Wypadki drogowe - 60 tysięcy poszkodowanych, kolizje drogowe - 400 tysięcy poszkodowanych. Co roku, miasto wielkości Zamościa leży w szpitalu po obrażeniach spowodowanych wypadkiem drogowym.
- Skutki wypadków to, oprócz fizycznego uszczerbku na zdrowiu, również urazy psychiczne, konsekwencje zawodowe i finansowe. - Wyobraźmy sobie sytuację, że ofiara wypadku, jeździ na wózku - mówi Beata Karwacka, prezes Europejskiego Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych. - Wtedy nie tylko ona jest poszkodowana. Płacą za to najbliżsi, na których spada odpowiedzialność za tę osobę.
Teresa Kurowska uległa wypadkowi, po którym została przykuta do wózka inwalidzkim. - Pomagają mi dzieci i mąż. Najtrudniej było sobie poradzić z egzystencją, z natrętną myślą dlaczego ja! Byłam w różnym stanie, ale jakoś podniosłam się na duchu. Jej córka, bez przygotowania medycznego, nauczyła się opiekować osobą sparaliżowaną. Potrafi teraz samodzielnie wykonać masaż.
W przygotowaniu domu, w likwidacji barier architektonicznych, pomogło Centrum Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach Drogowych. Udało się zbudować podjazd dla wózka inwalidzkiego. - Dzięki temu mogłam wyjść z domu - dodaje Teresa Kurowska.
Sławomir Bielak z okolic Biłgoraja miał wypadek w 2000 roku. Jechał ze znajomym samochodem. Niefortunnie na zakręcie kierowca stracił panowanie nad samochodem. - Dachowaliśmy. Wyrzuciło mnie z samochodu. Znalazłem się pod autem. Kierowcy nic się nie stało. Uciekł z miejsca wypadku. Wzywałem pomocy. Krzyczałem - mówi Sławomir Bielak. - Przyjechało pogotowie, policja. Próbowałem wstawać. Nie dało rady. Przetransportowano mnie do Lublina do kliniki. Po trzech dniach zostałem poskładany. Dopiero na stole operacyjnym zorientowałem się, że mam złamany kręgosłup. Znajomy zapytał mnie po kilku latach, czy dostałem odszkodowanie za ten wypadek. Odpowiedziałem, że nic nie wiem. Nikt mi nic nie proponował. A sam nie wiedziałem gdzie mam się zgłosić. Dopiero, kiedy trafiłem na przedstawiciela stowarzyszenia zaczęło się coś dziać - opowiada Bielak.
- Dzisiaj sprawa jest w sądzie. Odszkodowanie, o jakie walczymy, opiewa na około milion zł. Może to dużo. Ale kto z nas chciałby mieć milion na koncie i siedzieć z wózku. A te pieniądze się panu Sławomirowi należą. Na godne życie - powiedziała prezes Karwacka.
Członkowie stowarzyszenia rozmawiali wczoraj o potrzebach uświadamiania zarówno firm ubezpieczeniowych, lekarzy jak i samych poszkodowanych. Warto wiedzieć, że można uzyskać pomoc.
Reklama













Komentarze