Będzie dym
Palacze są przerażeni: albo będą się kryć po domach, albo płacić kary. Niepalący są zachwyceni: nie będą się dusić na spotkaniu w pubie, ani truć się w pracy.
- 14.06.2007 11:41
Nawet na ulicy nikt im nie nadymi. A posłowie, którzy o wszystkim zadecydują, są podzieleni. Zofia Grabczan, lubelska posłanka Samoobrony już zapowiada, że jak będzie trzeba, to złamie dyscyplinę partyjną i zakazu palenia nie poprze.
Pierwszy papieros do porannej kawy. Drugi w samochodzie w drodze do pracy. Trzeci do drugiej kawy pitej już w pracy. Kilka kolejnych w palarni. I jeszcze drugie tyle wieczorem, w kawiarni. I jeszcze ostatni papieros w domu na dobranoc. Łącznie około 20. Koszt: od 4 do 7 zł w zależności od ceny paczki.
Po wakacjach dla palacza zmienią się dwie rzeczy: albo zapali tylko pierwszego i ostatniego papierosa w domu, albo za każdy pozostały zapłaci karę w wysokości 100 zł. Koszt: 1800 zł plus cena papierosów.
Kto za to odpowiada? Bezpośrednio sejmowa podkomisja ds. zdrowia, który przygotowała ostry projekt zakazujący palenia w miejscach publicznych. Pośrednio winna jest Unia Europejska. Większość państw podobne ustawy już wprowadziła albo lada moment wprowadzi w życie. W Polsce może sio to stać już po wakacjach.
Zakaz palenia w przychodniach, szpitalach i wszelkich zakładach opieki zdrowotnej. Zakaz palenia w szkołach i uczelniach. Zakaz palenia w zakładach pracy, obiektach kultury i wypoczynku, na dworcach, lotniskach i przystankach. I wreszcie zakaz palenia we własnym samochodzie. Nawet, gdy w środku jest tylko palacz. Tak w skrócie wygląda projekt ustawy. To nie wszystko: projekt przewiduje też całkiem spore kary finansowe i wyznacza miejsca, w których palić jeszcze będzie można. Gdzie? We własnym domu i w odległości nie mniejszej niż dziesięć metrów od obiektów objętych zakazem.
- Mamy tak ciężką sytuację w kraju, że ograniczanie ludziom możliwości palenia, to już zdecydowanie za dużo - mówi Zofia Grabczan. Posłanka pali paczkę dziennie. Ale nie to jest dla niej najważniejsze. - Przecież na Lubelszczyźnie mamy wielu plantatorów tytoniu i taki zakaz w nich mocno uderzy.
Jak bardzo?
Marek Maj, prezes Zakładów Tytoniowych w Lublinie podaje przykład innych państw UE, gdzie podobne zakazy już wprowadzono. - Sprzedaż papierosów spadła o około 10 proc. W skali Polski oznaczałoby to 5 takich zakładów jak nasz. U nas pracuje 180 osób. Ale każde stanowisko pracy w przemyśle tytoniowym generuje 18 miejsc pracy w innych branżach. Ktoś musi wydrukować pudełka, rozwieść je, itd. Po za tym my produkujemy legalny produkt, na którym państwo zarabia krocie. To są miliardy złotych z podatku akcyzowego. Wszystko musi mieć swoje granice. Takie zakazy też.
Lubelski producent należy do Polskiego Stowarzyszenia Przemysłu Tytoniowego, które nie zamierza się poddawać bez walki. - Na razie nie znamy szczegółów projektu, więc trudno mi dyskutować o konkretnych rozwiązaniach - podkreśla Robert Pietrzyk, prezes PSPT. - Jednak zgodnie ustawą lobbingową na pewno zabierzemy głos w tej sprawie.
Niepalący też nie dadzą za wygraną. Z dwóch powodów: jest ich więcej. Po drugie, projekt ustawy to dość rzadki przykład ponadpartyjnej współpracy. Małgorzat Sadurska, lubelska posłanka PiS i podsekretarz stanu w kancelarii premiera, jest zdania, że projekt ma wielkie szanse przejść. - Choć pewnie nie w takim kształcie. Ja sama nie palę i jestem przeciwniczką palenia. Bo bierny palacz ma zawsze gorzej i trzeba ich chronić.
Ale kiedy w samochodzie jest tylko palący kierowca to przecież nikogo - poza sobą - nie truje!
- Będą jeszcze zmiany, modyfikacje... Według mnie sama idea projektu jest dobra, natomiast szczegółowe rozwiązania są do przedyskutowania - wyjaśnia Małgorzata Sadurska.
Kiedy mogą się zakończyć prace nad projektem? - Prezydent Lech Kaczyński nie dostanie ustawy do podpisu wcześniej, niż po wakacjach.
Reklama













Komentarze