Reklama
Piętnaście godzin na puentach
Z domu wychodzę rano, o siódmej. Wracam jakieś piętnaście godzin później. Co robię w tym czasie?
- 30.11.2007 13:58
Uczę się, gram na fortepianie, rozmawiam po francusku, pływam, tańczę w balecie. We wszystkim muszę być najlepsza. W tym ostatnim zwłaszcza, bo jestem tancerką w Teatrze Muzycznym. Acha, tak w ogóle to mam 13 lat.
Właśnie miałam swój debiut. W Teatrze Muzycznym w Lublinie wystawiamy \"Królewnę śnieżkę”. Jestem najmłodszą tancerką, która pojawia się na scenie. Gram ptaszka i wiewiórkę. Jestem najpierw ubrana w czarne body, żółte baletki i pomarańczowe skarpetki. Później, jako wiewiórka występuje w rudym ubranku.
Największa trema złapała mnie przed wejściem na scenę. Ale zrobiłam tak jak uczyli mnie moi nauczyciele. Usiadłam i zaczęłam głęboko oddychać. Pomogło. Na scenie czułam się już fantastycznie i nie pomyliłam się ani razu. Starałam się, żeby wszystko wyglądało perfekcyjnie. Poza musi być czysta. Ściągnięte palce, proste plecy, kolana raz proste, raz ugięte. Muszę być najlepsza. Dlatego tak dużo ćwiczę.
Codziennie wstaję po godz. 6. Szykuję się i wychodzę do szkoły. Uczę się w Gimnazjum nr 16 w Lublinie, w pierwszej klasie o profilu angielskim. Wszyscy trzymają tam wysoki poziom i nie chcę być na szarym końcu. Po lekcjach w gimnazjum jadę do szkoły muzycznej. Jestem na siódmym roku, a w sumie jest ich dwanaście. W niektóre dni tygodnia skracam zajęcia w szkole muzycznej, bo jadę albo na lekcje francuskiego, albo do ogniska baletowego, które znajduje się przy Lubelskim Domu Kultury. Bo to taniec jest moim całym życiem. Do domu wracam około godziny 22. Wtedy siadam do lekcji. Spać się kładę już po północy. Czasem o pierwszej, drugiej. Wszystko zależy od tego ile mam pracy domowej do odrobienia.
Jak to wszystko udaje mi się pogodzić? No jakoś daje. Na początku roku szkolnego siadłam z mamą i tatą i przeanalizowaliśmy plan lekcji. Wszystko poukładaliśmy tak, żeby pasowało.
Czy w soboty i niedziele mam wolne? Skąd! Weekendy spędzam w szkole baletowej. Muszę dużo ćwiczyć, bo dostałam się do szkoły baletowej w Warszawie. Podczas egzaminu musiałam wykazać się wiedzą teoretyczną i praktyczną. Robiłam wszystkie szpagaty, pokazywałam kroki, które znam. Pani egzaminatorka sprawdzała też mój słuch. Na koniec musiałam zatańczyć do \"Wariacji Kopciuszka”.
No i się dostałam.
Nie narzekam na tempo. Ale czasami marzy mi się, żeby odpocząć. Dlatego już wyczekuję wakacji. Na wypady z koleżankami nie mam czasu. Ostatnio w kinie byłam jakiś rok temu. Czasem oglądam w telewizji program \"You can dance”. Kibicowałam jednej z dziewczyn, która uczy się w szkole baletowej w Warszawie.
Więc właściwie kibicowałam koleżance ze szkoły. Niestety odpadła. Lubię oglądać jak tańczą. Ale hip-hop to dla mnie nie taniec. To jakieś takie dziwne. Co innego jazz czy modern. Sama lubię to tańczyć. Zdarza mi się, że układam przed lustrem układy choreograficzne. W przyszłości chcę być tancerką, to oczywiste. Diety szczególnej trzymać nie muszę. Dziennie mogę zjeść cztery - pięć kostek czekolady. Koli pić nie powinnam, bo jest tucząca. Ale ja i tak piję. I jakoś nie tyję. Ja po prostu wszystko spalam w tańcu.
Plany na przyszłość? Pewnie wezmę urlop w szkole muzycznej i pojadę do szkoły baletowej w Warszawie. Bo moim największym marzeniem jest zostać tancerką.
Reklama













Komentarze