Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Do skrzynek trafiły wezwania do zapłaty za ściągnięte filmy z internetu

W ostatnich dniach do skrzynek pocztowych mieszkańców Lublina trafiły wezwania z kancelarii adwokackiej do zapłaty 550 zł za nielegalnie ściągnięte z Internetu polskie filmy. - Najpierw zrobiło mi się gorąco, a potem słabo - opowiada nasza czytelniczka
Do skrzynek  trafiły wezwania do zapłaty za ściągnięte filmy z internetu
Chodzi o filmy: "Czarny czwartek”, "Last minute”, "Być jak Kazimierz Deyna”, "Drogówka” i "Obława”. Do naszej redakcji zgłosiła się jedna z mieszkanek Lublina, która w środę odebrała z poczty właśnie takie wezwanie. Pokrzywdzonych, czyli w tym wypadku producentów ostatniej z produkcji, reprezentuje Kancelaria Adwokacka Anny Łuczak z Warszawy i to ona wysłała wezwanie wraz z rachunkiem na 550 zł.

Wynika z niego, że pieniądze mają zaspokoić roszczenia spółki powstałe w wyniku naruszenia praw autorskich. W piśmie czytamy, że wspomniana kwota jest "częścią opłaty licencyjnej, której wysokość jest ograniczona z uwagi na ugodowy charakter wezwania”. Z pisma można się też dowiedzieć, że w przypadku braku zapłaty sprawa zostanie skierowana do sądu. Dodzwoniliśmy się do tej kancelarii, ale do zamknięcia tego wydania Dziennika nikt nie zdecydował się na wypowiedź w tej sprawie.

- Jak zobaczyłam kopertę, to myślałam, że to po prostu jakaś reklama. Kiedy ją otworzyłam - najpierw zrobiło mi się gorąco, a później, kiedy zaczęłam czytać, słabo - opowiada czytelniczka. I dodaje, że nawet nie widziała filmu "Obława”, którego w jej przypadku dotyczy sprawa. - Na pewno go nie ściągałam, mój mąż również. Może pod naszą sieć podpiął się ktoś z sąsiadów?

Kwestią zajmuje się też prokuratura w Pruszkowie i według jej informacji wezwania dostały już tysiące osób w całej Polsce. - Prowadzimy postępowanie w sprawie rozpowszechniania utworów bez upoważnienia. Chodzi o cztery, czy pięć polskich filmów. Nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów, czynności cały czas są prowadzone. Trudno też powiedzieć, ilu osób to dotyczy, ale na pewno chodzi o tysiące - przyznaje Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Jeden z dostawców Internetu w Lublinie, z którym rozmawialiśmy, potwierdził, że jego firma dostała już kilkadziesiąt wezwań z prokuratury z numerami IP i żądaniem udostępnienia danych tych klientów. Potem wycofał się z tych słów i zaczął grozić nam konsekwencjami prawnymi.

Płacić czy nie?

- Wysyłanie tego typu przedsądowych wezwań do zapłaty ma na celu zastraszenie i wykorzystanie nieznajomości prawa - mówi adwokat Michał Wąż.

- W przypadku sprawy cywilnej wymaga się udowodnienia, że to konkretny użytkownik korzystał z komputera, a także z konkretnego serwisu. Kiedy dostajemy przedsądowe wezwania nie należy płacić, w ten sposób sami przekazujemy kancelariom swoje dane. Można zacząć się obawiać dopiero, kiedy dostaniemy pozew do sądu.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama