Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Le parkur

- Nie jesteśmy wariatami - mówią lubelscy parkourowcy.
Każdy liczy się z bolesnym upadkiem, bo wszystkie niebezpieczne triki wykonuje się bez kasku i ochraniaczy. - Mam świadomość, że jedynym zabezpieczeniem przed kontuzją jest mój rozsądek - dodaje Patryk \"Doktor” Czemierowski. Jasiek Mazur szukał sposobu oderwania się od rzeczywistości. Znalazł go w le parkour i... grze na skrzypcach. Nie istnieje coś takiego, jak stereotypowy zawodnik tej dyscypliny. Każdy jest inny. Dzieli ich czasem bardzo dużo, łączy natomiast uliczny bieg. - Ja, dla przykładu, tańczę i śpiewam w zespole ludowym - dodaje z uśmiechem Michał \"Shadow” Bożek. Każdy w głębi duszy chce się wyróżnić z tłumu. - Jedni wydają kasę na drogie ciuchy, a ja doskonale triki le parkour - tłumaczy Rafał \"Rafael” Kazimierczak. Zapytany dlaczego wybrał ten sport, a nie np. jazdę na deskorolce, odpowiada przekonywająco - Bo nie potrzeba w nim deski. Le parkour, inaczej niż pozostałe dyscypliny sportowe, nie zawiera w sobie rywalizacji pomiędzy zawodnikami. Liczy się społeczność, która tworzy się dzięki wspólnym treningom. Daje natomiast szanse poznania granic swoich możliwości. - Które stale chcemy przekraczać - kończy Michał Bożek. - Stąd właśnie czerpiemy siłę do wytężonej pracy na treningach. - Sprzeciw rodziców rósł, kiedy jechaliśmy do szpitala z moją złamaną ręką - mówi \"Shadow”. A Jasiek Mazur musiał ukradkiem wynosić dres na klatkę schodową. - Przebierałem się na półpiętrze, bo mama zabroniła uprawiać le parkour. . .

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama