Ponad pół roku czekania na wizytę u kardiologa, trzy miesiące na badanie okulistyczne i wizytę u protetyka. A może potrzebna jest tomografia? Można skorzystać, ale dopiero za sześć miesięcy. To nie żart.
Monika Mojsym
04.08.2009 16:51
– Lekarz rodzinny stwierdził, że mam problem z zatokami. Skierował mnie do laryngologa. – mówi Barbara Pawlikowska. – Poszłam do poradni. Myślałam, że na konsultacje poczekam maksymalnie godzinę. Okazało się, że mogę zostać przyjęta za dwa tygodnie. Wybrałam wizytę w prywatnym gabinecie. To skandal, że płacąc tak wysokie składki na ubezpieczenie nie można swobodnie skorzystać z pomocy lekarza!
Podobnie jest w przypadku wizyt u lekarzy innych specjalności. Narodowy Fundusz Zdrowia w Lublinie na swojej stronie internetowej podaje, że np. w Poradni Leczenia Jaskry na konsultacje oczekuje około 100 osób. O wiele więcej czeka na badanie u endokrynologa i kardiologa. Kolejki pacjentów są też przed gabinetami stomatologów i protetyków.
W równie kiepskiej sytuacji są osoby, które chciałby skorzystać z porady alergologa lub diabetologa. Muszą czekać na to ponad miesiąc. Bardzo oblegani są też neurolodzy, reumatolodzy i urolodzy. Trzy tygodnie czeka się na rehabilitację i wizytę u psychiatry.
W praktyce jest jeszcze gorzej. – Zarejestrowałam się do kardiologa na początku czerwca – mówi pani Marianna. – Wyznaczyli mi termin na listopad.
Dlaczego musimy tyle czekać? Lekarze tłumaczą, że zależy to od wielu czynników. Przede wszystkim organizacji pracy w przychodniach. Zarobki niektórych specjalistów powinny się wiązać z liczbą przyjętych pacjentów. Jednak w niektórych placówkach ciągle płaci im się za dzień pracy, niezależnie od tego, ile osób przebadają.
– Bywa również tak, że przychodnie zaczynają zapisy do lekarzy już w styczniu, na cały rok. Stąd tak długi czas oczekiwania – mówi Mariusz Cios, kierownik przychodni Prof-Med w Chełmie. – Pacjenci w innych przychodniach czekają na wizytę u okulisty kilkadziesiąt dni. U nas jest inaczej, bo zapisy na kolejny miesiąc prowadzimy w poniedziałek kończącego się miesiąca. Efekt? Czeka się kilkanaście dni.
Niestety, Narodowy Fundusz Zdrowia nie gratyfikuje przychodni, w których są mniejsze kolejki. Wina nie leży również w niewielkim kontrakcie z funduszem. – Przychodnie przyszpitalne mają większy kontrakt i stąd większe kolejki – argumentuje Cios. – My mamy umowy na sporo mniejsze kwoty, a pacjenci czekają krócej.
Czasami warto też odwiedzić kilka przychodni i sprawdzić, w której lekarz szybciej może przyjąć. Nie można zapominać również o dokumentach ubezpieczenia i skierowaniu do specjalisty. To dodatkowo przyczynia się do tego, że musimy dłużej czekać.
Tym, którzy nie mają zdrowia albo cierpliwości pozostają prywatne wizyty. Niestety, trzeba za nie sporo zapłacić.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze