Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Klawe jest życie milionera

Pewna lubelska bizneswoman nosi majteczki po 500 złotych. Tańszych nie założy, bo źle się czuje.
Lubelski biznesmen odesłał swoje nowe auto do serwisu, bo kierownica była za duża. Auto na lawecie przejechało całą Polskę. Bogaci lublinianie coraz częściej korzystają z pieniędzy, pławiąc się w dyskretnym uroku drogich gadżetów Janusz Palikot, Artur Kawa czy wreszcie najbogatszy Tadeusz Chmiel, to nazwiska, które elektryzują wyobraźnię większości ludzi, przez pryzmat zasobności portfela. Ci najbogatsi biznesmeni obracają setkami milionów złotych. Ich fortuny to nie tylko codzienna ciężka praca, ale także te przyjemne chwile - zakupy dobrych aut, luksusowe domy, antyki czy stylowe zegarki. - W czerwcu sprzedaliśmy pięć sztuk S-klas - mówi Wojciech Sobiesiak, szef sprzedaży w salonie Mercedes Andrzej Lenartowicz. - Luksusowe auta, te naprawdę dobrze wyposażone, coraz chętniej są kupowane w Lublinie. Kwoty 300, 400 tysięcy złotych za S-klasę czy ML nie należą do rzadkości - dodaje Sobiesiak. Klienci z tzw. klasy premium, to biznesmeni z ekstraklasy. - Z gadżetów, to zamawialiśmy samochód z fotelami wyposażonymi w urządzenia do masażu. Jeden w cenie 12 tysięcy złotych. Albo systemy audio z tunerami TV. Auta sygnowane przez tunerów fabrycznych spod znaku Brabusa czy AMG, to także częste zamówienia. Obecnie negocjujemy kontrakt na zakup modelu S63 AMG za kwotę blisko 900 tysięcy złotych. Niestety, żadnych szczegółów nie mogę zdradzić - dodaje z uśmiechem Sobiesiak. Marek Danelczyk, szef koncesji Audi, nie jest zdziwiony popularnością luksusowych aut. - Także w Lubelskiem rośnie grupa menedżerów, którzy zarządzają dużymi firmami o zasięgu regionalnym lub ogólnopolskim - mówi. - Ci ludzie dużo jeżdżą i dlatego potrzebują luksusowych i bardzo bezpiecznych aut. To kosztuje. Najdroższe auto, jakie wyjechało z naszego salonu Audi, kosztowało ponad 600 tysięcy złotych. To koszt prestiżu, luksusu i bezpieczeństwa. Już nie luksusowe wille po milion euro, ale dworki są na top-liście lubelskich milionerów. Jednak takie inwestycję w posiadłości nie mają li tylko wymiaru określonego modą czy próżnością. Andrzej Kita z ruiny podniósł obiekt w Łańcuchowie. - Nikt nie patrzy ile pracy, nerwów i środków to kosztowało. Każdy widzi efekt finalny. A prawda jest taka, że bogaci kultywują dziedzictwo narodowe. Te obiekty to nasza historia. I gdyby nie prywatny kapitał, to ten zabytek by umierał - podkreśla Andrzej Kita, właściciel kompleksu w Łańcuchowie, przepięknie położonego nad brzegiem Wieprza. Obiekt zaprojektowany przez Stanisława Witkiewicza, zbudowany w latach 1903-1904, w czasie PRL mocno podupadł. Kiedyś był tu Dom Pomocy Społecznej. Dzięki zaangażowaniu prywatnego kapitału powrócił do pełnego blasku stylu zakopiańskiego, w jakim został zaprojektowany. Najbardziej poszukiwanym przez bogatych lublinian towarem są dworki blisko miasta. - Niestety, jest ich bardzo mało. Większość sprzedała się w latach 90. Jednak zdarzają się takie oferty. Koszt zakupu waha się od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych. To jednak dopiero początek wydatków, bo na renowację trzeba mieć przygotowane następne kilka milionów - mówi Tomasz Iwan, prezes zarządu firmy Nieruchomości mgr Jerzy Kleczkowski. Lublinianie inwestują też w nieruchomości za granicą. - W tamtym roku sprzedaliśmy kilka apartamentów w bułgarskich Złotych Piaskach. Każdy minimum 100-metrowy, w cenie od 3 do 4 tysięcy złotych za mkw. - dodaje Tomasz Iwan. - To niewiele, nawet jak na nasze realia. Specjalne lodówki do trzymania wina w ściśle określonej temperaturze i wilgotności. Zatrudnieni na etacie ogrodnicy, pompy cieplne, baseny - to codzienność w życiu lubelskich milionerów. Ba, łazienkami zajmują się wyspecjalizowani projektanci. - Mamy zamówienia na \"wypasione” łazienki, zamykające się kwotą nawet 50 tysięcy złotych - mówi Paweł Salski z lubelskiej firmy \"Woka”. - Wystarczy kabina robiona na wymiar przez niemiecką firmę Huppe, droga armatura Villeroy-Boch, samoopadające deski, kabina parowa PollSpa, czy wanna z zaawansowanym hydromasażem za kilkanaście tysięcy złotych. I tak koszt urządzenia łazienki urasta nierzadko do kwoty 50 tysięcy złotych. Salski niedawno sprowadzał dla bogatego klienta umywalkę stylizowaną na starogrecką misę. Cena: 12 tysięcy zł.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama