Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jak wykryć prawdę

Ekspert podłącza mnie do wariografu. Po paru minutach siedzę w wygodnym fotelu z czujnikami podpiętymi na wysokości serca, w stawie łokciowym i na dwóch palcach.
Stosuje się do prostych wskazówek: kolana zgięte pod kątem prostym, patrzeć na wprost; na gładką ścianę. Żadnego wiercenia i zbędnych ruchów. Pocę się i denerwuję. A przecież nie jest to prawdziwe badanie mojej prawdomówności Zabito pewną dziennikarkę. Prokurator wytypował dwie pary potencjalnych sprawców: syna z pierwszego małżeństwa wraz z kolegą oraz obecnego małżonka z synem. Typował pół na pół. Na pomoc wezwał Dariusza Jerzewskiego, biegłego sądowego, specjalistę, który ma koncie przeszło 1000 badań wariografem. Pierwsze badanie syn z kolegą. - Nie mają z tym nic wspólnego - orzekł kategorycznie biegły. Badania drugiej pary nie było. Bo gdy prokurator zaproponował je synowi obecnego małżonka, ten zbladł i odmówił. Sprawa jest więc prosta - orzekli śledczy. Od blisko czterech lat, po zmianach w kodeksie karnym, opinia biegłego z badania wariograficznego może być dowodem w procesie karnym. Badanie wariografem otrzymało rangę ekspertyzy kryminalistycznej, taką samą jak ekspertyza z badań daktyloskopijnych, genetycznych, mechanoskopii. - Sądy jednak rzadko korzystają z tej możliwości - narzeka profesor Ryszard Jaworski z Uniwersytetu Wrocławskiego, jeden z najwybitniejszych polskich ekspertów od badań wariograficznych. Przykład z Podkarpacia. Ryszard T. ze Stalowej Woli był aż cztery razy sądzony za zabójstwo. Mężczyzna uparcie nie przyznawał się do winy i podczas pierwszego procesu prosił sąd o poddanie jego i kilku kluczowych świadków oskarżenia badaniu na wykrywaczu kłamstw. Sąd się na to nie zgodził. Po paru latach, podczas czwartego procesu, oskarżony ponowił swoją prośbę. Również i tym razem odpowiedź była na nie. Sąd tłumaczył, że badanie po tak długim okresie od popełnienia zbrodni nie miałoby sensu. - Fakt, czas ma duże znaczenie - przyznaje prof. Jaworski. - Badanie najlepiej przeprowadzić w fazie postępowania przygotowawczego. Jerzewski uważa tak samo, ale podkreśla, że istnieją techniki, które umożliwiają przeprowadzenie badania nawet po paru latach. I daje przykład z własnej praktyki. Policjanci pobrali odciski palców od mężczyzny zatrzymanego za niepłacenie alimentów. Jego karta daktyloskopijna trafiła do krajowego rejestru śladów linii papilarnych. I wówczas komputer skojarzył jego odciski ze śladami zabezpieczonymi na miejscu zabójstwa dwóch prostytutek sprzed... osiemnastu lat! Mężczyzna do niczego się nie przyznawał, a śledczy zaproponowali mu poddanie się badaniu wariografem. Zgodził się. Testy wskazały, że nie mówił prawdy. Tradycyjny wariograf to walizka z pokrętłami i pisakami, które rysują wykresy \"stanu ducha i ciała” na rolce papieru. Wykrywacz kłamstw, którego używa Czyżewski, to pozornie zwyczajny laptop plus kilka czujników. Pozornie, bo na zakup takiego komputera wraz z oprogramowaniem trzeba wydać ok. 50-60 tys. zł. Podstawowa zasada: Badanie wariografem można przeprowadzić tylko i wyłącznie za zgodą osoby badanej. A badany w każdej chwili może zażądać jego przerwania. Badanie składa się z testów, a testy z pytań. Badany zna wcześniej treść wszystkich pytań, które padną w testach. Po to, żeby nie miał żadnych wątpliwości, o co chodzi pytającemu. Zaczyna się badanie. Zdenerwowany siedzę w fotelu. Czujniki błyskawicznie przekazują do komputera mój stan: ciśnienie i tętno są tak nienaturalnie wysokie, że krzywe na monitorze szaleją. Z każdą minutą rozmowy napięcie spada, stres i zdenerwowanie ustępuje, co natychmiast widać na ekranie laptopa. Krzywe się uspokajają. Test próbny to kilka prostych pytań. Ekspert każe kłamać, zadając pytania oczywiste: - Czy dzisiaj jest środa? (a jest piątek). - Czy nazywa się pan Kowalski? - Czy to jest liczba 8? Wariograf błyskawicznie wyłapuje nienaturalne reakcje organizmu, nawet nieznaczące kłamstewka. Urządzenie rejestruje zazwyczaj trzy reakcje organizmu: oddech, pracę serca i elektryczną oporność skóry, czyli m.in. jej potliwość. - Oddech każdy potrafi kontrolować. Trudniej jest zrobić to pracą serca, choć nauka zna przypadki joginów, którzy po wielu latach ćwiczeń potrafią to robić. Ale potliwość skóry jest absolutnie poza kontrolą - tłumaczy pan Dariusz. Bywa że badani próbują oszukać wariograf. Robią to na trzy sposoby. Mechaniczny, czyli ruszając i napinając mięśnie podczas badania. Psychiczny, czyli nie skupiając się na zadawanych pytaniach i stosując tzw. ucieczkę myślową. Farmakologiczny: zażywając lekarstwa lub używki. Dwa pierwsze sposoby są dla eksperta bardzo łatwe do wykrycia. Ba, ekspert jest wręcz... zainteresowany, aby próbowano go zwodzić, bo doskonale widzi \"to” na wykresach. A \"oszust” nawet nie wie, że strzela sobie samobója. Sposób farmakologiczny, stosowany najczęściej przez służby specjalne, jest trudny (praktycznie niemożliwy) do zastosowania. Powód? Mało kto wie, jak i po jakich środkach farmakologicznych będzie reagował jego organizm. Czy mając ogromną wiedzę i doświadczenie, potrafiłby pan oszukać wariograf? - zapytali kiedyś Jerzewskiego studenci. - Wiedząc, co to urządzenie potrafi, gdybym był winny, po prostu odmówiłbym poddania się badaniu - odpowiedział. Ekspert nigdy w swojej opinii nie napisze, że badany jest winny albo kłamie. - Ekspert zawsze musi zakładać, że osoba nie ma nic wspólnego z przestępstwem - tłumaczy Jerzewski. Przykład? Do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który sam przyznał się do zabójstwa sprzed paru lat. Zaskoczeni śledczy zaproponowali mu badanie na wariografie. Zgodził się. Ekspertyza wykazała, że z mordem... nie ma nic wspólnego. Dlaczego kłamał? Bo popadł w konflikt z przestępcami i postanowił schować się do więzienia. Wariograf to nie tylko śledztwa i procesy. Z urządzenia coraz częściej korzystają prywatne firmy. Jak chcą pozyskać lub... pozbyć się pracowników. W pierwszym przypadku pracodawca chce wiedzieć np. to, czy osoba, którą przyjmuje do pracy, nie nadużywa alkoholu albo nie przysłała jej konkurencja. Drugi przypadek ma najczęściej miejsce, gdy w firmie coś ginie, albo ktoś sprzedaje ważne informacje. Jednorazowe badanie kosztuje ok. 700-1000 zł. Mimo wysokiej ceny, coraz więcej firm korzysta z możliwości sprawdzenia prawdomówności przyszłych i obecnych pracowników. W służbach specjalnych (np Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) i Straży Granicznej prześwietlanie kandydatów na wariografie to rutynowe badanie. Po niedawnych zmianach w prawie, urządzenie będzie już wkrótce masowo sprawdzać także chętnych do pracy w policji. A mnie, mimo szczerych chęci, nie udało się urządzenia oszukać. Od razu amplitudy na ekranie pokazywały - badany kłamie! PS Za pomoc z zbieraniu materiału dziękujemy Instytutowi Bezpieczeństwa Biznesu (Warszawa, ul. Przasnyska 6A)

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama