Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Duchowny powinien mieć żonę

Odprawia mszę, wygłasza kazanie i błogosławi. Potem wychodzi z kościoła i wraca do domu. Do żony Zofii i trójki dzieci: Sylwii, Daniela i Zoe.
- W pracy chyba nikt nie wie, co robi mój maż. Bo właściwie nikt się mnie o to nie pytał. Ale jak to przeczytają, to pewnie już się dowiedzą - śmieje się Zofia Charis, nauczycielka języka angielskiego w szkole podstawowej w Lublinie. Ich rodziny wiedzą i akceptują ten wybór. Znajomi też. - Choć na początku wszyscy zadawali pytanie: jak to jest, co się robi, jakie mamy zwyczaje? - wylicza Marek Charis. Zaciekawienie wykazali też koledzy z lubelskiego seminarium duchownego, w którym uczył się Marek. - Mieliśmy się zobaczyć po kilku latach niewidzenia. Na spotkanie zabrałem córkę. Żona akurat wtedy nie mogła z nami pojechać - opowiada Marek. - Kiedy dowiedzieli się o wszystkim, nie starali się mnie nawracać. A jeden z moich kolegów spojrzał na mnie i powiedział: widać, że jesteś szczęśliwy. I było to prawdą... Marek został pastorem siedem lat temu. Wcześniej był związany z kościołem katolickim. - Ale ciągle był niedosyt pomiędzy życiem wewnętrznym i zewnętrznym - wspomina Marek. - Po kilku latach pobytu w seminarium, z bardzo dobrą opinią przełożonych i ciągłym poczuciem niedoskonałości, opuściłem seminarium. Później spotkałem ludzi, którzy pismo święte traktowali jako osobistą wskazówkę do życia. Wszyscy postanowili założyć wspólnotę, którą nazwali Społecznością Chrześcijańską Hosanna. W 2002 roku stali się częścią Kościołów Chrystusowych w RP, która liczy kilka tysięcy członków i należy do dużej liczby kościołów ewangelickich poreformacyjnych. Zofia też był kiedyś związana z kościołem katolickim. - Ale nigdy tam nie spotkałam Boga - twierdzi. - W pewnym momencie życia przestało być dla mnie ważne, by ludzie widzieli, że chodzę do kościoła. Dlatego w ogóle przestałam tam chodzić. Później poznała dziewczynę, która opowiedziała jej o wspólnocie. - Wtedy uświadomiłam sobie, że kompletnie nie znam biblii, że nie znam Boga i nie mam zdania na jego temat. We wspólnocie poznała Marka. Najpierw się przyjaźnili, później zakochali. W końcu zostali małżeństwem. - W piśmie świętym jasno jest napisane, że starszy duchowny powinien mieć żonę - tłumaczy Marek. - Przecież w ten sposób można pokazać uwielbienie dla Boga. Zwłaszcza w czasach, gdy tyle małżeństw się rozpada. Zanim mieli się związać węzłem małżeńskim, Marek miał jedno marzenie. Zmienić nazwisko na takie, które podkreślałoby jego uwielbienie dla Boga. - Charis z greckiego znaczy łaska - tłumaczy Marek. - To nazwisko związane było z najważniejszym przesłaniem, tym co można odkryć w Bogu. To nie było obowiązkiem. To było moje wewnętrzne pragnienie. Dla niektórych urzędników było to pewnym zaskoczeniem. Dla niektórych znajomych także. - Pamiętam jak jedna koleżanka przesłała sms-a do drugiej, że Marek zmienił nazwisko. A, że nie wpisywała polskich znaków językowych, to brzmiało to mniej więcej tak: \"Marek zmienił nazwisko. Nazywa się Charis, co znaczy Laska”. Wtedy ktoś się nas zapytał, po co było zmieniać nazwisko, by się nazywać Laska - śmieje się Zofia. Marek pastorem został siedem lat temu, po zakończeniu przygotowań do służby w Calvary Chapel Costa Mesa w Kalifornii. Zanim został wybrany, jego kandydatura musiała być zaakceptowana przez grono pastorów, ale także przez wiernych. - Czym się różni nasz kościół od tego tradycyjnego, katolickiego? Podstawowe zasady wiary czerpiemy z apostolskiej tradycji Nowego Testamentu wspólnej dla większości kościołów chrześcijańskich. Bazujemy na piśmie świętym. Chrześcijaństwo wyrażamy, tak jak to się działo w pierwszych wiekach. Ale nie chodzimy ubrani w stroje, jakie były noszone w pierwszym czy drugim wieku naszej ery - śmieje się Marek. - Wydaje nam się, że to, co robimy i jak żyjemy, tu i teraz we współczesnym świecie, jest bliższe temu kościołowi niż to, co proponują tradycyjne kościoły z takim patosem, liturgią. - Nie mamy chrztu, komunii, bierzmowania. Spowiadamy się tylko Bogu bez pośrednika w postaci duchownego. Nie modlimy się do obrazów. Kult Matki Boskiej u nas też nie jest tak rozwinięty - wylicza Zofia. - Poza tym, bardziej spontanicznie wyrażamy nasze uczucia do Boga. A pieśni są bardziej współczesne, powiązane z duszą, a nie takie \"wyjące”. Kiedy ich córka powiedziała w szkole, że jej tata jest pastorem, dzieci nie uwierzyły. Stwierdziły, że tata pastor jest tylko w amerykańskich filmach. - Musieliśmy napisać karteczkę, na której potwierdziliśmy wersję naszej córki - wspomina się Zofia i przyznaje, że większości osoba pastora kojarzy się z popularnym serialem \"Siódme niebo”, który przedstawiał życie amerykańskiego pastora. - Czy u nas jest podobnie? - zastanawia się. - U nas jest więcej rozmów o Bogu. A w serialu te kwestie były prezentowane na podstawie moralnego zachowania pastora i jego rodziny. Charisowie mieszkają w wynajętym, trzypokojowym mieszkaniu na trzecim piętrze w jednym z lubelskich bloków. - Nasz syn się modli, żeby przenieść się do dużego domu. Do takiego, w którym oprócz kota, którego już mamy, zmieścił się także pies - mówi Marek. - Ale najpierw chyba będzie pies. Każdy dzień rozpoczynają od modlitwy. Później jest śniadanie. Ale w czasie roku szkolnego Zofia pędzi już wtedy do pracy - bo całe szczęście żona pastora nie musi siedzieć w domu. Dzieci idą do szkoły lub przedszkola. Marek zostaje w domu. Przygotowuje kazania lub spotyka się z ludźmi. Bo Hosanna włącza się w różne projekty społeczne. W wakacje organizują np. naukę języka angielskiego. Prowadzenie domu też nie jest mu obce. - Czasem trzeba ugotować lub zrobić coś w domu - mówi Marek. - A ja tylko współczuję kobietom, których mężczyźni nie potrafią sprzątnąć czy czegoś upichcić - mówi Zofia. - U nas takich problemów nie ma. Bo my jesteśmy całkiem normalną rodziną.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama