Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wynalazki wójta Pańczyka

Maszynę do wybijania tuneli pod drogami skonstruował ze złomu. Za zgniatarkę do butelek PET i maszynę do wylewania asfaltu też nie płacił, tylko zrobił sam
Tomasz Pańczyk stoi przy górze worków z plastikowymi pojemnikami. Bierze jeden z nich i wrzuca do brzucha „Ziuty”. Worek znika zgnieciony przez pneumatyczne tłoki. Maszyna 10 takich worów przetwarza na pakunek wielkości walizki. – Co miesiąc zbieramy tyle butelek, że worki nie pomieściłyby się nam na placu – Tomasz Pańczyk, wójt Sułowa, wciąż lepiej niż za biurkiem czuje się w Gospodarstwie Pomocniczym, które budował i którym kierował przez kilkanaście lat. Bo tu wójt konstruuje swoje wynalazki. Gdy w połowie marca zrobiło się ciepło i ruszyły śniegi, na skrzyżowanie w Sąsiadce zeszła lawina mułu. – Błota było powyżej gumofilca. Jakby ktoś jechał samochodem w nocy, to lepiej nie myśleć – opowiada Józef Grabowski, prezes tamtejszej Ochotniczej Straży Pożarnej. Na domiar złego mieszkańcom Sąsiadki nie udało się przekonać telefonicznie energetyków, żeby nie wyłączali na noc oświetlenia ulicznego. Trzeba było interweniować u wójta. – Przyjechał, wysiadł z samochodu, zrobił dwa kroki do przodu a jak chciał się cofnąć, buty zostały w mule. Zresztą jak przyjechał rano, to wciągnęło mu następną parę – relacjonuje Grabowski. To ostatecznie przekonało wójta, że problem drogi w Sąsiadce dojrzał do rozwiązania. – Co roku to samo: dziury głębokie na trzy metry, a konserwator zabytków nie zgadza się na utwardzenie tego grysem, bo w górze są pozostałości Grodów Czerwieńskich. Trzeba by było brukować, a to kosztuje – wyjaśnia wójt. Kilometr brukowanej drogi to pół miliona zł, a taki odcinek trzeba było utwardzić. Wójt rozwiązał problem alternatywnie. Cztery lata temu wójt Pańczyk wpadł na pomysł budowy kotłowni zasilanej biomasą. Z kotłowni nic nie wyszło, za to wielu rolników zdecydowało się na uprawę wierzby energetycznej, która miała stanowić paliwo. I tak 100 hektarów energetycznego krzewu rosło sobie trochę bez sensu. Aż wójt stracił buty w błocie. – Wierzba bardzo łatwo absorbuje wodę i szybko się ukorzenia – opowiada nam Pańczyk. Nawierzchnia będzie się składać z mat o wymiarach 5 na 2 metry układanych na przemian z kiszkami faszynowymi, które mają wyhamować wodę, która po każdej ulewie zostawia w drodze wyrwy. Oba te elementy wykonane są z gałęzi wierzby zakupionych u rolników. Cały koszt to tys. zł. – Do wyplatania mat skierowałem młodych chłopaków skazanych przez sąd na prace publiczne; przeważnie za jazdę na rowerze pod wpływem alkoholu – dodaje Pańczyk. Pomysł chwycił, a do sułowskiego magistratu już zgłosiło się kilku działkowców spod Puław, którym rwąca woda z roztopów niszczy dojazd do poletek. Najwyższy czas, bo entuzjazm do uprawy wierzby energetycznej w Sułowie jakby ostatnio przygasł. – Ja też zasadziłem hektar i teraz nawet nie opłaca mi się tego ścinać, bo cena jest śmieszna – żali się Piotr Jarosz, przewodniczący Rady Gminy Sułów. Jednak sprawa wciąż jest przyszłościowa, a wójt z zasady wspiera wszelkie „przyszłościowe” inicjatywy. Na przykład uprawę rabarbaru. Do tego stopnia, że kilka lat temu swojskie Dni Sułowa przemianował na egzotyczne Święto Rabarbaru. Są placki z rabarbaru, są napoje chłodzące z rabarbaru, są nawet wybory Miss Rabarbaru. I chociaż w zeszłym roku cena surowca poleciała na łeb na szyję, a największy plantator w gminie zmniejszył o ponad połowę areał upraw, to żalu ludzie do wójta raczej nie mają. – Bo jak ktoś ma jakiś nowatorski pomysł na interes, to może z tym walić do wójta jak w dym. A że czasem się coś nie uda, to już nie jego wina – przekonuje Marian Bulak, największy plantator rabarbaru i wierzby energetycznej w gminie. – Wójt bardzo sprawnie zarządza gminą, drogi ładne buduje – wtóruje mu Marcin Zamoyski, prezydent Zamościa i właściciel położonego w gminie Sułów majątku w Michalowie. – Kilkanaście lat temu wszystkie drogi gminne to były gruntówki – wspomina Pańczyk. Żeby położyć asfalt, potrzebna jest skrapiarka do emulsji asfaltowej. To Pańczyk zrobił takie urządzenie sam. Ze starej metalowej beczki i platformy do ciągnika. Maszyna nazywa się „Fela” i po modernizacji dalej asfaltuje drogi gminne. W połowie lat 90. zaczęła się kanalizacja gminy. – Część rur trzeba było poprowadzić pod jezdnią. Pomyślałem sobie: po co rozkopywać drogę, kiedy wystarczy zrobić dziurę? – wspomina Pańczyk. Ze starego kątownika i tłoka od dźwigu powstała maszyna do wybijania tuneli pod drogami „Marcin”. Teraz wójt wybłagał od strażaków z Zamościa wysłużonego volkswagena dla gminy. Auto nie ma jeszcze nazwy i nie ma żadnych przeróbek. Wkrótce zmieni się pewnie jedno i drugie.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama