Reklama
Mam świstaka na sumieniu
Gdyby świstak był sprytniejszy, oskarżyłby go o niesprawiedliwe zwolnienie z pracy i podał do sądu. Ale tego nie zrobił. Dlatego teraz już nie zawija w sreberka, a siedzi
na bezrobociu...
- 13.12.2007 14:13
- Sie ma misie? Co nowego? - radosnym głosem przywitał się świstak przychodząc - jak co dzień - do pracy. A tu niespodzianka. - Dzwonili z centrali, przestajesz zawijać - odpowiedziały mu niedźwiadki. Nie było przeproś. Świstak stracił prace.
- Tak. To po części moja wina - przyznaje Adam Rodak, lublinianin pracujący jako copy writer w warszawskiej agencji reklamowej Ogilvy. - Ale wszystko mogę wytłumaczyć...
Pewnego dnia firma produkująca czekoladę, poinformowała agencję reklamową, że musi coś zrobić ze świstakiem. Wszystko dlatego, że słodycze miały już nie być pakowane w srebrną folię. A tym właśnie parał się najsłynniejszy polski świstak. - Powstał problem, jak przekazać tę informację - wspomina Adam. - Było to na tyle trudne, że w Polsce i we Francji świstak stał się prawdziwym idolem. W innych krajach nie był popularny.
Klamka zapadła. Trzeba było zająć się futrzakiem. - Dostaliśmy kilka animowanych filmików ze świstakiem. Moim zadaniem było wymyślić teksty do nowej reklamy.
Rodak pogłówkował i stwierdził, że najlepiej, żeby tę informację świstakowi przekazały misie. A kto powinien podjąć taką decyzję? Oczywiście, ktoś najważniejszy; ktoś, kto siedzi w centrali. - I nie miało to związku z ówczesną sytuacją polityczną w kraju - zapewnia Rodak.
Kiedy reklama pojawiła się w telewizji, zrobiło się gorąco. Do producenta czekoladek zaczęli dzwonić fani świstaka. Prosili, by znów mógł zawijać w sreberka. O sytuacji świstaka mówili prowadzący program \"Szkło kontaktowe”. Zastanawiali się, kto za tym stoi. A w Internecie pojawiły się głosy poparcia dla świstaka. - Ktoś nawet założył stronę internetową, propagującą przywrócenie gryzonia do pracy. - To nie był zabieg marketingowy naszej firmy. Sami byliśmy zdziwieni - zapewnia Adam Rodak. - Aż nie wierzyłem, że historia o świstaku przybrała takie rozmiary. Reklama zaczęła żyć własnym życiem. A właśnie to jest marzeniem copy writera. Tak jak np. \"prawie robi wielką różnicę”, które jest prawdziwym fenomenem.
Adam jest treściopisarzem. Bo chyba tylko w taki sposób można przetłumaczyć copy writer. Zanim trafił do agencji reklamowej, musiał się sporo natrudzić. - Zawsze chciałem układać hasła reklamowe, lub ewentualnie pracować w kabarecie - wspomina.
Wymyślał, zapisywał, szukał agencji. W końcu wygrzebał gdzieś informację na temat konkursu organizowanego przez Szkołę Mistrzów Reklamy. Ten, kto wymyśliłby najciekawsze hasło promujące szkołę, miał szansę na staż w agencji reklamowej, a także rok nauki w szkole. - Jak zwykle wszystko zostawiłem na ostatnią chwilę. A nawet, można powiedzieć, przeoczyłem tę ostatnią chwilę. Bo pracę na konkurs wysyłałem dwa dni po terminie - opowiada Adam. - To była niedziela. Jechałem w nocy na Pocztę Główną w Lublinie, bo już tylko ona była otwarta.
Do Warszawy wysłał plakat z Bruce\'em Lee i hasło: \"Uczymy reklamy praktycznie rzecz biorąc” - bo szkoła twierdziła, że stawia na praktykę, a nie teorię - tłumaczy. Ale nadziei wielkich sobie nie robił.
Aż tu pewnego dnia telefon ze stolicy i informacja, żeby się pakował.
- Kawy parzyć nie musiałem, kserować też nie. Ale w sumie na początku nie robiłem nic ciekawego - wspomina. - Dostawałem teksty reklam zachodnich do przetłumaczenia na język polski. Dokonywałem adaptacji, czyli przekształcałem filmiki lub nagrania emitowane w innych krajach, na polską modłę. Czyli zmieniałem ich powiedzonka, na nasze.
Pierwszym samodzielnie napisanym tekstem do reklamy był dialog mężczyzny i kobiety na temat promocji jednej z linii lotniczych. On pytał, czy dla żabek, misiaczków i innych kociaków bilety będą tańsze, a ona opowiadała mu o promocjach jakie ma dla niego i jego ukochanych. - To było niesamowite uczucie usłyszeć w radiu coś, co się samemu stworzyło - mówi Rodak. - Mimo że reklama nie była rewelacyjna i - jak powiedziała mi przyjaciółka - przegadana. Miała rację.
Kolejna reklama była już znacznie lepsza. - Jest noc. Mężczyzna ubiera się i szykuje do wyjścia. Żona go pyta, co zamierza zrobić. On odpowiada, że idzie na spacer. Kobieta nie dowierza, że o pierwszej w nocy go na spacery naszło. Stanowczo stwierdza: \"pewnie znów idziesz tankować” - opowiada Rodak. - Za chwilę pojawia się głos narratora, który wyjaśnia, że chodzi o reklamę stacji benzynowej.
Także następna reklama kojarzy się z samochodami. Właściciel restauracji znajdujących się na stacjach benzynowych zażyczył sobie reklamę, z której wynikałoby, że kierowca zrobi totalnie wszystko, by się zatrzymać i zjeść właśnie w tej restauracji. Adam wymyślił: \"Dasz się pokroić za każdy kawałek” i \"Apetyt rośnie w miarę jeżdżenia”. Przyjęło się. Billboardy z takimi hasłami zawisły w miastach.
Hasła wymyśla czasem w kilkanaście sekund, a czasem w kilkanaście dni. - Im bardziej chce się coś fajnego wymyślić, tym jest gorzej.
Najwięcej pomysłów ma w nocy przed snem. Dlatego koło łóżka trzyma kajet, w którym notuje co lepsze pomysły. Gdy nie ma zeszytu, zapisuje w telefonie komórkowym. Bo pomysły mogą zrodzić się wszędzie: w tramwaju, na spotkaniu ze znajomymi, na spacerze.
A co robi w biurze? Czasem siedzi i wklepuje jakieś tłumaczenia, czasem spotyka się ze starszymi, bardziej doświadczonymi kolegami i omawia pomysły. - Nie mamy żadnego specjalnego miejsca, w którym kreatywnie myślimy. Ot, po prostu siadamy przy biurku i rzucamy pomysły. Rozchodzimy się. Później znów spotykamy i omawiamy, to co przyszło nam do głowy...
Kiedy reklama jest gotowa, ogląda lub słucha jej klient. - Czasem zdarza się, że coś zmieniamy. Ale klient, nasz pan - zapewnia Rodak.
W realizacji reklamy pomagają często znani aktorzy, piosenkarze. Pod reklamy Adama głos podkładała już Dorota Chotecka, Agnieszka Kunikowska (księżniczka Fiona ze Shreka), Stefen Müller i Leszek Kuzaj, wielokrotny mistrz Polski w rajdach samochodowych.
- A najfajniej jest później usłyszeć, jak ktoś mówi, że bardzo spodobała mu się ta reklama. Aż radość rozpiera - śmieje się Adam i dodaje, że właśnie pracą w agencji spełnił jedno ze swoich marzeń. - A drugie mam nadzieję, jeszcze jest do zrealizowania. Chce założyć kabaret.
Reklama













Komentarze