Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Czujemy duży niedosyt, czyli opinie po meczu Polska – Francja na MŚ piłkarek ręcznych

Polskie piłkarki ręczne są już w Rotterdamie, gdzie od czwartku, 4 grudnia rozpoczną rywalizację w fazie głównej mistrzostw świata. Pierwszym rywalem Biało-Czerwonych będą Argentynki. My jednak wracamy do wtorkowej przegranej z Francją po meczu o dwóch różnych obliczach.
Czujemy duży niedosyt, czyli opinie po meczu Polska – Francja na MŚ piłkarek ręcznych
Arne Senstad

Autor: PAP/Marcin Bielecki

Przed zmianą stron nasze rodaczki walczyły jak równy z równym, wielokrotnie prowadząc i pokazując całkiem dojrzały szczypiorniak. Po przerwie Trójkolorowe wrzuciły wyższy bieg, a zmęczone Polki nie były w stanie dorównać kroku przeciwniczkom.

O ocenę spotkania, zakończonego ostatecznie fatalnym wynikiem 28:42, poprosiliśmy sztab szkoleniowy Polek oraz środkową rozgrywającą Karolinę Kochaniak. Przy okazji warto nadmienić, że zmienniczką popularnej „Karo” będzie od czwartku Magdalena Drażyk, która w środę przyleciała do Holandii i zastąpiła w składzie reprezentacji Joannę Granicką.

– Czujemy duży niedosyt, bo przez dużą część meczu pokazałyśmy się z dobrej strony i nie miałyśmy żadnych kompleksów. Nagle, z jakiegoś powodu, czy to rozkojarzenia czy zmęczenia, zaczęłyśmy popełniać proste straty, robić głupie błędy i nie wracać do obrony. Francuzki korzystają z tego w każdym spotkaniu, a nam po prostu zabrakło chłodnej głowy w tych trudnych momentach, gdy przestało nam iść. Ważne, by wtedy na chwilę zagrać spokojniej, mądrzej, trochę przystopować i lepiej zarządzać swoimi siłami. Do Rotterdamu jedziemy jednak w bojowym nastawieniu, bo chcemy wygrać każde spotkanie. Niczego nie będę obiecywać, ale wiem, że jako drużyna pokazałyśmy, nawet przez większość takiemu meczu jak z Francją, że możemy walczyć jak równy z równym. Z trzech naszych rywali na pewno Holandia jest najmocniejsza, co pokazało choćby jej miejsce w grupie, ale niezależnie od klasy przeciwnika, w każdym starciu będzie szukać punktów i wygranej – mówi Karolina Kochaniak.

Jak spotkanie z Francją ocenia szkoleniowiec Biało-Czerwonych?

– Umiemy grać w piłkę ręczną, ale zawody trwają zawsze przynajmniej 60 minut. Będę odpowiadał uczciwie, tak jak uczciwym sportem jest handball. Ten mecz pokazał, jaka jest różnica w grze drużyn, z których jedna trenuje i jest przyzwyczajona, by grać na takiej intensywności przez 60 minut, a drugą ma może 2-3 zawodniczki, na co dzień znające takie tempo spotkania. Kobi czy Daria byłyby gotowe na takie starcie, ale niektóre nasze piłkarki potrzebują zmiany już po 7-8 minutach. Zagraliśmy dobrze pierwszą połowę w ataku, z dużą mocą, w obronie już wtedy mieliśmy swoje problemy, dając Francuzkom rzucać z szóstego metra – mówi Arne Senstad.

Co się zmieniło w drugiej odsłonie spotkania?

– Po przerwie, już po kilku minutach byliśmy zmęczeni, nie mieliśmy siły biegać, ani wracać do obrony. Nigdy nie pomaga, gdy wchodzi świeża zawodniczka z ławki i popełnia błędy, bo i ona nie jest przyzwyczajona do gry na tym poziomie. Podsumowując, na dziś nie mamy umiejętności i sił, by z takim rywalem jak Francja czy Norwegia stoczyć równą walkę przez całe spotkanie. Wszystko zaczyna się od treningu, od klasy rozgrywek, w których rywalizujesz na co dzień, mamy po prostu za mało zawodniczek na tym poziomie sportowym. Próbowaliśmy zmieniać obronę, bramkarki, wchodziły nowe osoby, ale to nie pomagało, gdy się wraca truchtem na własną połowę. W końcówce wprowadziłem kolejne rezerwowe z myślą o następnych meczach. To prawda, mieliśmy więcej goli z koła niż z Tunezją, ale problem z brakiem powrotu do obrony dotyczy także obrotowych. Katarzyna Cygan pokazała swój potencjał, jednak na co dzień nie ma takich rywalek naprzeciw siebie. Karolina Kochaniak nie jest może w swej najlepszej formie, ale to wciąż wspaniały gracz dla całej drużyny. Z Francją nie dało się powalczyć o coś więcej bez świetnego dnia bramkarek. Aleksandra Rosiak było długo wyłączona z gry i treningów, nie tak dawno wróciła do występów ligowych, lecz to, co wystarcza w polskiej lidze, gdzie jest dużo miejsca i czasu na zwód, podanie, na poziomie rywalizacji z taką ekipą, jak Francja jest zbyt wolne. Tu trzeba myśleć szybciej, działać dynamiczniej, co nie oznacza, że nie widzę potencjału w trójce lewych rozgrywających. „Rosi”, Paulina Uścinowicz i Cygan mogą grać dużo lepiej – dodaje opiekun Polek.

A co czeka jego podopieczne w kolejnej fazie mistrzostw świata?

– W Rotterdamie będziemy musieli patrzeć na klasę rywala, Francja pokazała nam, że istnieje kilka poziomów nad nami. Podobnie oceniam możliwości Holenderek, szczególnie grające u siebie. Austria i Argentyna to dobre zespoły, także z zawodniczkami, które grały lub występują nadal w polskiej superlidze. Musimy skupić się na zwycięstwach w tych dwóch grach i chcemy oczywiście jak najlepiej zaprezentować się przeciw gospodyniom – wyjaśnia trener Senstad.

A co o meczu z Francją sądzi asystentka szkoleniowca, Heidi Loke?

– Jesteśmy rozczarowani wynikiem, bo tylko przez pierwszą połowę trzymaliśmy się planu i dość dobrze neutralizowaliśmy Francję. Zauważyłam lepszą grę obrotowych, kilka dobrych ruchów, pomagających zawodniczkom drugiej linii, ale po przerwie wszystko się posypało, gdy zaczęliśmy popełniać tyle błędów. Wszystkie obrotowe muszą pracować mocniej nad formą fizyczną, bo tu są spore braki. Moim zdaniem kołowa ma dziś wyznaczać model fizyczności dla całej drużyny, jako że bierze udział w każdej akcji i to jako kluczowy element! Jeśli w ataku nie jest aktywna, nie szuka dla siebie miejsca, staje się tak naprawdę dodatkowym, siódmym obrońcą w ekipie rywala. W defensywie ma też mnóstwo pracy do wykonania, bo zwykle zawodniczki na tej pozycji zajmują sektor centralny, jako trzeci obrońca. Do tego dochodzi element kontry, do której mogą biec razem ze skrzydłowymi. Piłka ręczna jest już zbyt szybka na to, by dokonywać zmiany do obrony i do ataku, tak jak działo się wcześniej. Dla mnie, gdy grałam w obronie, najłatwiejszym rywalem była stabilnie stojąca obrotowa, którą miałam cały czas pod kontrolą. Gdy natomiast była non stop w ruchu, stanowiła znacznie większe zagrożenie. Tego właśnie chcę uczyć tercetu „Nikola – Panki – Olek”. Dziewczyny uważnie mnie słuchają, chcą pracować, ale to są dopiero początki, a praca jest także do wykonania poza zgrupowaniami kadry. Taka Pauletta Foppa gra na innym poziomie na co dzień, ma ogromne doświadczenie, a Natalia Pankowska dopiero debiutuje w poważnym turnieju. Trzeba i to mieć na względzie oraz pamiętać, że zawsze można się doskonalić. Dziewczyny są ze mną w stałym kontakcie, gdy jestem w Norwegii, pokazują mi swoje ćwiczenia, konsultują i mogą zawsze liczyć na pomoc. Ja sama też bardzo się cieszę z możliwości pracy z nimi, to fajne zawodniczki i młode kobiety. I kojarzą mnie z występów na boisku, bo w sumie nie skończyłam kariery aż tak dawno temu – mówi Heidi Loke.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama