Nie wiem, co w tej książce podoba mi się najbardziej. Czy kontrast między szczęśliwą rodziną na obrazkach, a jej wstrząsającą historią opowiedzianą w komiksowych dymkach, czy też intymność i szczerość całej opowieści - jednego z najlepszych pamiętników, jakie kiedykolwiek wpadły mi w ręce.
Funeral home (w skrócie Fun home), czyli dom pogrzebowy - tutaj od dwóch pokoleń mieszka rodzina Bechdelów. Ojciec - nauczyciel angielskiego - po godzinach zajmuje się swoją prawdziwą pasją - nieustanną renowacją starego wiktoriańskiego domu.
\"Był alchemikiem estetyki, erudytą przestrzeni, Dedalem wystroju” - pisze po latach jego córka. W tych słowach nie podziwu. Jest za to ironia, złość za zmarnowane dzieciństwo i tęsknota za prawdziwym tatusiem. Bo dorastanie w tych perfekcji wnętrzach nie było łatwe.
Ojciec nie tylko był skryty, zamknięty w sobie, a do dzieci odnosił się z zimnym dystansem. Był także \"ciotą, psycholem, maniakalno-depresyjnym pedałem”. Te epitety nijak nie pasują do poczciwego, zgarbionego pana w niemodnych okularach. Ale jego córka nie używa ich bez powodu.
Równolegle do historii domu rodzinnego Bechdelów toczy się inna - opowieść o podstarzałym, zakompleksionym homoseksualiście, który przez lata romansował z mężczyznami z sąsiedztwa.
\"Fun home” to także barwna, szczera i bardzo odważna opowieść o odkrywaniu swojego ciała, pierwszych seksualnych doświadczeniach i wpływie literatury na sposób postrzegania świata. Nie brak tu analogii do najlepszej światowej literatury - od Shakespeare\'a po Joyce\'a i jego \"Ulissesa”.
Książka na swoim koncie ma wiele prestiżowych nagród i wyróżnień, m.in. tytuł książki roku TIME 2006.
Reklama













Komentarze