Pojawienie się Jarosława Kaczyńskiego na ECR Kongresie Młodych w Lublinie było drugim najważniejszym wydarzeniem dnia w Lubelskim Centrum Konferencyjnym przy ulicy Artura Grottgera 2. Wcześniej do miasta przyjechał bowiem prezydent Karol Nawrocki. Prezes Prawa i Sprawiedliwości wystąpił kilka godzin po nim. Temat? „Przyszłość Polski w Europie”.
Trudny sojusz z USA
Kaczyński mówił o „trudnym sojuszu” ze Stanami Zjednoczonymi. Podkreślał, że nie dotyczy to tylko czasów rządów prezydenta Donalda Trumpa. Ale dodawał, że mimo to Amerykanie są nam „bezwzględnie potrzebni, ponieważ jedynym państwem, które potrafi powstrzymać Rosję”.
- Rosjanie liczą się z tym, bo wiedzą, że Stany Zjednoczone są od nich silniejsze militarnie. To one są więc głównym gwarantem bezpieczeństwa Europy. Zwłaszcza tej odzyskanej, do której należymy. Musimy z nimi utrzymywać dobre relacje. Opowieści o zabezpieczeniu bezpieczeństwa Europy w inny sposób są jedynie marzeniami. Samodzielność strategiczną Europy można by osiągnąć tylko, gdyby Unia zbudowała armię porównywalną z amerykańską. Trump postuluje, żeby państwa wydawały 5 proc. PKB na obronę. Unia Europejska ma PKB na poziomie 19 bilionów dolarów. 5 proc. to 950 miliardów rocznie. To suma porównywalna z amerykańskimi wydatkami wojskowymi. Pozwoliłaby utrzymać potężną armię, silną flankę wschodnią, południową i zaczątki flanki północnej. Żeby to było możliwe, Unia musiałaby być albo bardzo zintegrowanym sojuszem, albo mieć jedną wspólną armię. W obecnym kształcie Unia nie jest w stanie czegoś takiego stworzyć.
- Dostrzegam też trend szukania bezpieczeństwa Polski w Chinach. To marzenia bez podstaw. Polska polityka musi pozostać zakorzeniona w Zachodzie i w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Trzeba opierać się na realiach. Realnym sojusznikiem są USA. Plan Trumpa, który zakłada Pax Americana z udziałem państw demokratycznych, jest dla nas interesujący. Każde państwo miałoby przeznaczać 5 proc. PKB na obronę. Przy udziale krajów azjatyckich suma byłaby jeszcze większa. To koncepcja oparta na suwerenności państw - mówił Kaczyński.
Rosja to imperializm i szowinizm
Prezes Prawa i Sprawiedliwości dużą część swojego wystąpienia poświęcił analizie natury państwowości Rosji i politycznych motywów, które kierują Władimirem Putinem, od trzech lat kontynuującym pełnoskalową wojnę i rozlew krwi na Ukrainie.
- W czasie spotkania z bliskimi współpracownikami Trumpa mówiłem o sposobie powstrzymania Rosji. Mówiłem o kilku zasadniczych prawdach. Nie zgadzam się z tezą pewnego filozofia, że Rosję można zrozumieć przez lekturę Dostojewskiego. I za jego „Braćmi Karamazow”: istnieje czyste, bezinteresowne zło. Uważam, że Rosja działa racjonalnie ze swojego punktu widzenia. Jest to punkt widzenia państwa, którego sensem istnienia jest budowanie imperium bez granic. Kiedy mój brat mówił, że współczesna Rosja to imperializm i szowinizm, spotkał się z gwałtownymi protestami polityków poprawnych politycznie. A to była prawda. Rosją kierują dziś te motywy. To także stan świadomości dużej części społeczeństwa, poza częścią inteligencji. Powstrzymanie Rosji wymaga użycia argumentów, które przekonają Rosjan, że ich plany są niewykonalne i bardzo kosztowne. Rosjanie są gotowi ponosić ciężkie straty. Jednak muszą widzieć, że konsekwencje ich działań będą jeszcze większe - analizował Kaczyński.
NATO już się wzmocniło. Rozszerzyło się o Szwecję i Finlandię. Szwecja była kiedyś poważną potęgą militarną. Dziś twierdzi, że posiada własne technologie nuklearne i nie potrzebuje cudzej pomocy. To dla Rosji bardzo niedobra sytuacja. Dla Zachodu przeciwnie. Wzmacnia tych, którzy rozumieją, że Rosja musi doznać szeregu poważnych porażek. Na polu bitwy i na innych polach, także tych bez użycia broni. Rosja często myśli w kategoriach przerwy. Nazywa się to pieriedyszka. Dotyczyło to kiedyś terroru, ale dziś dotyczy także polityki. Dziś nie wiemy, czy Rosja dąży do prawdziwego pokoju, czy tylko do kolejnej, dłuższej przerwy. Taka przerwa może być korzystna dla Zachodu i Ukrainy, ale tylko wtedy, gdy potem nie będzie gorzej - dodawał 76-letni polityk.

Atak na Merkel, Konfederację i AFD
Jarosław Kaczyński skrytykował też Angelę Merkel, byłą kanclerz Niemiec, za słowa rzekomo wypowiedziane przez nią w wywiadzie udzielonym węgierskiemu portalowi Partizan. W opracowaniu tej rozmowy niemiecki Bild napisał bowiem, że Merkel miała „obwinić Polskę za wojnę Putina”. W oryginale, co podkreślał chociażby Marek Magierowski, przychylny przecież prawej stronie sporu politycznego były ambasador Polski w USA i Izraelu, takie zdanie nie padło. Był to fake news, co nie przeszkodziło politykowi w rysowaniu wrogiego portretu Merkel.
- Jej polityka była ścisłą współpracą z Rosją. Putin traktował ją różnie, czasem w sposób, który sugerował głębsze zależności. Nie twierdzę, że istniały, ale trudno przejść obojętnie obok faktów. Merkel bała się psów. Jako dziecko została przez jednego pogryziona. Putin przyprowadził na spotkanie z nią wielkiego owczarka kaukaskiego. Pies ważył około stu kilogramów. Siedział obok niej przez całą rozmowę. Mógłby ją zejść. Dla mnie to było pokazanie dominacji. I pewien symbol ich relacji. Do tego dochodziły interesy gospodarcze i możliwe inne elementy współpracy - wyliczał Kaczyński.
Szef PiS obarczył też Merkel odpowiedzialnością za sondażowy wzrost prawicowej niemieckiej partii AFD. Kaczyński nazwał ją formacją „post-nazistowską”. Mówił, że „współpraca z nią jest wykluczona” i podszczypywał Konfederację, która z AFD, na przykład na gruncie europejskim, kooperuje.
Tracimy wartości
Kaczyński nie oszczędzał także premiera Donalda Tuska, z którym niemal od początku istnienia III Rzeczpospolitej toczy zażarty spór o władzę.
- Koncepcja zbrojnego pokoju z USA w centrum, ale z suwerennymi państwami, które zachowują własne decyzje i własną politykę, jest bardzo pociągająca. Polska potrzebuje suwerenności. Tymczasem ją tracimy. Współczesny przykład to sytuacja z podróżą Tuska do Kijowa. Merz i dwaj pozostali politycy nie wpuścili Tuska do głównego wagonu. Nie wiem, czy jechał drugą klasą, ale na pewno nie z nimi. To było przykre. Mam skrajnie negatywną opinię o Tusku, ale jest polskim premierem i nie powinien być tak traktowany. Najgorsze było to, że nic nie zrobił. Posłusznie odszedł. To pokazuje jego zależność wobec Niemiec.
- Tusk zapowiedział też honorowanie wyroku TSUE dotyczącego małżeństw jednopłciowych. Oznacza to, że Polacy będą mogli zawierać takie małżeństwa za granicą, a Polska będzie musiała je uznać wbrew konstytucji. Dochodzą jeszcze kwestie adopcji. To uderza w podstawowe normy i wartości, którymi jako kraj powinniśmy się kierować - puentował prezes Kaczyński.














Komentarze