Niesforni politycy na dywaniku
Za 300 zł mogła zgrzeszyć Gabriela Masłowska, posłanka PiS - uważa marszałek sejmu. Dlatego skierował jej sprawę do Komisji Etyki Poselskiej.
- 17.10.2008 13:12
Ale to inny lubelski polityk bije rekordy w liczbie spraw przed komisją.
Poseł dopadła przeszłość. W czerwcu na rozkaz Jarosława Kaczyńskiego wszyscy posłowie PiS demonstracyjnie wyszli z sejmowej sali obrad. Oskarżyli marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego o niedopuszczenie ich do głosu. Minęły miesiące i część polityków PiS postanowiło usprawiedliwić nieobecność. Bo za nieusprawiedliwiony brak udziału w głosowaniach przepada 300 zł.
Masłowska - posłanka sympatyzująca z mediami o. Tadeusza Rydzyka - też postanowiła się wytłumaczyć. Czerwcową nieobecność usprawiedliwiała chorobą. Podobnego argumentu użyło też zresztą kilku innych jej kolegów. Prezydium sejmu skierowało 27 podejrzanych tłumaczeń do wyjaśnienia przez Komisję Etyki Poselskiej. Kiedy zamykaliśmy to wydania magazynu werdykt komisji nie był jeszcze znany.
Okazuje się, że do KEP trafia coraz więcej spraw. W poprzedniej kadencji (2005-2007) było ich w sumie 44, tymczasem od ubiegłego listopada, kiedy ruszyła obecna kadencja, komisja spotykała się już 28 razy. Rozpatrywała wnioski klubów parlamentarnych, pojedynczych posłów lub też zajmowała stanowiska w sprawach wniesionych przez obywateli.
Sprawdziliśmy który z posłów - nie tylko lubelskich - ma najwięcej spraw. Bezapelacyjnie wygrał Janusz Palikot, super kontrowersyjny szef lubelskiej PO.
Wyliczyliśmy, że wpłynęło na niego sześć skarg. Rozpatrywanie niektórych trwała dłużej niż jedno posiedzenie.
Najpierw jego była żona podejrzewała, że Palikot ukrył przed nią część wspólnego majątku. Później poseł Przemysław Gosiewski i klub PiS obruszył się na słynny już wpis w blogu polityka Platformy.
Palikot dopytywał się, czy prezydent Lech Kaczyński nie ma przypadkiem problemów z alkoholem. Później posypały się na głowy lubelskiego posła gromy za stwierdzenie, że o. Tadeusz Rydzk jest szatanem. Klub PiS zażądał też ukarania Palikota za wypowiedzi, że w PiS jest wielu \"kryptogejów”. Wreszcie oberwało się posłowi nawet za to, że w sali sejmowej dla żartu zajął puste miejsce Jarosława Kaczyńskiego bojkotującego obrady.
Z większości spraw polityk wyszedł obronną ręką. Co prawda komisja zwróciła uwagę Palikotowi za wpis na blogu i zajęcie miejsca Jarosława Kaczyńskiego, ale rozgrzeszyła go w sprawie \"szatana z Torunia”. Bowiem skoro o. Rydzyk mógł nazywać Marię Kaczyńską \"czarownicą” to Palikot mógł powiedzieć o nim \"Belzebub”.
- Poseł Palikot jest niereformowalny - ocenia Elżbieta Witek, przewodnicząca komisji. - Na komisji rozmawia z nami bardzo kulturalnie, a po wyjściu robi odwrotnie niż obiecał. Komisja nie ma na niego wpływu.
Również w poprzedniej kadencji mieliśmy rekordzistę. Kiedy w kraju rządziła PiS-Samoobrona-LPR, jednym z chętniej występujących przed kamerami polityków koalicji był Wojciech Wierzejski (LPR) z Białej Podlaskiej. Choć wycofał się z polityki wiele osób go pamięta. Mówił ostro, mówił barwnie, mówił bez namysłu. Efekty: pięć spraw przed Komisją.
Jedna z głośniejszych dotyczyła wpisu na blogu prowadzonym przez Wierzejskiego. W lipcu ubiegłego roku polityk Ligi wyliczył nazwiska 94 posłów i posłanek, którzy nie poparli całkowitego zakazu aborcji. Oburzyło to trzech polityków PiS.
Innym razem działacze Socjaldemokracji Polskiej wyczytali w lipcu 2006 roku w \"Życiu Warszawy”, że Wierzejski wzywa do użycia siły przeciwko uczestnikom Parady Równości. Poseł tłumaczył: przekręcono moją wypowiedź. Komisja przyznała mu rację.
Czy komisja robi wrażenie na posłach? Mówiąc inaczej: czy jej praca ma sens? - Ma, o werdykcie komisji dowiadują się wyborcy - mówi Grzegorz Kurczuk, były wieloletni poseł SLD, który też zasiadał w komisji. I dodaje: - Ma to znaczenie przy szczególnie zatwardziałych \"grzesznikach” takich jak np. Andrzej Lepper, który nawet nie przychodził na nasze posiedzenia. To sygnał dla obywateli: \"Kochani, takiego człowieka wybraliście, zastanówcie się czy na to zasłużył”.
Trudno nie zauważyć, że komisja służy do okładania się przez wrogie ugrupowania. - Mimo wszystko staramy się zwracać uwagę posłom, którzy przekroczyli granicę przyzwoitości. Zależy nam, żeby zachowywali podstawowe standardy - stwierdza przewodnicząca Witek. I zapewnia, że są efekty. - Niektórzy posłowie rzeczywiście przeżywają, że zajęła się nimi komisja. Jeśli chociaż jedna osoba zmieni swoje postępowanie to jest to warte gry.
Reklama













Komentarze