Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Byłem swoim bratem

Przez rok siedział w więzieniu, podszywając się pod swojego brata. Nabrał policję, sąd i służby więzienne.
Gdyby sprawa nie wyszła na jaw, pewnie byłby już na wolności. A tak dostał czternaście i pół roku. I siedzi dalej. Tylko satysfakcja mu została Stanisław S., syn Lucjana. Lat - na oko - trzydzieści kilka. Szczupły, ostrzyżony na zapałkę, z twarzą ozdobioną kilkoma bliznami. Recydywista. Recydywistą był zresztą i w lutym 2002 roku, kiedy pierwszy raz podał się za swojego brata Piotra. - Oj, no pobiliśmy kumpla. Nas trzech było, on jeden. Trochę się wypiło i jakoś tak wyszło. Policja szybko nas zgarnęła, bo ten pobity uciekł i traf chciał, że nadział się na radiowóz. Aresztowali mnie, a że byłem poszukiwany listem gończym za wcześniejsze sprawy, to podałem dane brata. I mówię do policjanta, że ja Piotr S. jestem. Zawieźli mnie na Północną, to pomyślałem, że zaraz mnie któryś rozpozna. Przecież było się tam nieraz. Ja czarny, Piotrek blondyn, starszy i grubszy. Ale nie, nikt się nie kapnął! Nawet odcisków palców nie wzięli, nic w papierach nie sprawdzali. A, że brat miał prawie czystą kartotekę, posiedziałem 72 godziny i do domu. Recydywistę Stanisława od razu by do paki zamknęli. Aż nie mogłem uwierzyć, że się udało! Stanisławowi się udało, ale nie na długo. Już w maju 2002 roku został zatrzymany razem z dwiema wspólniczkami. Na dworcu ukradli starszemu panu portfel. Prasa rozpisywała się o tej sprawie. S. pamięta nawet tytuł prasowy: \"Agresywne Eweliny”, bo tak obie wspólniczki miały na imię. Twierdzi, że to była kradzież, ale siedzi za napaść. Jako Stanisław, choć do Aresztu Śledczego na Południowej w Lublinie, trafił jako Piotr. - Jak drugi raz mnie zwijali to już się nie zastanawiałem i od razu walę do policjanta, że jestem Piotr S. Urodzony wtedy i wtedy, syn ojca i matki, zamieszkały i tak dalej. Na pamięć formułkę umiałem. Myślałem, że tym razem to się któryś zorientuje. Ale nie. Z Północnej trafiłem do aresztu i posadzili mnie jako Piotra w celi dla tych, co pierwszy raz za kratami. No to ja cicho, nie odzywam się i czekam, co będzie. No, bo przecież w tym areszcie, jako Stanisław S. siedziałem nieraz. Z pracowników służby więziennej, to co drugą twarz znałem. Ale żaden się nie zorientował. Któregoś dnia jeden wychowawca mówi do mnie: Ty, co ty masz na celówce napisane Piotr, jak ty Stanisław jesteś? No, to ja coś ściemniam, że wołali na mnie Stasiek, ale na chrzcie to Piotr mi dali. Nic nie powiedział, tylko przeniósł mnie do celi dla recydywy. I tyle. Z Aresztu Śledczego w Lublinie S. przewieziono do Zakładu Karnego w Chełmie. Oczywiście jako Piotra. Tam przesiedział osiem miesięcy. Aż pewnego dnia jeden z wychowawców go rozpoznał. Żeby wszystko było jak należy do Chełma przyjechał policjant z rodzinnej miejscowości Stnisława, by potwierdzić jego tożsamość. - Przyszedł, patrzy na mnie i ja wiem, że on wie, że ja to ja. I koniec myślę sobie. Teraz to mnie posadzą za wszystko razem. A ten policjant ode mnie ze wsi, spojrzał tylko i mówi: Stasiek, teraz to przegiąłeś. Sprawy toczące się przeciwko Piotrowi S. zostały cofnięte do ponownego rozpatrzenia. Zapadły wyroki, w tym za podawanie fałszywych danych - w sumie czternaście i pół roku. I Stanisław S. to odsiedzi. Ale teraz chce, żeby za niedopełnienie wymogów formalnych odpowiedziały służby, które przez rok udało mu się oszukiwać. - Co zrobiłem, to wiem i za to długo jeszcze będę za kratkami. Trochę chciałem uniknąć kary, trochę może dla żartu, to już jest nieważne. Teraz to ja się pytam, jak to jest możliwe, żeby przestępcy ściganego listem gończym nie rozpoznać? W dobie komputerów i innych tam cudów techniki? To może jakiś mafioso mógłby powiedzieć, że Napoleon Bonaparte się nazywa i pod takim nazwiskiem odsiadywać wyrok?

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama