Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Piszę, jak już wszyscy śpią

Teksty piosenek są takim terytorium, na którym się najbardziej otwieram. Z nich można wszystko wyczytać - mówi piosenkarka Małgorzata Ostrowska.
- Nie zawsze jest klimat na zrobienie nowego albumu. Nigdy nie nagrywałam płyt, bo trzeba; bo zrobiła się dziura w dyskografii. Zawsze czekałam na impuls artystyczny, który uruchamiał tworzenie. A że tym razem trwało to dłużej niż zwykle, to już nie moja wina. - Tak, materiał na płytę był prawie gotowy. Ale jak go posłuchałam, stwierdziłam, że to nie ten kierunek. I wyrzuciłam wszystko do kosza. Widocznie to był fałszywy impuls. - W pewnym momencie zauważyłam, że idzie mi dobrze, że piszę fajne teksty do fajnych melodii. Potem, że dobrze mi się je śpiewa. W końcu jak wszystko nagrałam, odstawiłam na parę dni na bok. A kiedy złapałam do tego dystans i przesłuchałam na chłodno, pokochałam te piosenki. - Zaczęło się od spotkania z człowiekiem, który mnie zafascynował swoją muzyką. A jemu z kolei przypadły do gustu moje teksty. To Jarosław Kidawa, którego słuchacze powinni znać na przykład ze współpracy z grupą Wilki. Ta wzajemna akceptacja tak nas pięknie nakręciła. - Rzeczywiście, jestem generalnie dość powściągliwa w opowieściach. A już szczególnie nie lubię odpowiadać na pytania w stylu, co miałam na myśli, pisząc to czy tamto. Teksty piosenek są takim terytorium, na którym się najbardziej otwieram. Z nich można wszystko wyczytać. - Pomysły życie przynosi w różnych miejscach i porach. Ale przekuwam je w wersy nocą przy swoim biurku w domu. Zabieram się za pisanie, jak pozostali domownicy zasypiają. I pracuję do świtu. Żeby sięgać w zakamarki swojej duszy, potrzebuje spokoju i absolutnej ciszy. - To typ skowronka. Za to syn jeszcze się waha. Ale myślę, że skończy jako sowa. - Jak nie jestem w trasie, to robię wszystko. Nie mam żadnej specjalnej pomocy do sprzątania, prania czy gotowania. Lubię te wszystkie babskie czynności. Przy nich się relaksuję. One pozwalają odreagować pracę na estradzie i złapać dystans do kreacji artystycznych. - To, co chce rodzina. Zbieram przez cały czas kulinarne marzenia domowników, a potem robię im prezenty. - Tak przykuwałam się do psiej budy w ramach akcji \"Zerwijmy łańcuchy”. Rzadko biorę udział w przedsięwzięciach społecznych. Ale idea tego mnie poruszyła. Kocham psy i bardzo im współczuję, kiedy całe dnie spędzają na uwięzi. Pies uwiązany na łańcuchu bardzo cierpi i jest znacznie bardziej niebezpieczny dla człowieka niż pies będący na wolności. - Nie, tu chodzi przede wszystkim o psy trzymane w zabudowaniach podmiejskich. Tam, gdzie mogłyby mieć wiekszą swobodę, paradoksalnie tak bardzo się męczą. - Mam trzy psy i cztery koty. Dużo, gęsto i kudłato. Mam dom z ogrodem, więc mogę sobie na takie zoo pozwolić. - W absolutnej. Jedna kotka jest szczególnie zaprzyjaźniona z psami. Czasem marzę, żeby wszyscy ludzie umieli żyć w takiej zgodzie jak moje zwierzaki. Małgorzata Ostrowska zaczęła śpiewać w wieku 11 lat. Studiowała w Studiu Sztuki Estradowej przy Estradzie Poznańskiej, śpiewała wraz z grupą wokalną Vist (z Wandą Kwietniewską, Andrzejem Sobolewskim i Grzegorzem Stróżniakiem). Jest laureatką Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. W roku 1981 została - na dziesięć lat - wokalistką zespołu Lombard z którym nagrała największe przeboje, m.in. \"Śmierć dyskotece!”, i \"Szklana pogoda”. W 1996 roku, po kilkuletniej przerwie, Małgorzata Ostrowska wróciła na scenę, poświęcając się karierze solowej. Prywatnie żona fotografika Jacka Gulczyńskiego, bratowa Piotra \"Gulczasa\" Gulczyńskiego.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama