Lublin chce eksportować towary do Japonii i na Słowację
Szukając kontrahentów w Japonii należy uzbroić się w cierpliwość. Zaś w Rosji należałoby postawić na innowacje. W podlubelskiej Elizówce dyskutowano o obiecujących rynkach dla naszych produktów rolno-spożywczych
- 08.04.2014 15:30

Na rynek japoński nie wchodzi się z dnia na dzień. Japończycy bardzo rzadko decydują się na szybkie podpisanie umowy o współpracy. - Zwykle trwa to 2-3 lata - uprzedza Eliza Klonowska-Siwak z Ambasady RP w Tokio.
Sporo barierą jest również język. Próbować jednak należy i to nie tylko na rynkach azjatyckich, ale też europejskich. Przekonywali o tym uczestnicy wczorajszej konferencji "Eksport przyszłe kierunki rozwoju”, którą zorganizowano w sali konferencyjnej Lubelskiego Rynku Hurtowego. Uczestniczyli w niej m.in. przedstawiciele ambasad. Praktycznych rady było sporo.
W Japonii najlepiej zacząć od udziału w targach branżowych, np. w tych z obszaru rolno-spożywczego organizowanych przez ambasadę RP w lutym. - Należy przyjechać na takie targi, wystawić swoje produkty, wymienić się ok. 200-300 wizytówkami - wylicza Klonowska-Siwak.
Japończycy stawiają na bezpośredni kontakt. Nie lubią ani kontaktów telefonicznych, ani e-mailowych. - Chcą się spotkać, uścisnąć rękę. Podczas spotkania pada mnóstwo pytań, czasem takich samych. Japończycy chcą mieć jednak pewność, że odpowiedź będzie taka sama - tłumaczy przedstawicielka Ambasady RP w Tokio. - Dobrze, jeśli takie spotkanie odbywa się w ambasadzie.
Na rynku japońskim zainteresowaniem cieszyła się wieprzowina, która stała się już rozpoznawalna w tym kraju. Niestety, ze względu na potwierdzone w Polsce dwa przypadku afrykańskiego pomoru świń, wwóz mięsa został wstrzymany. Sytuacja jest patowa. - Od 2 miesięcy walczymy z tym zakazem m.in. poprzez rozmowy z przedstawicielami ministerstw - zdrowia i rolnictwa - zaznacza Klonowska-Siwak.
Nie dotyczy to tylko wieprzowiny. - Od 20 lat polska wołowina nie funkcjonuje na rynku japońskim. W tym roku jest szansa, że to się zmieni - ma nadzieję Klonowska-Siwak.
Udowodnić Rosji
Na razie eksportować wieprzowiny nie możemy również do Rosji. - Nie jest to łatwa sytuacja, zwłaszcza dla producentów działających w branży objętej embargiem - mówi Michał Szymczak z Ambasady RP w Moskwie.
Decydując się jednak na współpracę z Rosjanami należy skupić się na mniej popularnych obszarach. - Od najbliższego Polsce obwodu kurskiego po Władywostok - podaje Szymczak. - W Rosji zainteresowaniem cieszą się m.in. firmy działające w sektorze przetwórstwa.
Ambasada służy pomocą. - W ostatnim czasie staramy się stawiać na innowacyjność. Chcemy udowodnić Rosji, że Polska nie tylko jabłkiem stoi (co drugi owoc z Polski trafia na rosyjski rynek - red.) - dodaje przedstawiciel Ambasady RP w Moskwie.
Dla Słowaków tanio
Kolejnym krajem, na którym polskie produkty mogą być konkurencyjne jest Słowacja. - Polska żywność jest tańsza. Jest równie dobra, jak słowacka. Dodatkowym atutem dla województwa lubelskiego jest również to, że jest dość blisko - przekonuje Tomasz Chłoń, ambasador Polski na Słowacji. Zdaniem ambasadora, dodatkowym atutem jest łatwość porozumiewania się między przedstawicielami obu państw.
W ubiegłym roku obroty polsko-słowackie były na poziomie 7,1 mld euro. - Produkty rolno-spożywcze eksportowane na Słowację stanowią 17 procent - podaje ambasador Chłoń.
Zdaniem Mieczysława Twaroga, prezesa Stowarzyszenia Eksporterów Polskich, łatwiej jest działać w grupie. - Pojedynczo jest trudno zdobyć partnerów zagranicznych - podkreśla Twaróg. - Aby oferta eksportowa była ciekawa siły muszą połączyć środowiska naukowe i wytwórcy.
Reklama













Komentarze