Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Teraz Oni (wideo)

O polityce i prostytutkach, o Lepperze i Kaczyńskim, o strachu i służbach specjalnych
- rozmawiamy z Andrzejem Morozowskim i Tomaszem Sekielskim, autorami telewizyjnego programu \"Teraz My” Andrzej Morozowski: - Mnie wystarczy sama Rzeczpospolita, bez numerowania. Tomasz Sekielski: - Nie numery decydują o tym, co się dzieje w naszej ojczyźnie. Pomysł z numerowaniem nie wypalił, po dwóch latach legł w gruzach projekt nazywany szumnie IV RP. Uważam, że politycy powinni dać spokój z nadawaniem nowych nazw Polsce i wziąć się za służbę naszemu krajowi. A.M. - Na to nie liczymy. Oczywiście zawsze jest tak, że jak nowi ludzie dochodzą do władzy, to mniej się o nich wie, bo są nowi. Ale w to, że będzie nudno, chyba nikt nie wierzy. Poczekajmy. T.S. - Ludowcy udowodnili - będąc w koalicjach z SLD - że potrafią być partnerem wymagającym, często irytującym i myślę, że teraz nie zawiodą swojego nowego koalicjanta. Łatwo skóry nie sprzedadzą. T.S. - PiS jest wciąż bardzo mocną i silną partią, mimo wewnętrznych problemów. W Sejmie nie ma co prawda tylu głosów, żeby podtrzymywać weto prezydenta, ale i tak jest drugim co do wielkości klubem parlamentarnym. Jarosław Kaczyński będzie wciąż odgrywał dużą rolę, będzie miał też pomoc w ośrodku prezydenckim. Dlatego Kaczyńskiego oddzieliłbym od Leppera i Giertycha. Ci rzeczywiście pożegnali się z polityką. A.M. - ...z polityką sejmową. T.S. - W przypadku Giertycha w ogóle z polityką. Jak ostatnio nagrywaliśmy go do programu zażądał, żebyśmy podpisali go jako adwokata. A.M. - Pojawił się jako prawnik gotowy bronić Marka Dochnala. A wracając do nudy, dopóki będziemy mieli jako premiera Donalda Tuska, a jako prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie będziemy mogli narzekać. T.S. - Tak też podobno uważa Andrzej Lepper. A.M. - A Roman Giertych nam powiedział, że przez program, w którym Lepper tłumaczył się z rzekomych kontaktów z prostytutką, rozleciała się koalicja Ligi i Samoobrony. Więc, idąc dalej, można pomyśleć, że obu tych panów przez nas nie ma. T.S. - Ja bym nie demonizował naszej roli... A.M. - To mądrość wyborców zdecydowała, że obu tych partii nie ma w parlamencie. T.S. - Obaj politycy ciężko zapracowali na to, żeby znaleźć się na aucie. T.S. - Kaczyński włączył do układu media wtedy, gdy PiS wygrał wybory. Wcześniej media były dobre, bo krytykowały rząd Leszka Millera, wyciągały kulisy afery Rywina i afery Orlenu. Media komercyjne były bardzo dobre, gdy broniły braci Kaczyńskich przed filmem \"Dramat w trzech aktach” wyprodukowanym przez TVP. Wszystko się zmieniło, gdy PiS doszedł do władzy, a media - wykonując to, co powinny robić - zaczęły patrzeć ekipie PiS-owskiej na ręce. Wtedy media stały się złe. A.M. - Rozmawiałem o tym ze specjalistami od wizerunku w PiS. Mówili, że to jeden z pomysłów na politykę. Żeby walczyć o głosy wyborców atakowaniem mediów. Podawali nawet przykłady krajów, gdzie to się udawało. Na dłuższą metę to się nie sprawdza. Media są pasem transmisyjnym między politykami a wyborcami. Politycy nie wygrają wojny z mediami. T.S. - Nie widzę ku temu powodu. Teraz PiS nerwowo przebiera nogami i denerwuje się, że Tusk nie jest atakowany. Ale za co ma być krytykowany? Na razie media nawet nie mają się czego czepiać. Ale media, tak jak patrzyły na ręce AWS czy SLD, tak samo będą patrzyły PO. A.M. - Od tego, jak polityk się zachowuje w mediach zależy to, czy ludzie go lubią. Ta kampania wyborcza pokazała, że ludzie wolą taki styl uprawiania polityki, jaki prezentuje Donald Tusk, w stylu: usiądźmy, porozmawiajmy, kochajmy się, zróbmy razem cud... Natomiast krzykliwy sposób podoba się mniej. Tak robił PiS i przegrał wybory. A.M. - To wypowiedź sprzed trzech lat. On to mówił, gdy zajmowaliśmy się różnymi niewygodnymi dla SLD sprawami. To był taki trochę jego żart, że może przyjść taki dzień, kiedy i my poczujemy się zagrożeni. Jedyny raz w życiu nasi szefowie spytali nas, czy nie chcielibyśmy jakiejś ochrony, był po \"Taśmach Beger”. Ta ochrona miała nas chronić przed służbami specjalnymi tej numerowanej RP, ewentualnie przed gniewem ludzi, których napuszczała na nas rządząca wówczas partia. Nie chcieliśmy tej ochrony. T.S. - Byliśmy bardzo zadowoleni, ponieważ trwała olbrzymia dyskusja na temat tego, czy powinniśmy byli robić takie nagranie. A.M. - Część kolegów nas za to krytykowała, nawet korporacja dziennikarska, do której należałem. Tym cenniejsze było dla nas to, że środowisko dziennikarskie dało nam tę nagrodę. T.S. - I to taką liczbą głosów. Nigdy werdykt redakcji nie był tak jednoznaczny. Większość środowiska nas poparła.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama