Chodzi o zdarzenie, które miało miejsce podczas obrad komisji budżetowej Rady Miasta w sierpniu 2011 r. Radny Kowalski miał powiedzieć wówczas: "Słowo burmistrza znaczy mniej niż słowo k…wy spod latarni”.
Radny tłumaczy, że jego intencją nie było obrażenie burmistrza. Twierdzi, że zdanie zostało wyjęte z kontekstu.
- Porównanie, którego użyłem, miało wstrząsnąć radnymi, którzy nie reagowali na kłamstwa burmistrza - mówi Kowalski i relacjonuje: - Chodziło o proces, który burmistrz wytoczył sołtysowi Gór. Chciał mu odebrać kawałek gruntu pod budowę drogi, bo uważał, że granica przebiega nieprawidłowo. Okazało się, że się mylił i przegrał proces. To jednak oznaczało wydłużenie czasu budowy drogi, inwestycji za 2,5 mln zł, a gminie groziło cofnięcie dotacji unijnej.
Kowalski dodaje, że dla gminy była to bardzo poważna sprawa, dlatego użył mocnych słów. - Chciałem w ten sposób podkreślić, że człowiek, który pełni takie stanowisko, nie powinien kłamać, bo w tym kontekście słowa ludzi, którzy powszechnie uważani są za osoby na niższym poziomie społecznym, są bardziej wartościowe. Takie określenia nie powinny padać w dyskursie publicznym, ale nie miałem wyjścia - przekonuje.Sprawa trafiła do prokuratury w 2012 r. Ta jednak dwukrotnie odmówiła wszczęcia postępowania. Burmistrz poszedł więc do sądu.
- Sprawę skierowałem do prokuratury dopiero po roku, bo miałem nadzieję, że w międzyczasie pan Kowalski się uspokoi - mówi Grzegorz Dunia. - Niestety, jeszcze nieraz padały różne epitety i pomówienia. Dlatego zdecydowałem się na kroki prawne. Nie pozwolę, żeby urząd burmistrza był w ten sposób obrażany - dodaje.
Kowalski zapewnia, że złoży apelację, bo działał "w interesie publicznym”. Burmistrz nie chce się odnosić do komentarzy Kowalskiego. - Sąd badał tę sprawę bardzo dokładnie i zapadł taki, a nie inny wyrok - ucina.
Sąd nakazał, by po uprawomocnieniu się wyroku został on podany do publicznej wiadomości podczas sesji Rady Miasta.
Obrońca moralności
Janusz Kowalski jest znany z kontrowersyjnych wypowiedzi. Dwa lata temu opisywaliśmy historię Bożeny Gałuszewskiej, znanej w Kazimierzu animatorki kultury oraz byłego przełożonego miejscowego klasztoru franciszkanów. Publikacja w jednym z lokalnych tygodników dotycząca ich związku wywołała w miasteczku poruszenie. Kowalski uważał, że po "takim skandalu” Gałuszewska powinna zrezygnować z redagowania miejskiej gazety-biuletynu na zlecenie magistratu.
"Słowo burmistrza to mniej niż słowo k…wy spod latarni". Radny skazany za zniewagę
"Słowo burmistrza znaczy mniej niż słowo k…wy spod latarni. Tym określeniem, według puławskiego sądu, radny Janusz Kowalski znieważył burmistrza Kazimierza Dolnego Grzegorza Dunię. Radny ma zapłacić 2 tys. zł grzywny i pokryć koszty sądowe.
- 01.08.2014 11:30

Reklama












Komentarze