

Wyzwanie rzucił Przasnysz. A Hrubieszów je przyjął. Mieszkańcy obu miast, biorąc w niedzielę udział w wyborach prezydenckich, będą rywalizowali ze sobą na frekwencję. Stawka tej grze jest wysoka.

"W najbliższą niedzielę sprawdzimy, która społeczność okaże się bardziej obywatelska i wykręci wyższą frekwencję wyborczą!" - czytamy na profilu Hrubieszowa w mediach społecznościowych.
Władze tego miasta podjęły rzuconą przez Przasnysz rękawicę i w niedzielę będą rywalizować na wysokość frekwencji w II turze wyborów prezydenckich. Dotychczas miasta ze sobą współpracowały, teraz będą rywalizować.
Wygrana lub porażka są w rękach mieszkańców, ale to burmistrz przegranych "poniesie konsekwencje". Ma przez jeden dzień nosić koszulkę z herbem zwycięzcy. I to bez względu na zaplanowane obowiązki i spotkania. Co istotne, sam tego dnia nie wybierze, ale wskaże go burmistrz miasta zwycięskiego.
Jaki będzie wynik? Czas pokaże. Przed dwoma tygodniami, w pierwszej turze frekwencja w Hrubieszowie wyniosła 62, 41 procenta, a w Przysnyszu położonym na Mazowszu do urn poszło 66,93 procent wyborców. Miasto nad Huczwą ma więc sporo do nadrobienia.
"Hrubieszów, pokażmy, że potrafimy się bawić, ale też mobilizować! Do urn, do frekwencji – i po wygraną!" - apelują teraz władze miasta.
Przypomnijmy, że w niedzielnej II turze wyborów prezydenckich w Polsce zmierzą się Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej, a także Karol Nawrocki wspirany przez Prawo i Sprawiedliwość. Podczas pierwszej tury ten pierwszy osiągnął nieco lepszy wynik.
