Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Od motocykli po motolotnie

Krzysztof Komeda wymyślił i skonstruował kilka nietypowych pojazdów: poduszkowiec, wiatrakowiec, sanie napędzane silnikiem trabanta,
łódź ratowniczą, motolotnię a ostatnio pokazał motocykl…z piętrowym silnikiem. Ledwo go skończył, już zabrał się za kolejne pomysły Stary motocykl WSK 175. Już sam widok tego wysłużonego motoru jest ciekawy, ale z podwójnym, zespolonym, silnikiem, jaki zamontował w nim Krzysztof Komenda ze Świdnika, jest światowym ewenementem. - O budowie takiej hybrydy zacząłem myśleć w latach 80., gdy pracowałem w dziale doświadczalnym świdnickiej wytwórni. Wtedy się nie udało. Dopiero jesienią ubiegłego roku wróciłem do pomysłu - z zapałem opowiada świdniczanin. - Zbudowałem nowy typ motocyklowego silnika dwusuwowego w układzie piętrowym. Istota zmian polega na wykorzystaniu jednego wału korbowego, który współpracując z tłokami, jednocześnie naciska jeden z nich, a drugi wyciąga. Brzmi to skomplikowanie, ale działa. Oba silniki zasilane są paliwem z jednego gaźnika. Dzięki tej przeróbce moc zwiększyła się prawie dwukrotnie. A zużycie paliwa? - Tylko trochę - podkreśla Komeda, który zaraz wylicza kolejne zalety swojego projektu. - Nowością jest wymyślony przeze mnie nowy typ pierścieni uszczelniających. Założenia teoretyczne opracował mi siostrzeniec Mariusz Kozak, absolwent Wydziału Lotniczego Politechniki Lubelskiej. Przy bardziej precyzyjnych pracach - jak specjalistyczne spawanie - pomagali mi koledzy. . A wszystko zaczęło się dawno, dawno temu w rodzinnym domu. - Z niego wyniosłem techniczne zainteresowania - wspomina Komeda. Technika interesowała go od małego. Technika, a zwłaszcza… niewypały. Pewnie przez ojca, który był saperem. Do dziś pamięta jego nauki, jak postępować z niewypałami, których wtedy w okolicy nie brakowało. Widział, jak wysadza takie niewybuchy. Kilka unieszkodliwił w lesie tuż obok hali Avii. Zaglądał też do ruin wysadzonego przez Niemców hangaru na świdnickim lotnisku. Razem z ojcem i bratem zbierał resztki silników. - Tato wiedział, że będą potrzebne w kraju, znalazł również kilka całych. Niedługo się nimi cieszył, Rosjanie zaczęli szukać po okolicznych gospodarstwach złomu i części: znaleźli silniki oraz osprzęt, pobili ojca i wszystko zabrali. Przed wojskiem zaczął jeździć na motocyklu i startować w rajdach. Został zawodnikiem klubu Orlęta Dęblin, brał udział w MP i w rajdach Enduro. Po służbie wrócił do Świdnika, gdzie podjął pracę przy śmigłowcach; potem motocyklach. - Pamiętam, że naszych uwag - kierowców doświadczalnych - pilnie słuchali konstruktorzy i wprowadzali zmiany. Praca ta przynosiła efekty: były produkowane coraz lepsze modele, niektóre z nich po niewielkich przeróbkach można robić jeszcze dzisiaj. Niestety, zbyt pochopnie produkcję motocykli w Świdniku przerwano, a najzdolniejsi konstruktorzy zajęli się czym innym, zakładają między innymi okna w Anglii albo robią betonowe elementy budowlane - mówi z żalem. A Komeda techniki nie porzucił. Co 2-3 lata przychodzi mu do głowy nowy techniczny pomysł, który natychmiast stara się zrealizować. Silnik trabanta zamontował w saniach ze śmigłem, które każdej zimy ślizgają się po lotnisku. W latach 70. pomagał Pawłowi Zołotowowi w budowie i uruchamianiu wiatrakowca Bensen. Była to drewniana konstrukcja z silnikiem umieszczonym z tyłu. Po motocyklach jego pasją stały się motolotnie, oczywiście, sam je sobie robił. A potem latał. I to jak: pewnego razu uzyskał przewyższenie 3750 metrów nad poziom lotniska, co było rekordem świata. Nie uznano mu go, bo… nie miał maski tlenowej. W chwili obecnej Komeda buduje sobie duży poduszkowiec z aktywnym sterowaniem, napędzany dwoma silnikami trabanta. Będzie gotowy na wiosnę. W kolejce na wykonanie czeka lekka łódka ratownicza z własnym napędem, która będzie mogła zjeżdżać z gruntu i lodu do wody. - Nie ma jeszcze czegoś takiego na świecie Po skończonej akcji wjedzie z powrotem na brzeg - chwali się Krzysztof Komeda. W planach jest też mały aparat pionowego startu do robienia zdjęć, filmów pomiarów i obserwacji. Zdalnie sterowany przy odpowiednich warunkach będzie mógł pozostawać w zawisie. A to pozwoli mu penetrować za pomocą kamer np. duże przemysłowe kominy

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama