Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Rewolucja w Dąbrówce, czyli jak zapyziały sklep stał się centrum wsi

Łabędzie zrobione z opon zaparkowały koło małej kolekcji jednośladów z PRL. Tuż obok tabliczka \"Strefa trzeźwości”. Unikalny wiejski sklep to wstęp do tajemnic Dąbrówki
Rewolucja w Dąbrówce, czyli jak zapyziały sklep stał się centrum wsi
Pani Anna Bronisz udostępniła swoją stodołę na \"świetlicę u Marcina”. Marcin to jej syn
(Dorota Awiorko-Klimek)
Zapyziały \"geesowski”, wiejski sklep stał się centrum Dąbrówki. To od niego wszystko się zaczęło. Mała, zapomniana wieś leżąca na skraju lasów kozłowieckich, około 20 kilometrów od Lublina w kierunku na Kozłówkę, zmienia się w oczach. Nagle okazało się, że ludziom się chce.

A potem się zobaczy

Pod sklepem spotykamy 17-letniego Konrada Szymanka. Uśmiechnięty młodzian wskoczył na starą jawkę i sprawnie odpalił czeski motorek, który przez chwilę popyrkotał i zamilkł. – Jeszcze miesiąc temu za wszelką cenę chciałem się stąd wyrwać. Kilka dni temu powiedziałem mamie, że ja chcę tu zostać, chcę tu żyć. To pan Robert pokazał nam, że tu i teraz można zmieniać swoją małą ojczyznę – mówi Konrad Szymanek, który ochoczo pomaga przy rozbudowie wiejskiej sklepu.

Rewolucja w Dąbrówce zaczęła właśnie od sklepu.

– Kilka lat temu kupiłem działkę w Dąbrówce. Postanowiliśmy z rodziną, że zbudujemy tu nasz dom. I tak zrobiliśmy. Na wiosnę zaczęliśmy przeprowadzkę. Pojechałem pod sklep, aby zwerbować ludzi do prac porządkowych. Jak to pod sklepem, najpierw było pożycz \"na papieroski”, a potem się zobaczy. Coś mnie tknęło. W tych ludziach nie było chęci do życia. Postanowiłem to zmienić, pokazać im, że Dąbrówka nie jest bez szans – mówi Robert Niedziałek.

Strefa trzeźwości

Zapewne nazwisko pana Roberta jest znane większości czytelników, co najmniej tych zmotoryzowanych. Wspólnie z bratem zbudowali jedną z największych firm motoryzacyjnych w regionie.

– W pewnym momencie uznaliśmy, że firma potrzebuje jednoosobowego zarządzania. Poszedłem swoja drogą, którą wiąże z Dąbrówką, z moimi sąsiadami – mówi Robert Niedziałek.

Pierwszym krokiem była dzierżawa sklepu. Z półek zniknęły alkohole, co nie wszystkim się spodobało. Przed sklepem powstała strefa trzeźwości. – Ludzie już wiedzą, że tu nie można pić alkoholu, nawet małego piwka. Kto złamie zakaz, naraża się na wylanie zawartości butelki. Alkohol mi nie przeszkadza, ale do sklepu przychodzą matki z dziećmi. Mali ludzie nie muszą być narażeni na widok panów raczących się piwkiem czy winkiem – dodaje Niedziałek.
Nie ma alkoholu, ale w jego miejsce pojawił się plac zabaw dla dzieci, wypożyczalnia rowerów, kajaków i wędek, ławki pod wiatami, grill, Wi-Fi i indiańskie tipi. –

Do organizacji otoczenia sklepu zaangażowałem sąsiadów. Teraz ludzi mają tu swoje centrum, już nie mijają się sklepie, ale rozmawiają ze sobą. Tu organizujemy wieczory z ambitnym kinem. Sklep był początkiem, bo zauważyłem że w Dąbrówce ludzi nagle zaczęli ze sobą rozmawiać, już nie mijali się bez słowa – dodaje Robert Niedziałek.

Goście

Mała osada leżąca na skraju Lasów Kozłowieckich od kilku lat zmienia się podmiejskie letnisko. Tutaj mają swoje domy lekarze, politycy, artyści. Jednak spora grupa miejscowych żyła bez perspektyw. Mimo, że ar ziemi już kosztuje 4-5 tysięcy złotych, to – jak mówi Robert Niedziałek – ziemię sprzedaje się tylko raz. – Pieniądze szybko się rozchodzą i co dalej? Ziemia tu licha. Wpadłem na pomysł, aby miejscowi zaczęli bawić się agroturystykę. Pół godziny od Lublina mamy ciszę, lasy, ścieżki i możliwość kompletnego resetu. A przy okazji miejscowi będą mogli zarobić na życie.

Przykład sklepu podziałał jak zapalnik. Mieszkańcy uporządkowali zarośnięte gminne boisko. Kilka dni temu dzieci rozegrały pierwszy mecz. Kibicowała cała wieś. Przyjechał nawet Jacek Bąk, co zrobiło spore wrażenie na małych piłkarzach i rodzicach. Mieszkańcy zaczęli sprzątać okoliczne lasy. Już zaczęła działać świetlica u Marcina, czyli coś na kształt domu kultury, ale w stodole. Wieczorami są wyświetlane bajki dla dzieci, a warszawianka Beata Reykan prowadzi warsztaty plastyczne.

– Przyjechałam na zaproszenie pana Roberta. I już po kilku dniach wiem, że to miejsce ma olbrzymi potencjał – mówi Reykan. W stodole u Marcina już działają warsztaty plastyczne i teatralne dla dzieci.

Żółwiofon

Hitem są też bezpłatne szkolenia dla psów. Rasowe bogatych posiadaczy działek rekreacyjnych uczą się dobrych manier razem z wiejskim azorami. Ludzie przyjeżdżają z sąsiednich wsi. – To wymarzone miejsce na organizację \"zielonych szkół”. Nie tylko dla dzieci, ale także dla rodziców. Poza tym mamy tu tylu ciekawych ludzi, że aż żal ich ukrywać przed światem – dodaje Robert Niedziałek.

Olbrzymie terenowe, wojskowe volvo bez trudu pomknęło do leśnym gościńcu. Na pierwszy ogień wpadliśmy do gospodarstwa agroturystycznego \" U Grażki”. Już przy wjeździe na posesję przywitał na żółwiofon, czyli unikalny na skalę światową instrument muzyczny w kształcie sympatycznego gada. Doskonałe miejsce na letnią szkołę. Gospodarze pokazują nie tylko uroki miejscowej fauny i flory, ale także organizują widowiska historyczne dla dzieci, przejażdżki bryczką po lesie czy zimowe kuligi.

Natalia Sovka, oprócz produkcji niesamowitych instrumentów – tankdrumów ze starych butli po gazie – z synem Tomaszem daje doskonałe koncerty na steeldrumach, czyli bębnach z beczek po oleju. – Gra na Tankdrumie rozwija słuch i poczucie rytmu, można grać rękoma lub pałeczkami. Jego dźwięk jest dość donośny, a jednocześnie bardzo przyjemny. Bardzo dobrze sprawdza się podczas medytacji – mówi Natalia Sovka. Tylko tam można posłuchać, jak brzmi ten nieco dzienny instrument. A brzmi unikalnie.
Andrzej Joński wypala z glinki cuda i też chce się dzielić swoją profesją. Już przygotuje się do organizacji ścieżki dydaktycznej koło swojego zakładu. W centrum Dąbrówki działa uprawa ekologicznych pieczarek. – Ci wszyscy ludzie są otwarci na turystów – dodaje Robert Niedziałek.

Plany na przyszłość

Na razie baza noclegowa jest dość uboga. Są dwa dobre gospodarstwa agroturystyczne, na wysokim poziomie. Kilka jest bliższych realiom Polski powiatowej, ale z urokiem wsi z dawnych lat, ze starymi szafami, skrzypiącym łóżkiem i zapachem wiejskiej chaty.

Ludzie już myślą o przyszłości. Niedziałek wystąpił do Nadleśnictwa w Lubartowie o zgodę na przejażdżki bryczką konną po lasach kozłowieckich. Ale to nie koniec. – Za chwilę zacznie się organizacja toru dla quadów i motocykli w byłej kopalni piachu, myślimy o ścieżkach dydaktycznych. Wokół są piękne lasy, czyste rzeki i mnóstwo łowisk. To idealne miejsce na zielone szkoły. Pomysłów mamy wiele, a i ludzie uwierzyli, że można coś zrobić – dodaje Niedziałek.

– Wcześniej było głucho. Żyliśmy obok siebie. Młodzi chcieli uciekać, bo tu nie ma perspektyw. Teraz mamy cel. Widać duży zapał, szczególnie u młodych – mówi Elżbieta Szymanek, od 12 lat sołtys Dąbrówki.

– Zamiany są widoczne. Ludzie czują wspólnotę – dodaje Iza Baran, specjalistka do hipoterapii, mieszkająca w Dąbrówce już od 24 lat. – Dla miłośników jazdy konnej to prawdziwy raj.

Już teraz warto tam pojechać, zobaczyć Dąbrówkę i zaangażowanie ludzi. – Po co gonić setki kilometrów na Mazury, skoro spokój i ciszę mamy pod nosem. Łóżko w dobrej agroturystyce kosztuje tylko 30-35 złotych, zaś wyżywienie to zaledwie 15 złotych – kończy Robert Niedziałek. Jest jeszcze jeden plus: komórki tam prawie nie działają.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama