Unieważnienia zgody na budowę myjni samochodowej oczekują od wojewody mieszkańcy bloku przy ul. Bursztynowej. Twierdzą, że obiekt postawiono przed ich oknami niezgodnie z obowiązującym planem zagospodarowania terenu. Ratusz temu zaprzecza.
– Gdy na myjni są trzy samochody, słychać duży szum. Gdy jest wiatr, z mycia unosi się mgiełka z chemikaliami. Balkon mam właściwie naprzeciw tej myjni. Jestem na emeryturze, człowiek czasem chce wyjść na balkon i poleżeć na leżaku, ale jak tu teraz wyjść? – pyta Stanisława Kossowska, mieszkanka bloku przy Bursztynowej 14.
– Kiedyś pachniał nam pobliski las, a teraz czujemy chemię – dodaje jej córka.
Samoobsługowa myjnia samochodowa pojawiła się przy ul. Bursztynowej wiosną tego roku. Zajęła część parkingu obok sklepu Stokrotka. Pozwolenia na budowę udzielił Urząd Miasta.
– W przypadku spełnienia przez inwestora warunków określonych w ustawie nie możemy odmówić jego udzielenia – tłumaczyła Joanna Stryczewska z lubelskiego Ratusza. Do wniosku o zgodę na budowę dołączona była analiza akustyczna, mająca dowodzić tego, że myjnia nie będzie źródłem "ponadnormatywnych oddziaływań akustycznych".
Po uruchomieniu myjni zaczęły się skargi na hałas i unoszące się obłoki chemii. Mieszkańcom nie podoba się też stalowa ścianka ustawiona z jednej strony.
– Mieszkańcy są zrozpaczeni tą sytuacją, bo z dnia na dzień obniżył im się standard życia. Staramy się im pomóc, chociaż możliwości rady dzielnicy są ograniczone – mówi nam Krzysztof Wiśniewski, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Czuby Południowe. – Widzimy pewne znaki zapytania, jeżeli chodzi o stan prawny tej sytuacji. Ewidentnie powstanie myjni nie jest w interesie mieszkańców i bardzo negatywnie wpływa na okolicę. Można byłoby znaleźć lepsze miejsce na taką działalność.
>>Ten artykuł powstał dzięki sygnałowi od Czytelników Dziennika Wschodniego<<
– Nie dziwię się mieszkańcom, że protestują. Szczególnie w lecie, kiedy się wietrzy mieszkania i ma się pootwierane okna, hałas i opary z myjni mogą być uciążliwe. Jej lokalizacja w takim miejscu jest nieporozumieniem – przyznaje miejski radny Dariusz Sadowski (klub prezydenta Żuka). Twierdzi jednak, że pozwolenie na budowę wydane przez Urząd Miasta nie jest wadliwe. – Wydaje się, że urząd nie popełnił błędu. Odmowna decyzja mogłaby być uchylona.
Innego zdania są mieszkańcy bloku przy Bursztynowej 14. Pani Stanisława wraz z dwójką innych sąsiadów złożyła do wojewody oficjalny wniosek o stwierdzenie nieważności decyzji zezwalającej na budowę myjni.
– Decyzji zarzucamy, że została wydana z rażącym naruszeniem prawa – piszą w swym wniosku mieszkańcy. Twierdzą, że pozwolenie jest sprzeczne z obowiązującym od 20 lat planem zagospodarowania, który określa przeznaczenie terenu.
Z planu jednoznacznie wynika, że obszar o kształcie zbliżonym do trójkąta, na którym znajduje się dziś m.in. sklep sieci Stokrotka z towarzyszącym mu parkingiem, jest zarezerwowany pod usługi publiczne.
O jakich usługach mowa? W planie zapisano, że "podstawowym przeznaczeniem gruntów" są obiekty "oświaty, kultury, ochrony zdrowia i opieki społecznej, administracji publicznej i gospodarczej, finansów i ubezpieczeń, kultu religijnego, centr wystawienniczych, targów, inkubatorów przedsiębiorczości i innych usług publicznych".
Plan zagospodarowania dopuszcza również "możliwość wzbogacenia w szczególnie uzasadnionych przypadkach programu podstawowego o usługi komercyjne". Urząd Miasta przekonuje, że właśnie tak się stało obok Stokrotki. – Realizacja myjni stanowi uzupełnienie programu usług funkcjonujących na tym terenie – zapewniał nas wiosną Ratusz.
– Rozumowanie urzędników jest oczywiście błędne – przekonują mieszkańcy domagający się unieważnienia pozwolenia na budowę myjni. Tłumaczą, że dozwolone "wzbogacenie programu podstawowego o usługi komercyjne" możliwe jest tylko wtedy, gdy istnieje "program podstawowy", czyli w tym przypadku "usługi publiczne".
Istniejąca Stokrotka (zbudowana jeszcze przed uchwaleniem planu zagospodarowania, dlatego mogąca dalej działać), nie zalicza się zdecydowanie do "usług publicznych", tylko do komercyjnych. Dlatego, jak twierdzą mieszkańcy, nie można mówić o tym, że teren zagospodarowano zgodnie z podstawowym przeznaczeniem.
W tym momencie protestujący znów powołują się na plan, który mówi, że do czasu wykonania inwestycji zgodnej z przeznaczeniem gruntu (czyli do czasu postawienia obiektu usług publicznych) możliwe jest "zagospodarowanie czasowe" tych terenów, ale wyłącznie na cztery sposoby.
Można urządzić prowizoryczny parking, ustawić urządzenia sportowe lub plac zabaw, urządzić zieleń (ale bez "trwałych nasadzeń") lub ustawić niezwiązane trwale z gruntem obiekty usługowe w formie kiosków lub np. stoisk sezonowych.
– Jak widać wyraźnie, przepis nie dopuszcza budowy myjni samochodowej – twierdzą mieszkańcy w piśmie do wojewody. Dodają, że myjnia "nie stanowi żadnego wzbogacenia", a jest wartością ujemną.
Pismo lokatorów bloku przy Bursztynowej zostało już przesłane urzędnikom wojewody. – Miasto przekazało wniosek wraz z kompletną dokumentacją – informuje Anna Czerwonka z lubelskiego Ratusza. Dalsze decyzje jeszcze nie zapadły.