Szczeniaki przedszkolaki
Sydney, Misio, Tosia i Kasper to przedszkolaki na czterech łapach. Uczą się prawidłowych kontaktów z innymi szczeniakami i posłuszeństwa
- 12.07.2007 14:37
w jedynym na Lubelszczyźnie przedszkolu. Psim przedszkolu.
Założycielem Szkoły dla Psów \"AS” i przedszkola jest Grażyna Radwan-Mazur, starszy instruktor szkolenia, która układaniem psów zajmuje się od ponad osiemnastu lat.
- Szkoła działa od 11 lat, a przedszkole otworzyliśmy
3 lata temu. Jest to praktykowane na całym świecie, musieliśmy tylko przygotować odpowiednie zajęcia. Współpracowaliśmy przy tym ze szkoleniowcami z Niemiec, Czech i Słowacji - mówi Grażyna Radwan-Mazur. Zdaniem pani Grażyny, przedszkole to dla psa baza na całe życie.
- Potem właściciel nie ma problemów z psem. To tak jak z wychowywaniem małego dziecka, które za młodu chłonie wiedzę. Bo jak pies się czegoś nauczy, to już potem tego nie skorygujemy. Nie można psu powiedzieć: \"Przepraszam, pomyliliśmy się” - tłumaczy właścicielka szkoły.
A sprawa nie jest prosta, bo co pies, to inny charakter. Taki np. collie jest ostrożny, a nowofundland bardzo wylewny.
Dla małego czworonoga bardzo ważne są relacje z innymi szczeniakami. - W przedszkolu pies uczy się prawidłowych kontaktów z innymi szczeniakami. Jeśli się tego nie nauczy, to potem albo boi się innych psów, albo je atakuje - tłumaczy Grażyna Radwan. - Przedszkole jest po to, by właściciele nie popełniali błędów w wychowaniu psa. Bo co zrobić z dużym nowofundlandem, który jest leniwy, położy się na ulicy i dalej nie chce iść? Przecież na ręce go nie weźmiemy. A dzięki naszym zajęciom można tego uniknąć.
Na zajęcia ludzie przychodzą całymi rodzinami i wszyscy członkowie rodziny uczą się, jak prawidłowo postępować z czworonogiem.
- Nie wszystkie psy zaczynają kurs równocześnie. Jeden piesek jest już dziewiąty raz, a drugi dopiero pierwszy, ale wtedy szczeniaki uczą się od siebie. To działa jak metoda Marii Montessori przy wychowaniu dzieci - mówi Urszula Smosarska, treserka.
Ewa i Krzysztof Pik do psiego przedszkola przychodzą z owczarkiem szkockim collie. Sydney to bardzo spokojny piesek. - Mamy go już pięć miesięcy, a na treningu jesteśmy dziewiąty raz. Znajoma nam poradziła, że warto zapisać psa do przedszkola. Uczy się tu prostych komend: siad, waruj, noga, przechodzenie przez tunel - mówi Krzysztof Pik. Nie wie jeszcze, czy Sydney, który ma rodowód, będzie brał udział w wystawach, natomiast umiejętności wyniesione z przedszkola na pewno mu się przydadzą.
Najbardziej rozbrykany jest Misio. Ma dwa miesiące i wygląda jak prawdziwy misiek. Właścicielką nowofundlanda jest pani Iwona. - Zdecydowaliśmy się na tę rasę, bo bardzo lubi dzieci, a my mamy synka. Podobno jak urośnie, to będzie mógł ciągnąć sanki. Syn już się nie może doczekać - mówi Iwona Szymańska. Zdecydowała się na przedszkole, żeby nauczyć czworonoga posłuszeństwa. Misio jest bardzo pojętny. - Sam nauczył się jeździć na deskorolce. Zobaczył jak jeżdżą dzieci i sam zaczął. Bardzo to lubi, a my umieramy ze śmiechu - nie kryje radości pani Iwona.
Kasper to trzymiesięczny owczarek niemiecki. - Zamierzam jeździć z nim na wystawy, dlatego od małego staram się go szkolić. Jego ojciec był rok temu trzeci na świecie, wcześniej dziadek był drugi. A jego pradziadek zdobył kiedyś mistrzostwo świata - nie kryje dumy Krzysztof Krupa, właściciel szczeniaka. - A ze strony matki dziadek był dwa razy drugi na świecie, a babcia była najlepszą suką Słowacji.
Kasper sporo już się nauczył w przedszkolu, umie siedzieć, warować, chodzić za nogą. - Później pomyślę o innych szkoleniach: na psa obronnego i stróżującego, a potem to już tylko na wystawy trzeba będzie jeździć. Tradycja zobowiązuje - śmieje się pan Krzysztof.
Nowym przedszkolakiem w grupie jest Tosia (golden retriwer). Ma 4 miesiące i przyszła na zajęcia dopiero trzeci raz. - Zapisałem Tosię do przedszkola, żeby żona miała spokój. To ja bardziej chciałem mieć psa, więc teraz trzeba go wychować, żeby żona nie miała z nim problemów, bo ja czasami wyjeżdżam - uśmiecha się Adam Pietras.
Viki, 13-miesięczny owczarek szkocki collie, chodziła do przedszkola pani Grażyny ponad pół roku temu. - Nauczyła się posłuszeństwa, tego że ja jestem dla niej najważniejsza, a nie inne psy, nie ucieka do nich, nie zwraca uwagi na przechodzących ludzi, nie jest agresywna - mówi Monika Bielawska, pani Viki. Suczka była już na kilku wystawach, m.in. została zwycięzcą rasy w Lublinie, innym razem została najpiękniejszym juniorem lubelskiej wystawy. Teraz chodzi na szkolenie \"pies-towarzysz”.
- Ale trzeba zdać sobie sprawę, że przedszkole jest najważniejsze, bo wtedy szczenięta uczą się najszybciej. A właściciel uczy się postępować z psem.
Reklama













Komentarze