Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 12 września tego roku. Pan Arkadiusz Jesionek, jak co dzień rano, spacerował ze swoimi trzema psami. W pewnym momencie jeden z czworonogów odłączył się i przez płot zaczął się bawić z psami znajdującymi się na terenie parafii. Nie działo się nic niepokojącego, aż do momentu, gdy pan Arkadiusz usłyszał trzy głośne wystrzały. Niedługo potem jego pies już konał. Żadnych ran postrzałów na ciele jednak nie było.
Kumpel trafił do specjalisty z zakresu weterynarii, który przeprowadził sekcję zwłok. Na wyniki sekcji i dalszy ciąg sprawy trzeba było czekać blisko trzy miesiące. Młyny policyjne mieliły długo. Finalnie po zakończeniu dochodzenia sprawę przekazano do prokuratury.
– Nie znałem wyników sekcji przez wiele tygodni. Ostatecznie pokazała mi je policjantka prowadząca sprawę. Były jednak tylko do wglądu. Tak jak przypuszczałem, przyczyną śmierci mojego psa był rozległy zawał – opowiada załamany pan Arkadiusz. – Miał więcej krwi w klatce piersiowej niż w ciele – dodaje.
Zawał prawdopodobnie był następstwem szoku po usłyszeniu głośnych strzałów. Trudno przypuszczać, by miał być wywołany wysiłkiem fizycznym. Mówimy to o siedmioletnim, zdrowym psie, który codziennie spacerował i biegał z właścicielem.
Rzecz jasna nikt z parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski wersji o strzałach nie potwierdził. Proboszcz Sławomir Laskowski twierdził, że w tym czasie nie było go na miejscu. – Dzień później do mnie zadzwonił i uznał, że jednak był tam rano tego dnia, ale w jasny sposób próbując się wyłgać, stwierdził, że to, co słyszałem, to dźwięk zamykanych klatek. Strzały były trzy, w równym i bardzo krótkim odstępie czasu. A jedynie dwie klatki są obok siebie, a trzecia już jakieś 6 metrów dalej – opisuje pan Arkadiusz.
Proboszcz Laskowski odmówił też komentarza. Na próbę kontaktu z naszej strony odpowiedział smsem, w którym napisał, że jest na pielgrzymce. Przy porannym zdarzeniu obecny miał być rzekomo jeden z pracowników parafii, zajmujący się psami.
– Ich wersja była taka, że nie było żadnych strzałów, a hałas wywołało zamykanie klatki, w której mieszkały parafialne psy. Była nawet wizja lokalna, podczas której sprawdzano te klatki. One nie mogły wywołać takiego huku. To niemożliwe – opisuje pan Arkadiusz. – Podczas zeznań na policji sugerowano mi, że ta sprawa jest przegrana. Jest tu słowo moje przeciwko słowom proboszcza. Decyzja o umorzeniu sprawy nie zaskoczyła mnie – dodaje.
Prokuratura skomentowała decyzję o umorzeniu zdawkowo. W odpowiedzi na nasze zapytanie otrzymaliśmy komunikat, w którym osoba go formułująca nie zadała sobie nawet trudu stosowania znaków przestankowych. Cytat dokładny:
W przedmiotowej sprawie zgromadzono pełny materiał dowodowy w szczególności uzyskano opinię biegłego z zakresu weterynarii na podstawie której została podjęta decyzja o umorzeniu postępowania.














Komentarze