Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jak zostać studentem

d Odpowiedź na pytanie postawione w tytule wydaje się prosta: nauczyć się i zdać egzaminy wstępne. Tylko jak się uczyć? Jak zdawać? A w co się ubrać? A może pomocne będą jakieś tricki, mowa ciała i komunikaty niewerbalne? Może nawet nie warto się uczyć, tylko zastosować techniki autoprezentacji? Albo się czegoś nałykać i ściągać?
Tysiące młodych ludzi w całej Polsce mają teraz jeden cel: zdać i dostać się na studia. Będą o to walczyć, a ich wrogiem jest kilkaset osób stojących po drugiej stronie barykady; czy raczej biurka. One zrobią wszystko, żeby im to utrudnić. Będą zadawać podchwytliwe pytania, dociekać, dopytywać i irytować. Jedni i drudzy mają swoje sposoby. W tej walce nie ma chwytów niedozwolonych. Regułka czy inteligencja? – Jeżeli widzę, że kandydat się jąka, panikuje i ogólnie nie bardzo wie, co ma robić, to ma u mnie wielkiego minusa – mówi dr Piotr. Nie przedstawia się z nazwiska, bo chce mówić szczerze, a to nie jest mile widziane. – Będą się czepiać: po co to mówiłem? A wracając do egzaminów: nie lubię takich mazgajów. I nie lubię ludzi, którzy mi cytują fragmenty podręczników. Jeżeli kandydat nie wiele wie, ale jest w stanie ze mną rozmawiać, używać ciekawych przykładów i porównań, to ja jestem skłonny go puścić. Wzory i regułki każdy ma w książce. Ale nie każdy potrafi myśleć. Niestety, nie każdy egzaminator ma takie podejście. Część wymaga szczegółów i definicji. Są też tacy, u których wszystko zależy od humoru. Jak sobie z tym wszystkim radzić? – Nie okazywać zdenerwowania i panować nad emocjami. Trzeba mieć prawie pokerową twarz – mówi policyjny negocjator. – Odrobina przebojowości też się przyda. Kelner czy gwiazdor? Tomasz Świąder jest managerem wizerunku we wrocławskiej firmie „Metamorphosis – Laboratorium Wizerunku”. – Najważniejsze jest tzw. pierwsze wrażenie – mówi. – Egzaminatorowi wystarczy kilka chwil, w czasie których student wchodzi i siada przy jego biurku. W tym czasie 55 proc. uwagi wykładowcy pochłania wygląd kandydata, a 35 proc. jego zachowanie. To pierwsze wrażenie jest bardzo silne i niezwykle trudno je później zmienić. I właśnie tu można sporo zrobić. Odpowiedni ubiór, fryzura, itd. – Miałem iść w studniówkowym garniturze, ale zdecydowałem się kupić inny – mówi Michał Zięba z Lublina. – Chciałem się trochę wyróżnić z tłumu czarnych marynarek i białych koszul. Nie ciałem wyglądać jak kelner. Czy słusznie? Ubierają się, jak chcą Ubrać się skromnie, czy raczej ubiorem podkreślić indywidualność? Założyć garnitur księgowego, czy zielono-różowe szorty? A może sukienkę w biedronki i wielkie kokardy? – To banał, ale liczy się wiedza – twierdzi dr Stanisław Ducin z Zakładu Historii Starożytnej UMCS. – Na pewno jest miło i przyjemnie jak kandydaci czy studenci przychodzą ubrani ładnie i schludnie. To oznacza, że mają szacunek dla egzaminu i uniwersyteckich tradycji. Ale cóż się okazuje: – Coraz więcej osób przychodzi w luźnym stroju – przyznaje Ducin. – I faktycznie, zdarzają się wykładowcy, którzy zwracają na to większą uwagę. Taki strój może popsuć wtedy atmosferę na egzaminie. Kandydat na studenta ma więc odpowiedni strój. Ale czy to wystarczy? Oczywiście – nie. Czerwony zruga, Zielony przytuli Specjaliści od technik manipulacji i marketingu dzielą ludzi na cztery typy. Niebieski to zimny i wyrachowany drań. U niego liczy się wiedza i kompetencja. Żadne sztuczki nie pomogą. Typ czerwony jest podobny, ale wymaga jeszcze pewnego podporządkowania. Lepiej trafić na zielonego: to uczuciowiec; może tu pomóc płacz albo jakieś błagalne prośby typu: „Jak się nie dostanę, to ojciec mnie zaszlachtuje”. Żółty to z kolei dowcipniś. Luz i humor. – Podejrzewam, że wśród wykładowców dominuje typ czerwony i niebieski. Ich też można przekonać, że mamy wiedzę, której tak naprawdę... nie mamy – podpowiada Tomasz Świąder. Jak? – Używając słów-kluczy. Będą to fachowe określenia i definicje. Skoro wiemy takie rzeczy, to nie ma sensu dopytywać się o szczegóły. To jednak gra vabanque – zaznacza Świąder. – Bo trzeba to mówić pewnie i bez zająknięcia. Ale może się udać. A może w ogóle bez egzaminów? – Osoby, które mówią cicho, powinny na egzaminie mówić głośniej –dodaje policyjny negocjator. Żeby nie irytować wykładowcy. Wykładowca może też pomyśleć, że czegoś nie wiemy tylko dlatego, ze czegoś nie usłyszał. I jeszcze jedno: nie wywierać presji przy stawianiu oceny! – Nie naciskać. To denerwujące – zwraca uwagę policjant. – Lepiej się uśmiechnąć. A jeżeli nie pomogą socjotechniki, tricki, ubiór, umiejętność „lania wody” i mnóstwo wspomagaczy z apteki? No cóż, zawsze zostają jeszcze takie kierunki, gdzie o przyjęciu decyduje kolejność zgłoszeń. Tomasz Świąder manager wizerunku w „Metamorphosis – Laboratorium Wizerunku” Postawa na egzaminie powinna być otwarta. Nie kulić się, nie chować stóp pod krzesło, nie trzymać nóg i rąk razem. Bo to oznacza strach i może się kojarzyć z niewiedzą. Trzeba siedzieć prosto, z lekko rozchylonymi nogami. Nie gapić się w sufit. Należy utrzymywać kontakt wzrokowy w proporcjach 1:2, tzn. przez jedną chwilę patrzymy egzaminatorowi w oczy, przez dwie chwile spoglądamy w bok.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama