Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Chciałam być strażakiem

• Od zarania związana jest pani z Krakowem. Tam się pani urodziła i kształciła, kończąc Państwową Wyższą Szkołę Teatralną. Kiedy pojawiła się myśl, żeby zostać aktorką? – Dziewczynki zazwyczaj chcą zostać piosenkarkami albo aktorkami. Ale moje marzenia dziecięce były zgoła odmienne. Chciałam być ... strażakiem, marynarzem, lotnikiem. Aktorką zostałam dlatego, że uwielbiałam czytać i mówić wiersze. • Pani role, zwłaszcza filmowe, szybko zyskały uznanie. W 1995 r. została pani uhonorowana nagrodą im. Zbigniewa Cybulskiego i niemal w tym samym czasie otrzymała Złotą Kaczkę za rolę w filmie „Tato”. Czy takie nagrody uskrzydlają aktora? – Uskrzydlałyby z pewnością, gdyby wiązały się z pomnożeniem ciekawych propozycji, gdyby dalej owocowały. Niestety, nagroda w Polsce to chwilowa radość z jakiegoś niewątpliwego osiągnięcia. Chwila satysfakcji, która niczym nie procentuje. • Ależ pani rola w filmie „Tato” została doceniona nie tylko przez publiczność filmową, ale i przez reżysera, skoro zaangażował panią do swojego nowego filmu? – W filmie „Tato” zagrałam osobę chorą psychicznie, która wymagała ode mnie zupełnej przemiany w sensie zachowań. Musiałam uzewnętrznić takie stany, których nie prezentuję na co dzień, jak np. wybuchy strasznej agresji. I byłam chyba na tyle przekonująca i prawdziwa, że Maciej Ślesicki dał mi ponownie szansę zagrania w jego filmie, noszącym tytuł „Show”. Tu z kolei postawił przede mną inne zadanie, inne wymagania. Musiałam zagrać osobę niesłychanie despotyczną i niesympatyczną, producentkę telewizyjną, ucieleśnienie wszystkich cech, które kojarzą się nam ze słowem: kariera, karierowicz. To również nie są bliskie mi przymioty. • Ktoś porównał tę pani rolę z Agnieszką graną przez Jandę w „Człowieku z marmuru”. Sama pani wymyśliła tę postać i sposób jej prowadzenia? – Tak, to był mój pomysł na tę postać. Żeby tak ją zagrać, iżby wywołała określone skojarzenia, że osoba zdolna, która niegdyś cały swój potencjał twórczy spożytkowała na robienie rzeczy ważnych i mądrych, nagle zaczęła roztrwaniać w takiej telewizyjnej papce. • Z jakim filmem, z jaką rolą jest pani najbardziej związana emocjonalnie? – Z ról teatralnych na pewno z rolą Małgorzaty w „Fauście” Goethego. Nawet powiedziałabym, że to moja największa, jak do tej pory, rola w teatrze. Natomiast z ról filmowych, wymieniłabym na pierwszym miejscu tytułową w filmie „Faustyna”. • A co słychać na planie serialu „Na dobre i na złe”? Czy odczuwa pani wzrost popularności, odkąd zaczęła pani grać dyrektor Kwiecińską? – Oczywiście. Kiedy gra się w serialu, to trzeba się liczyć z powszechnym zainteresowaniem telewizyjnej widowni. Na szczęście ta moja popularność wiąże się z samymi miłymi momentami. Na ogół spotykam się z oznakami sympatii ze strony telewidzów. • Serial nie jest zagrożeniem, pułapką dla aktora?... – Większość aktorów gra w jakichś serialach. A i seriali namnożyło się bez liku. Domyślam się, że chodzi panu o przysłowiowe zaszufladkowanie aktora. Proszę pana, ja już miałam być na zawsze zakonnicą, wariatką, alkoholiczką... Parę razy groziła mi „szuflada”.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama