Nie przyjęli krawiącego pacjenta - będą się tłumaczyć
- Jesteśmy w trakcie wyjaśniania tej sprawy - powiedziała Barbara Stefaniak-Klimek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w SPZOZ Świdnik nawiązując do sprawy Kamila Bąka, który mimo ostrego krwawienia nie znalazł pomocy u świdnickich lekarzy.
- 02.06.2009 13:54
Dziś rano Stefaniak-Klimek wystąpiła z zapytaniem do wszystkich osób, które mogły mieć kontakt z pacjentem, czyli pielęgniarki, która miała dyżur, lekarza dyżurnego na Izbie Przyjęć, lekarza chirurga oraz do rejestratorek.
- W środę do 8 rano wszyscy ci pracownicy mają złożyć pisemne wyjaśnienia. Wtedy podejmiemy dalsze decyzje - zapowiada dyr. Stefaniak-Klimek.
Przypomnijmy. W poniedziałek zaalarmował nas Czytelnik, który z rozoranym blachą ramieniem szukał pomocy najpierw w świdnickim pogotowiu, potem w miejscowym szpitalu.
- Bezskutecznie. Usłyszałem, że mam zgłosić się na konsultację do poradni chirurgicznej. Do budynku starego szpitala - tłumaczy Kamil Bąk. - W poradni okazało się natomiast, że bez skierowania od lekarza rodzinnego nikt mnie nie przyjmie.
Zdenerwowany mężczyzna postanowił szukać pomocy w Lublinie. Zadzwonił do szpitala przy ul. Jaczewskiego. Usłyszał, że jeśli do wypadku doszło w ciągu ostatnich sześciu godzin, to może się zgłosić na izbę przyjęć bez skierowania. Pan Kamil czuł się coraz gorzej. Na przemian robiło mu się zimno i gorąco. Wsiadł w samochód i z ociekającą krwią raną pojechał do Lublina. - Zarejestrowałem się. Po kilkunastu minutach przyszedł chirurg. Bez żadnych problemów zszył ranę. Mam się zgłosić na zdjęcie szwów - mówi mężczyzna.
W poniedziałek wieczorem dyrektor szpitala Jacek Kamiński obiecał zająć się sprawą.
(mm) (TOM)
Reklama













Komentarze