Miłość, zazdrość, wyrok
Nie pluszowe serduszka. Nie wiązanka kwiatów. Nie romantyczna kolacja przy świecach. Tylko nóż, siekiera, gwóźdź
- 15.02.2008 11:23
i kanister benzyny, czyli walentynki, które kończą się w sądzie.
- To żona doprowadziła go do tego, że któregoś dnia nerwowo nie wytrzymał - tak Józefa B. spod Łukowa usprawiedliwiał w sądzie adwokat.
Józef z Anetą ożenił się przed pięcioma laty. Po trzech latach małżeństwo zaczęło się rozpadać. Kobieta nawiązała zbyt bliskie kontakty z zamieszkałym po sąsiedzku kuzynem męża. Małżonkowie oddzielnie bawili się nawet w sylwestra. Kobieta właśnie z sąsiadem, a Józef B. u znajomego. Przed północą oboje wrócili do domu. Awantura była oczywista. Józef B. chwycił kobietę za szyję i dusił ją przed minutę, aż przestała oddychać. Jeszcze tej samej nocy zawiózł zwłoki do lasu i... odciął głowę, którą ukrył w lisiej jamie.
Podzamojskie Łabunki: kobieta, jej kochanek i matka. Słynni zostali po tym, co zrobili. Sławomir D. przeszkadzał swej żonie w rozpoczęciu nowego życia, z nowym partnerem. Za męża najpierw wzięła się teściowa i podała mu środek usypiający.
Mężczyzna ledwo doszedł do samochodu. Wówczas został zaatakowany przez kochanka żony. Dostał cios w tył głowy. Kobieta też wzięła aktywny udział w zbrodni - kilka razy kopnęła męża w głowę, po czym podała kochankowi cegłę i gwóźdź. Ten dusił leżącego na ziemi konkurenta i kilka razy dźgnął go gwoździem w szyję.
Wykorzystał też cegłę, którą bił ofiarę po głowie. W to wszystko włączył się jeszcze przyjaciel teściowej: zmył ślady krwi.
Zwłoki zabitego zostały znalezione następnego dnia w rowie.
27-letni mężczyzna spod Hrubieszowa był tak zazdrosny o swą znacznie młodszą żonę, że zagroził jej obcięciem uszu i nosa. To miała być dla niego gwarancja, że nie będzie się już podobać innym mężczyznom. Od słów przeszedł do czynów. Zaczaił się na nią pod domem teściów. Najpierw uderzył pięścią w twarz. Gdy upadła, bił po głowie jakimś twardym przedmiotem. Zostawił ją w kałuży krwi. Myślał, że już nie żyła. Pobitą do nieprzytomności kobietę znaleźli jej rodzice. Trafiła do szpitala.
- Idealna para - mówili o Marzenie S. i Jerzym G. z Krasnegostawu ich sąsiedzi. - Jeśli się kłócili, to jeszcze tego samego dnia była zgoda.
Dlatego bardzo się zdziwili gdy usłyszeli krzyki za ścianą. Wezwali policję. Kobieta i mężczyzna leżeli w kałuży krwi na pościelonym tapczanie. Mężczyzna obejmował kobietę. Jerzy G. dawał jeszcze oznaki życia. Zmarł na stole operacyjnym.
Jerzy G. trzykrotnie ugodził nożem ukochaną. Potem ten sam nóż wbił sobie w serce. Na miejscu tragedii policjanci znaleźli przełamaną na pół różę.
Zazdrosny kochanek postanowił chronić swą oblubienicę przed zazdrosnym mężem. Nawet w małżeńskiej sypialni.
Na początku to on był górą w rywalizacji o względy dziewczyny. Dziewczyna na kilka miesięcy odeszła od męża i zamieszkała z kochankiem. Sielanka nie trwała długo.
Kobieta wróciła do małżonka. Dla kochanka był to cios. Nic nie dały namowy, by dziewczyna wróciła do niego. Zaczął jej pilnować nocami. Przychodził pod okno sypialni i stał do rana. Nie wytrzymał, gdy koło północy w sypialni kobiety pojawił się mąż. Kochanek długo się nie namyślał i wskoczył przez okno. Małżonkowie jednak zadziałali razem. Wspólnie wypchnęli kochanka do drugiego pomieszczenia.
Mężczyźnie udało się jednak znowu wedrzeć do sypialni. Miał w ręku nóż. Dwa razy zranił nim konkurenta. Rany, na szczęście, nie okazały się groźnie, ale sprawa i tak znalazła finał w sądzie.
Nikt nie ucierpiał też w wyniku ataku zazdrości mieszkańca Hrubieszowa. A było bardzo groźnie: w nocy ktoś podbiegł do poloneza, w którym dwóch mężczyzn piło piwo. Oblał samochód benzyną, podpalił i uciekł. Na szczęście, ucierpiała tylko karoseria samochodu. Okazało się, że atak był... pomyłką. Sprawca miał prawie trzy promile i w pijanym widzie ubzdurał sobie, że w samochodzie siedzi kochanek jego żony. Poszkodowany nie znał jednak ani napastnika, ani jego kobiety.
21-letniego Tomasza S., mieszkańca gminy Sławatycze, tak ciągnęło do dziewczyny, że włamał się do policyjnego pomieszczenia. A zaczęło się od tego, że policjanci przerwali mu rowerową podróż do rzeczonej dziewczyny. Mieli ku temu podstawy, bo Tomasz S. jechał po pijanemu. Policjanci rower zamknęli w policyjnym punkcie przyjęć interesantów. Tomasz S. miał wrócić do domu, ale miał inne plany. Poczekał aż policjanci odjadą, wykradł rower i ruszył na nim do dziewczyny.
Reklama













Komentarze