Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nazywają się \"i inni”

Pani I - No to teraz, tylko żeby nas nie wycięli. Pan I - Tak blisko kamery siedzimy, nie wytną. Na pewno nie wytną. Pan II - A ja już wiem, że będę w napisach końcowych! Napiszą: i inni!
Od wtorku w Lublinie trwają zdjęcia do filmu \"Spring 1941”, reżyserowanego przez Izraelczyka Uriego Barbasha. Filmowcy potrzebowali ponad setki statystów. Były dwa castingi, gdzie ważyły się losy filmowej kariery: statysta dostawał rolę słuchacza koncertu wiolonczelowego Dworzaka pierwszej kategorii lub drugiej albo Żyda gnanego przez hitlerowców na stracenie. Małgorzata Saniak przegapiła oba castingi. - Znajomy zadzwonił do mnie już w dniu, kiedy osobom zakwalifikowanym kostiumograf dobierał ubrania. Gośka jeszcze szukają ludzi, leć na Złotą. No to poleciałam - opowiada. Po trzech godzinach siedzenia w kolejce usłyszała, że się nadaje. Nawet bardzo się nadaje. Ma być w 40- osobowej grupie elitarnych statystów-widzów, którzy będą siedzieć najbliżej głównej bohaterki filmowej i grać w kilku scenach. Zdjęcia we wtorek w teatrze im. J. Osterwy. - Nie wiem, czy ta sukienka jest z lat ‘70 - zastanawia się Małgosia, w czasie gdy Małgorzata Zacharska, kostiumograf i jej asystentka Faustyna Król szukają jeszcze korali. Licealistka z \"Zamoja” ma na sobie dużo za luźną czarną suknię ozdobioną czerwono-złotym haftem. Ma wyglądać jak dziewczyna z niewielkiego miasta w Polsce w 1972 roku. Gdy wychodzi zza parawanu w dżinsach i koszulce, znów jest zwyczajną Małgosią z 2007 roku. - Nigdy nie brałam udziału w żadnym filmie, strasznie jestem ciekawa, jak to wszystko wygląda tak od środka. Mama też mnie zachęcała: idź, idź, nawet żeby nic nie płacili to idź i zobacz jak się kręci film. Zwłaszcza że sama kiedyś była statystką. Wiele lat temu kręcili w Lublinie film na Majdanku - mówi Małgorzata, która na filmową przygodę znalazła czas, bo po pierwsze ma wakacje, a po drugie akurat we wtorek w restauracji, gdzie pracuje jako kelnerka, ma wolne. We wtorek dzień statystki zaczyna się o 5 rano. Koło 6 musi być w Osterwie, gdzie w holu, w prowizorycznej charakteryzatorni, statyści zmieniani są w ludzi z minionej epoki. Panowie dostają doklejone baki, panie wymyślne natapirowane koki i opaski. Niebieskie cienie, grube kreski. Wysoki blondyn schodzi z krzesła, jak wcielenie debiutującego Marka Grechuty. - Oj, trochę jak wata cukrowa - uśmiecha się uszminkowana Małgorzata i stuka palcem w swoje obficie wylakierowane, upięte włosy. W wizytowej sukience, koralach i z umalowanymi ustami wygląda doroślej. Stoi w tłumie członków orkiestry filharmonicznej (oni byli w charakteryzacji już od 4 rano) i innych statystów. Tak upływają kolejne godziny. Przybywa ucharakteryzowanych osób. - Kurtka moja, spodnie dzwony w paski moje, tylko koszulę mi zmienili, to znaczy że się od 1972 roku nie zestarzałem - śmieje się Jarosław Zoń z Radia Lublin, który dostał rolę operatora ekipy telewizyjnej, która będzie filmowała główną bohaterkę. Przy okazji sam zbiera nagrania. - Ale to chyba pan odłoży - dopytują się pracownicy ekipy, patrząc na mikrofon z logo radia. - No, Jarek będzie grał Krystynę Jandę z \"Człowieka z marmuru” - żartują sobie statyści. - Ale gdzie są szaliki, wtedy się nosiło szaliki, pamiętacie? - narzeka na braki dbałości o styl ekipy filmowej z 1971 roku Bartek Wieczorek, reżyser i realizator z TVP3 Lublin. Wieczorek, też w zielonej kurce \"z epoki”, razem z Zoniem i dźwiękowcem tworzą telewizyjną ekipę. Koło 8.30 statyści i muzycy wchodzą na salę. Małgosia siada w drugim rzędzie po lewej stronie sceny, na trzecim fotelu. Tuż przed podestem, na którym będzie siedziała Klara, główna bohaterka filmu, światowej sławy wiolonczelistka. - To tak jak by do waszego miasta przyjechał Artur Rubinstein - tłumaczy reżyser Uri Barbash statystom, prosząc, by pokazali emocje gdy Clare Higgins, filmowa Klara, pojawia się koło nich. O 9.10 tubalny głos paraliżuje życie w całym teatrze: Cisza! Ujęcie! W przerwach między próbami do ujęć i ujęciami, statyści wychodzą na kawę, papierosa, rozmowy. Małgosię ciągnie na plan filmowy ale tak naprawdę to bardziej na scenę. Od roku gra w lubelskim teatrze \"Panoptikum” i marzy, by zdawać po maturze do szkoły teatralnej. Matura już za rok. - Mama nie chce słyszeć o tej szkole teatralnej, chce, żebym najpierw skończyła medycynę albo coś takiego poważnego i później sobie została aktorką. A ja bym wolała najpierw zdawać na studia aktorskie. Jednak najpierw matura z chemii i biologii. Między godziną 13 a 15 przerwa. Ekipa - od reżysera po dziewczyny roznoszące wodę mineralną, statyści, filharmonicy, aktorzy - mają wolne. Pracują panie w samochodzie kateringowym serwując zupę. - Była duża kolejka, nie było gdzie usiąść, to poszliśmy do miasta - opowiadają Karolina Brygoła i Anna Mieszkowska, znajome Małgorzaty, też statystki. - Ludzie się trochę dziwnie patrzyli - uśmiecha się Anna i poprawia wylakierowany koczek i kremplinową suknię i korale. Po południu kolejne ujęcia. Potem w teatrze robi się spokojniej. Wszyscy są zmęczeni. Ubyło cukru w kostkach w barku, w holu słychać syczenie lakieru utrwalającego fryzury. Dochodzi 18. Wszyscy są na nogach od 4-5 rano. - Nigdy więcej filmu, marzę o prysznicu - kręci głową filmowa żona filmowego strażaka, ubrana w granatowa plastikową kieckę i sznur pereł. - W środę witamy Klarę przed teatrem. W niedzielę mam iść na Złotą, żeby wybrać ubrania, bo jeszcze będę Żydówką - cieszy się Małgorzata. - Ciekawe czy będzie mnie widać?

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama