- Wynagrodzenie i zatrudnienie: W ramach pilotażu wynagrodzenia pracowników pozostają bez zmian, a liczba zatrudnionych nie ulega zmniejszeniu.
Pilotaż czterodniowego tygodnia pracy w Polsce budzi sporo kontrowersji, a krytycy wskazują na poważne wady programu. Podkreśla się jego ograniczony zasięg i brak systemowego podejścia obejmuje zaledwie garstkę wybranych podmiotów i stanowi tylko tymczasowy eksperyment, bez realnego wpływu na rynek pracy. Zarzuca mu się też faworyzowanie dużych firm (zwłaszcza państwowych) przy jednoczesnym pomijaniu mniejszych przedsiębiorstw i kluczowych sektorów, takich jak ochrona zdrowia czy edukacja dziedzin dotkniętych przepracowaniem, w których czterodniowy tydzień najtrudniej wdrożyć. Ponadto założenia pilotażu zupełnie nie przystają do realiów pracowników zmianowych ani samozatrudnionych, których w ogóle nie uwzględniono. Wielu obserwatorów ocenia, że ten rządowy eksperyment jest oderwany od rzeczywistości bardziej pokazowy niż praktyczny i nie oferuje wiarygodnych danych ani rozwiązań.
Pracujemy dłużej niż większość Europy, choć nie najskuteczniej
W polskiej debacie o skracaniu tygodnia pracy często pada argument: „Polacy pracują dużo”. I to wcale nie mit. Eurostat pokazuje, że w całym cyklu życia zawodowego Polak spędza w pracy więcej lat niż większość mieszkańców Europy Południowej, a nawet Zachodniej.
To nie jest tylko anegdota o „ciężko pracującym narodzie”. To konkret: ponad 39 lat aktywności zawodowej kontra średnio 37 w UE. Różnica niby niewielka, ale w praktyce to dwa dodatkowe lata telefonów, maili, logistycznego stresu i negocjacji. Jednocześnie dane o produktywności pokazują, że ilość pracy nie przekłada się liniowo na jakość. Polak produkuje w jednostce czasu znacznie mniej wartości ekonomicznej niż np. pracownik holenderski, duński czy szwedzki. Można więc pracować mniej, ale mądrzej i mieć z tego większy efekt.

W największym uproszczeniu praca po 50 godzin tygodniowo to paliwo przemysłu XIX wieku. Nowoczesne gospodarki opierają się na kompetencjach, technologii, automatyzacji i strukturach, które średnią godzinę pracy zamieniają na złoto. Kilka dekad danych OECD pokazuje to aż do bólu klarownie. Tam, gdzie kraje bogaciły się, liczba przepracowanych godzin spadała. Krzywe idą w przeciwnych kierunkach PKB per capita do góry, a faktyczny czas pracy stopniowo w dół.
Czy cztery dni są więc rozwiązaniem?
Może. Ale nie dla wszystkich i nie od razu. W kraju, w którym kawiarnię prowadzi się siedem dni w tygodniu, a linie magazynowe pracują przez całą dobę, czterodniowy tydzień pracy nie da się przykleić taśmą jak nowego regulaminu do drzwi w recepcji.
To wymaga przebudowy procesów, systemów rozliczeń, grafiku i mentalności. Wymaga od szefów zaufania i mierzenia efektów. Wymaga od pracowników dyscypliny i odpowiedzialności. Wymaga od państwa słuchania nie tylko LinkedInowych ekspertów z open space, lecz także przedsiębiorców z prowincji, samozatrudnionych, sezonowców, ratowników, pielęgniarek i kierowców.
Błędem byłoby kopiować model Holandii i wierzyć, że wystarczy zamknąć biura w piątki. W Polsce potrzebna będzie wersja hybrydowa — połączenie skróconego czasu pracy dla części zawodów, elastyczności dla innych i prawo do odpoczynku jako fundament.
Jesteśmy gotowi w połowie - Polacy chcą, gospodarka jeszcze nie umie
Jeśli zadać pytanie wprost, odpowiedź brzmi tak: Polacy są gotowi mentalnie, ale nie są gotowi organizacyjnie. Serce chce, gospodarka jeszcze nie umie. Polacy coraz wyraźniej pragną pracować mniej, ale żyć lepiej. Czterodniowy tydzień pracy staje się symbolem tej aspiracji do większej równowagi, godności i nowoczesności. Z drugiej strony twarda rzeczywistość gospodarcza, rozwarstwienie zawodowe i niespójna polityka publiczna pokazują, jak daleka droga dzieli nas od wdrożenia takiego modelu na szeroką skalę.
Ale coś się zmienia. Pokolenie, które nie chce żyć w pracy, a pracę traktuje jako narzędzie, a nie tożsamość, zaczyna przejmować rynek. Pandemia zburzyła wiele mitów. I w końcu, po raz pierwszy od lat, to nie politycy, lecz zwykli pracownicy i przedsiębiorcy pytają: czy to nie jest ten moment? Czy Polskę stać, aby pracować mądrzej, a nie dłużej?
To pytanie, które nie dotyczy wyłącznie kalendarza. Dotyczy tego, jak chcemy żyć jako społeczeństwo, jako rodziny, jako ludzie. I jak długo jeszcze będziemy uczyć dzieci, że sukces mierzy się godzinami spędzonymi w biurze.













Komentarze