Reklama
Karpińska: Już czuję klimat
ROZMOWA Z Marzeną Karpińską, sztangistką Znicza Biłgoraj
- 13.07.2008 20:38
- Z jednej strony informacja o tym, że pojadę do Pekinu była sporym zaskoczeniem, z drugiej ogromnym wyróżnieniem. W mojej sportowej karierze, i innych zawodników także, będzie to największa impreza. Już powoli zaczynam czuć jej klimat.
- Przed każdymi zawodami towarzyszy mi takie uczucie, a tym bardziej przez igrzyskami olimpijskimi. W tej chwili razem z kadrowiczkami przebywamy na zgrupowaniu w Spale, to ostatni etap przygotowań przed wylotem do Pekinu. Ale największym problemem w tej chwili jest lekka kontuzja. Uszkodziłam nerw prawego łokcia, wynikający z przeciążenia. W rwaniu nie odczuwam aż tak bólu, gorzej jest w podrzucie. Razem z trenerem kadry Ryszardem Soćko robimy wszystko, aby się z tym uporać. Do igrzysk wszystko będzie już dobrze.
- Pani psycholog prowadzi sesje rozluźniające, relaksacyjne. Radzi jak dobrze odpoczywać, uczy opanowania przy udzielaniu wywiadów dla mediów. Każda z nas ma jednak swoje metody na relaks. Ja na przykłada śpię i gram w gierki na laptopie pożyczonym od koleżanki.
- Każdy sportowiec w takiej imprezie chciałby zajść jak najdalej, aż do strefy medalowej. Moja forma idzie w górę, co widać po coraz lepszych wynikach. Przede wszystkim chcę w Pekinie poprawić rekord życiowy i rekord Polski. Liczę, że jestem w stanie zrobić 83-85 kg w rwaniu i 100-102 w podrzucie. Na ile to wystarczy, tego nie wiem. Rywalki na razie nie są w najlepszej formie. Może być różnie, choć znalezienie się w pierwszej szóstce uznam za dobry wynik. Na ME seniorów w kwietniu we Włoszech byłam siódma.
- Tego samego, co sztangiście, czyli połamania sztangi. Mam jeszcze taki zwyczaj, że przed każdym podejściem otrzymuję lekkiego kopniaka w tyłek od koleżanek. To też ma pomóc szczęściu.
Reklama













Komentarze