

Polska nie planuje wysyłać żołnierzy na Ukrainę; sojusznicy rozumieją, że naszą rolą jest zabezpieczenie logistyczne misji – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, pytany o wypowiedź amerykańskiego gen. Keitha Kellogga ws. wysłania polskich żołnierzy na misję stabilizacyjną w Ukrainie.

Wicepremier i szef MON w rozmowie z PAP odniósł się do wypowiedzi specjalnego wysłannika USA ds. Ukrainy gen. Keitha Kellogga, który powiedział we wtorek w telewizji Fox Business, że wśród rozważanych rozwiązań wojny w Ukrainie jest umieszczenie europejskich sił na zachód od Dniepru z udziałem czterech europejskich krajów, w tym Polski.
– Stanowisko jest jednoznaczne: Polska nie planuje i nie wyśle żołnierzy na Ukrainę – podkreśla Kosiniak-Kamysz. – Od początku wskazujemy na swoją rolę jako centrum zabezpieczenia logistycznego i infrastrukturalnego takiej misji. (...) Bez nas nie ma możliwości jej przeprowadzenia.
Kosiniak-Kamysz zapewnił, że sojusznicy Polski spotykający się na różnych szczeblach w ramach „koalicji chętnych” wspierającej Ukrainę „doskonale rozumieją rolę, jaką Polska ma odegrać”.
Dopytywany, czy taka forma wypowiedzi amerykańskiego urzędnika może pełnić rolę niebezpośredniego nacisku na Polskę, szef MON zaprzeczył. – Ani ja, ani szef MSZ Radosław Sikorski i inni nie odebrali żadnych sugestii w tej sprawie.
Generał Keith Kellogg powiedział we wtorek (13 maja) w telewizji Fox Business, że wśród rozważanych rozwiązań wojny w Ukrainie jest umieszczenie europejskich sił na zachód od Dniepru z udziałem czterech europejskich krajów, w tym Polski.
Kellogg przedstawiał w rozmowie z dziennikarką Marią Bartiromo amerykański plan negocjacji zakończenia wojny w Ukrainie, który miał zostać wysłany Ukrainie, Rosji i państwom europejskim. Jak stwierdził, w pierwszej kolejności USA chcą doprowadzić do zawieszenia broni, by przejść do dyskusji o terytorium, statusie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej i przyszłości Ukrainy w NATO.
„Mówimy też o siłach odpornościowych. I to są siły tego, co nazywają E3, ale tak naprawdę jest to teraz E4. Mówimy o Brytyjczykach, Francuzach, a także Niemcach, a teraz w zasadzie Polakach, którzy mieliby siły na zachód od Dniepru, czyli z dala od linii kontaktu” – powiedział Kellogg. Jak dodał, na wschód od Dniepru umieszczone byłyby siły pokojowe z udziałem „państwa trzeciego”, które pilnowałyby przestrzegania zawieszenia broni.
Prezydencki doradca stwierdził, że rozmowy o terytorium wyszłyby od obecnego stanu posiadania, w sprawie elektrowni atomowej USA zaoferowały pomoc w przywróceniu obiektu do operacji i dostarczania energii „dla całego regionu”, zaś co do NATO, Ukraina nie wstąpiłaby do Sojuszu „w najbliższym czasie”. Negocjacje dotyczyłyby również powrotu ukraińskich dzieci porwanych przez Rosję.
„Więc mamy to wszystko dość dobrze zaplanowane, ten arkusz warunków jest dość obszerny. Wysłaliśmy go do Ukraińców, do Rosjan, do E3. Więc jesteśmy bardzo, bardzo pewni co do tego, gdzie jesteśmy i jak to powinno wyglądać, jak powinien wyglądać pokój” – powiedział Kellogg. Zaznaczył jednocześnie, że jest to „punkt startowy” negocjacji i nie wszystkie punkty spotkają się z aprobatą.
Kellog ocenił jednocześnie, że jeśli prezydenci Putin, Zełenski i Trump pojawią się w czwartek w Stambule na rozmowy, do zawarcia porozumienia może dojść „bardzo szybko”.
Zwrócił przy tym uwagę na inicjatywę przywódców europejskich i ich niedawną podróż do Kijowa: „Wiedzieliśmy Tuska z Polski, Merza z Niemiec, Macrona z Francji i Starmera z Wielkiej Brytanii, którzy podnieśli słuchawkę i zadzwonili do prezydenta Trumpa i to była dobra rozmowa. Więc wszystko to zaczyna się ruszać”.
