Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Stacho dziubnął Krzyśka nożem

Ja nic nie winien. Nie pamiętam, żebym zadał jakiś cios - opowiadał w sądzie Stanisław S., rolnik spod Lubartowa.
Sąsiedzi po roku przypominali sobie korzystne dla niego fakty. Najbliższa rodzina: wybielała. Rolnik oskarżony jest o zabójstwo syna. Proces Stanisława S. toczy się w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Odbyła się pierwsza rozprawa Niski, krępy, po sześćdziesiątce. Do Sądu Okręgowego w Lublinie wprowadzają go policjanci. Przed salą rozpraw dziennikarze. Rodzina Stanisława denerwuje się, że chcą mu robić zdjęcia. Stanisław S. boi się, że grozi mu za duża kara, a przecież - jak uważa - doszło tylko do wypadku. Połowa sierpnia ubiegłego roku. Stanisław przez cały dzień kosi łąki. Potem obowiązkowe piwo. A potem awantura w domu. - Wypiłem cztery piwa - mówi sędziom. - Wróciłem do domu. Stanąłem przy kredensie. Wypadł syn, uderzył mnie ręką w tył głowy. Sędzia: Czy syn mówił, o co mu chodzi? - Nic - wpiera oskarżony. I opowiada, jak dalej uciekał z nożem, który akurat miał w ręku. A syn wciąż go atakował: \"Co rusz w głowę łup, łup”. W sieni obejrzał się za siebie. - Zobaczyłem, że syn leży i farbuje - mówi zdziwiony tym, co się stało, bo nie pamięta, żeby na atak syna odpowiedział nożem. - Ja nie chciałem syna rżnąć. Mam 65 lat, czterech synów i żadnego nie biłem. Nóż leżał na posadzce. Zabrał go do kuchni. Żonie powiedział, żeby wezwała pogotowie. Kobieta poszła do sąsiadów, którzy mieli telefon. Przyjechał lekarz. Powiedział: zgon. Prokurator: Czy ratował pan syna? - A co ja mogłem zrobić, sam głupi byłem - odpowiada Stanisław. Rolnika zabrała policja. Prokuratura postawiła zarzut: zabójstwo syna. Lubartowski sąd zdecydował: areszt. - A miałem na drugi dzień kosić, no i wykosiłem - wzdycha przed sądem. Z żoną pobrali się z miłości, dorabiali się \"od studni” - ciągnie w sądzie Stanisław opowieść o swoim życiu. Co dzień wypijał po dwa piwa. Wódki od 28 lat do ust nie brał. W domu bójek nie było. Najwyżej kłótnie. Agresywny bywał jego syn. Chciał od niego po parę groszy, ale mu nie dawał. - Dwa zęby mi wybił ale mu darowałem - mówi rolnik. Prokurator: Za co wybił zęby? Stanisław: Jemu się coś w głowę zrobiło. Sędzia odczytuje to, co Stanisław wcześniej mówił na przesłuchaniu w prokuraturze. Nie zgadzają się szczegóły. - Paska nie miałem i spodnie mi do kolan opadały. Z tremy tak wtedy zeznawałem i co tu wyjaśniać, to był wypadek - kończy trochę poirytowany. Inaczej niż w prokuraturze mówi też żona Stanisława, matka zabitego, niemalże świadek zbrodni. Spała w izbie, w której do wszystkiego doszło. Zaraz po śmierci syna mówi policjantom, że mąż wrócił do domu po alkoholu. I zaczął ją wyzywać. Syna też, bo miał pretensje, że wciąż jest na jego utrzymaniu. Syn próbował go uspokoić. Usłyszała \"rumor”. Syn leżał a mąż trzymał w ręku nóż. Policjanci wszystko zapisali w protokole. W sądzie kobieta mówi, że mąż po powrocie do domu był spokojny. Rozmawiał z synem. O czym? Tego nie wie. - Zwykła to rozmowa nie była, ale głośna też nie - podkreśla. Prokurator: Czy mąż miał o coś pretensje? - Chyba nie, nie wiem, o co im tam poszło… Jakby syn nie wyskoczył z pokoju, to by mu się nic nie stało, mąż nie miał zamiaru go zabić. O Stanisławie mówi dobrze. Że nie robił w domu awantur. O synu gorzej, że miał skłonności do hazardu. Adwokat Stanisława: Jak wyglądał tamten wieczór? - Syn przyniósł butelkę wódki w reklamówce, a po alkoholu był agresywny. Adwokat: Czy mąż był bardzo przejęty tym, co się stało? - Tak, chodził jak obłąkany, wyglądał karetki, mówił \"czego jeszcze nie przyjeżdża?”. Różnice w porównaniu z tym, co kobieta mówiła wcześniej w prokuraturze, są zbyt duże. Zauważa to sędzia i prokurator. - Ja nie mówiłam wcześniej, że mąż nadużywa alkoholu, tamtego dnia mnie nie wyzywał - wypiera się kobieta. Sędzia: To skąd to jest w protokole? - Tak się człowiek motał. To trzeba by się wszystkiego na pamięć nauczyć, żeby to samo powtórzyć. Policja dostała anonim, że mąż ją źle traktował. Ale to też nieprawda. Sędzia: Nigdy nie była pani ganiana z siekierą? - Nie - odpowiada kobieta. Ich dom od domu Stanisława dzieli pięć i pół metra. Ale tego, co się w jego rodzinie działo, nie wiedzą. Przy tragedii nie byli. Pamiętają, jak wieczorem przybiegła do nich żona Stanisława. \"Stacho dziubnął Krzyśka nożem” - krzyknęła i kazała dzwonić po pogotowie. Po dziesięciu minutach przyszedł do nich Stanisław. Chciał, żeby ponaglić karetkę, był bardzo przejęty. O tej wizycie mówią dopiero w sądzie. Bo policji, tuż po zabójstwie, powiedzieli, że Stanisława w tym dniu u nich nie było. To też zauważa sędzia. - Zapomniałam - twierdzi sąsiadka Stanisława.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama