Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

33 lata temu w Świdniku. Wyprawa do innej Polski

To było pierwsze w Polsce Walne Zebranie Delegatów NSZZ \"Solidarność”. Do hali Avii w Świdniku zjechali się ludzie z całego województwa. Dlaczego do Świdnika?
33 lata temu w Świdniku. Wyprawa do innej Polski
Gośćmi honorowymi świdnickiego zjazdu byli: (na zdjęciu od lewej) Kazimierz Antoni Świtoń, związkowiec, działacz opozycji w okresie PRL, poseł na Sejm I kadencji i Wojciech Ziębiński, działacz społeczny i katolicki, uczestnik opozycji politycznej w okresie PRL. Był wśród założycieli Komitetu Obrony Robotników i jednym z inicjatorów Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Obok Stanisław Daniel i Czesław Niezgoda. Nad Ziębińskim widać Jana Bartczaka. Drugi z prawej Ryszard Jankowski
(Michał Jacek Kasprzak)
– Jednym z głównych organizatorów zjazdu był Andrzej Sokołowski z WSK Świdnik, a to była ich hala. Za MOSiR w Lublinie trzeba by płacić – opowiada Michał Kasprzak, który 25 i 26 kwietnia oraz 16 i 17 maja 1981 roku fotografował zjazd. Pokazujemy jego archiwalne zdjęcia, których wcześniej nikt nie publikował.

Jestem swój

– Fotografowałem od 5 klasy podstawówki, to była moja pasja. Marzyłem o łódzkiej filmówce, ale w końcu zostałem maszynistą. Ale  wszędzie chodziłem z aparatem. No nie, nie wszędzie. Czasami po prostu nie miałem filmów, o które wówczas było bardzo trudno - wspomina Michał Kasprzak. – Nie mówiąc o tym, że osoba z aparatem była traktowana jak ktoś z UB. Teraz, jak słyszę pytania: Dlaczego nie fotografowałeś w czasie strajków albo manifestacji, to mi się śmiać chce. Ładnie by mnie koledzy potraktowali, jak bym chciał w 1980 roku robić im zdjęcia... Zresztą miałem taki przypadek. Filmowałem, bo robiłem też filmy, siedzibę Solidarności przy Królewskiej w Lublinie i dwóch robotników mnie zwinęło do środka. Nie miałem do nich pretensji, bo dobrze się zachowali. Dopiero Ryszard Jankowski, który był w Zarządzie Regionu od, że tak powiem, propagandy wystawił mi zaświadczenie, że mogę robić zdjęcia i filmować. Że jestem swój – dodaje Kasprzak.
Modlitwa za papieża

Walne zebranie delegatów w 1981 roku w świdnickiej hali zgromadziło około 400 osób. Byli przedstawiciele komisji zakładowych i obserwatorzy, którzy wchodzili do środka okazując zaproszenia, które rozprowadzała Solidarność.

– Ja miałem legitymację prasową. Nie było publiczności, na moich zdjęciach widać puste trybuny. Kto chciał oglądać obrady, mógł przyjść pod halę, gdzie były chyba dwa monitory pokazujące obraz z zainstalowanej wewnątrz kamery telewizji przemysłowej. Nie liczyłem na publikację tych zdjęć, ale uważałem, że to ważna chwila i dlatego chciałem fotografować i filmować. Bo poszedłem tam też z kamerą. Żeby mieć lepsze oświetlenie zrobiłem sobie lampę, trzy żarówki na takim stelażu, dwie miały po 500 wat i jedna 250. To już było coś, ale trzeba było się z tym nosić, przewody się wlokły po podłodze. Poprosiłem kolegę Zdzisława Koguciuka o pomoc, żeby był moim oświetleniowcem. To on chodził z tą domowej roboty lampą – wspomina Kasprzak i dodaje, że obrady w hali zaczęły się modlitwą o zdrowie Jana Pawła II, bo kilka dni wcześniej doszło w Rzymie do zamachu.
Wygrał Bartczak

Wyniki wyborów pokazały, jaką przewagę w środowisku miał Jan Bartczak, wówczas dyspozytor lubelskiego MPK. Został przewodniczącym Zarządu Regionu Środkowo-Wschodniego, bo dostał 237 głosów. Następni byli:
Julian Dziura – 49 głosów, Wiktor Cisło - 40, Janusz Karpiński - 33, Stanisław Daniel i Zbigniew Jędruszewski - po 13, Stanisław Pietruszewski - 9 i Andrzej Kuźma - 7

Zdjęcia ze zjazdu z 1981 roku są jednymi z tysięcy, jakie zrobił Michał Jacek Kasprzak, który przez ponad 40 lat przepracował w drużynach trakcyjnych i był maszynistą trakcji elektrycznej. W lipcu 1980 roku uczestniczył w strajku w Lokomotywowni Lublin. Był działaczem pierwszej Solidarności, do związku należał do 2002 roku.

Karnawał. A po nim

W maju 1981 roku trwał karnawał Solidarności, pół roku później generał Jaruzelski ogłosił wprowadzenie stanu wojennego.

– Nie byłem internowany, bo maszyniści byli potrzebni. Ale rewizję w domu miałem. Pamiętam jak dzień przed rewizją znalazłem w domu w tapczanie bibułę, którą ktoś miał zabrać, a odebrał tylko część. Na szczęście zdążyliśmy to wynieść, bo za coś takiego bym dostał ze trzy lata. Podobnie jak za podrzucanie w stanie wojennym ulotek z napisem \"Solidarność”. Jako maszynista mogłem zostawiać w wagonach małe karteczki, które sam drukowałem. Dziś nazywalibyśmy je wlepkami. Wtedy nie mogłem ich oczywiście nalepiać, tylko ukradkiem podrzucać – wspomina autor zdjęć.
Zima PRL-u

Pytany o wspomnienia z czasów PRL opowiada, jak w czasie stanu wojennego musiał się dostać do pracy nad ranem, bo miał kurs pociągiem osobowym.

– Po pracowników przyjeżdżał samochód tak zwany awizacyjny. Wtedy mieszkałem w Świdniku i inaczej bym się do pracy nie dostał. Zwłaszcza, że była zima. Wyszedłem z domu, czekam i czekam, a samochodu nie ma. Czas uciekał, postanowiłem pójść na komisariat. Milicja zawsze mówiła, że pomaga obywatelom – żartuje Kasprzak. – Chciałem powiedzieć, że zaraz osobowy ma godzinę odjazdu, a ja jestem jego maszynistą. Niech mnie podrzucą do Lublina. Poszedłem, pukałem, w końcu kopałem w drzwi. Nie otworzyli. Pewnie się bali, że to jakaś prowokacja. W końcu zobaczyłem światła i samochód po mnie przyjechał. Zdążyłem w ostatniej chwili, na szczęście koledzy wszystko przygotowali i pojechałem.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama